- Myślę, że powinieneś porozmawiać z tą małolatą- wzdycha Willow i odkłada tosta na talerzyk.
Zaczyna się.
- Will, przerabialiśmy już to. Nie ma sensu grzebać w przeszłości. Nakryła nas, poszła i na tym koniec...
- Skąd masz pewność, że nikomu o tym nie powiedziała. To nastolatka, one zawsze bezsensu plotkują!
Patrzę na jej poirytowane oblicze i pierwsze zmarszczki w kącikach oczu. Opuchnięte oczy i potargane włosy. Gdzie podziała się ta niebezpieczna iskra w jej niebieskich oczach? Złośliwy uśmiech w kąciku ust, który zawsze ostrzegał przed burzą? Pasja? Owszem, w łóżku nadal jest cudowna, zna mnie na pamięć, ale w życiu codziennym stała się... Staruszką.
- Nie wyglądała mi na taką nastolatkę- mówię jedynie pod nosem, nie chcę znów się o to kłócić.
- Gabriel, nie zachowuj się jak dziecko. Trzeba to załatwić i tyle - ucina kobieta i zabiera się za następnego tosta
- Nie, nie zamierzam z nią rozmawiać. Musisz się z tym pogodzić i tyle- mówię po chwili, wywołując u żony głębokie westchnienie, kiedy dociera do niej, że ją przedrzeźniam.
Do kuchni wchodzi Sam, targając za sobą plecak po ziemi. Na moje poirytowane spojrzenie podnosi go wysoko z przepraszającym uśmiechem bez jednej jedynki.
Oboje z Willow prychamy na ten widok i zaraz się uspokajamy. Syn siada na krześle i niezdarnie sięga po płatki.
- Mama cię dzisiaj odwiezie, w porządku?- pytam, cały czas obserwując walkę młodego z opakowaniem czekoladowych kulek.
- Okej. Pojedziemy później do sklepu, potrzebuję nowy model do kolekcji.
- Jaki model?- wcina się Wil, uśmiechając się.
Wyczuwam w powietrzu, co chodzi po jej rotargnionej głowie. Willow znów zaczyna zawody, kto złapie lepszy temat z synem. Wiecznie w to pogrywa, choć w rezultacie to do mnie przychodzi mały z problemami. Solidarność, myślę i siłą woli ukrywam uśmiech.
Przysłuchuję się rozmowie, zauważając, że nasz kochany syn zaczyna ładnie namawiać mamę tak, że dostanie, co chce. Spryciarz. Po ojcu.
- Sam, dostałeś tydzień temu model. Umawialiśmy się na jeden miesięcznie za dobre sprawowanie, tak?- przypominam, ratując żonę z opałów, choć chętnie oglądałbym, jak próbuje wybrnąć z sytuacji.
Nasza kłótnia jednak nie ma prawa odbijać się jakkolwiek na Samie, nie chcemy go krzywdzić ani dawać powodów, by czuł się niekomfortowo z własnymi rodzicami.
- Tato, proszę, to tylko jeden model. Byłem bardzo grzeczny, proszę!- jęczy dziecko, spoglądając na mnie swoimi niebieskimi oczami.
Niech mu będzie. Podnoszę wzrok na Willow z pytaniem i natychmiast widzę delikatne skinienie głowy.
- Pomyślę. A teraz zabieraj śniadanie do szkoły i wskakuj do auta - wzdycham, choć najchętniej posiedziałbym z Samem cały ranek.
Dzieciak po chwili znika za drzwiami do swojego pokoju, nie rozlewając czegoś po drodze, co jest dość dużym osiągnięciem. Wstajemy z Wil i odruchowo ruszamy do auta.
- Willow, stój- łapię kobietę za nadgarstek i przyciągam do siebie.- Nie chciałem być niemiły, przepraszam. Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak uparłaś się na tę dziewczynę.
Kobieta przytula się do mnie, więc spokojnie ja obejmuje, wskazując broda auto Samiemu.
- Nie chcę, żeby się to rozniosło. To takie proste- mówi cicho w moją koszulę i przez moment mam wrażenie, że jej głos się łamie.
- Nie tylko.
Willow nagle odpycha mnie. Nieruchomieję, kiedy widzę na jej twarzy smutek, ból i złość naraz. Mieszanki, której chyba nigdy nie pokazała tak dobitnie i szczerze. Wyciągam rękę, chcę ukoić jej emocje, ale żona odsuwa się, pozostając poza moimi zasięgiem.
- Widziałam, jak się zachowałeś wtedy na sali. Wyglądałeś na szczerze podekscytowanego, kiedy z nią rozmawiałeś. Jak kiedyś ze mną. A później nas nakryła?- Willow załamuje ręce i idzie tyłem do drzwi, do auta.- Zauważyłam, że podobała ci się jej atencja, nawet w takim momencie.
Cisza. Powoli otwiera drzwi, a ja nie mogę się w ogóle ruszyć z miejsca.
- Masz zakończyć całą tą sytuację. I zapomnieć. Jasne?- rzuca przez ramię i wychodzi, zamykając za głośno drzwi.
---------------------------------------------------------------------------
- Alex, możemy przez chwilę porozmawiać?- zaczepiam mężczyznę, wskazując moje biuro.
Siadamy, każde na swoimi miejscu, i popatrujemy na siebie, jakbyśmy byli sobie obcy. W końcu przybieram przyjazny wyraz twarzy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
- W drugiej szkole uczysz dziewczynę... Nie pamiętam jej imienia, o ile się przedstawiła. Ciemne, prawie czarne włosy, ciemne oczy i złośliwy uśmiech?
- Octavia. Coś się z nią stało?- pyta zaniepokojony nauczyciel, patrząc na mnie podejrzanie.
- Chciałbym z nią porozmawiać- mówię po prostu, nie musi znać szczegółów.
- Dobrze, przekażę jej. Musi pan jednak wiedzieć, że zdarza jej się być... Nieokiełznaną - ostrzegam mnie mężczyzna i nie przestaje na mnie dziwnie patrzeć.
Nie jestem zaskoczony.
- To tyle, dziękuję- ucinam i wstaję, by móc w spokoju przemyśleć całą sprawę od nowa.
Jak ją podejść. Przekonać. Przekupić. I jednocześnie sprawdzić, czy rzeczywiście na nią reaguję, choć byłaby to najgorsza rzecz w moim życiu.
Zdecydowanie wszystko jest za bardzo pomieszane.
W tym momencie mam ochotę wszystko rzucić w cholerę i wyjechać, zapominając o komplikacjach. Jak w dzieciństwie, myślę i krzywię się mimowolnie.

CZYTASZ
Cisza spojrzeń
Romance"Nigdy nie rozumiałam, dlaczego niektórym podobają się starsi mężczyźni. Niepraktyczne. Ale teraz, patrząc w takie same oczy jak moje, w oczy mężczyzny starszego o dziesięć lat - nie rozumiem tego jeszcze bardziej. Musiała wymyślić to jakaś samotna...