28. Nowa Ona i Stary On

1.3K 36 12
                                    

Poruszam się powolnie za innymi ogarnięta poczuciem bezpieczeństwa i ogólnej przynależności do jakiejś większej grupy, całości. W moim sercu dziura staje się trochę mniejsza, kiedy podążam z tymi wszystkimi ludźmi pod kościół, kiedy słyszę wokół kakofonię rozmów, szeptów, szurania butami i stukaniem szpilek nastolatek. Pozwalam sobie na delektowanie się tą chwilą, niczym nałogowiec paląc pierwszą działkę od miesiąca odwyku.

Wyzwolona.

Marsz zwęża się w drzwiach kościoła i przez chwilę przemyka przez moją głowę jakaś niejasna wizja. Jakbym kiedyś już wchodziła do tego kościoła albo przez podobne wrota. Nie sama, z jakimś chłopakiem. 

Nie, nie, nie, nie znowu. Weź się w garść, Octavia, nie dzisiaj. 

Przybieram na usta uśmiech, kiedy łapię przypadkowe spojrzenie jakiejś starszej kobiety, pewnie od strony Thomasa. Mimowolnie prześlizguję wzrokiem po jej ubiorze i szybko dochodzę do wniosku, że to rodzina Tho. Tylko jego rodzina ubiera się jedynie na granatowo na ślub.

Wnętrze kościoła jest przystrojone na biel z beżem. Świeże konwalie wiszą w doniczkach na oparciach ławek, sztuczny śnieg na ziemi i płatki śniegu migocące w powietrzu. Wszyscy wyszło idealnie, tak jak chciała Lili. 

Nagle cała moja swoboda gdzieś się ulatnia i pozostaje jedynie napięcie i całkowite skrępowanie. Ogarnia mnie wrażenie, że wszyscy wiedzą, że dzisiaj wydarzy się coś jeszcze oprócz ślubu Lili i Thomasa. Wszyscy widzą moje ubranie, przebijają mnie włóczniami przenikliwości i lodowatymi spojrzeniami.

Siadam w pierwszej ławce, obsesyjnie poprawiając płaszcza na nogach. Nieświadomie przesuwam rękoma również po bliźnie na karku, przypominając sobie o wypadku. Kiedy przestanie prześladować mnie wspomnienie szpitala i odkrycia, że przez cały mój kar przechodzi cienka blizna, prawie nie zauważalna, ale w pełni wyczuwalna pod dotykiem?

- Dzień dobry, Octavia.

Zerkam w prawo na wujka Alexa. Przybieram pogodny wyraz twarzy i pośpiesznie obejmuję go jedną ręką, zduszając w sobie dziwnie wrażenie, że zrobił coś okropnego. Coś, od czego dostaję gęsiej skorki, którą szybko zakrywam rękawami płaszcza. Nie mogę zachowywać się, jakbym wszystko pamiętała. 

Każdy ma u mnie czysta kartę, myślę. Zaczynamy grę.

- Dzień dobry, wujku. Jak się czujesz? Jak wycieczka po Europie?- pytam z grzeczności, rzucając spojrzenie szybko na ołtarz. 

Wszystko jest dopinane na ostatni guzik, gdzieś z tyłu słyszę pierwsze męskie głowy. Zaraz rozpocznie się ceremonia. Ceremonie, poprawiam się w głowie, wracając myślami do mężczyzny.

-...prawda? Było drogo, ale zajebiste warunku- opowiada, całkowicie ignorując fakt, że jest w kościele.- Ale powiedz, jak ty się czujesz?

Świetnie. Żyję na tabletkach, straciłam całe dotychczasowe życie i w sumie nie wiem, co mam robić dalej.

- Dobrze, dziękuję za troskę. Pracuję nad sobą- przyznaję w wyćwiczonym śmiechem dystansu.

- To dobrze. Lili wspominała, że zamierzasz ukończyć szkołę w rodzinnym mieście. Naprawdę to rozważasz?

Coś w jego twarzy mówi mi, że moja odpowiedź musi być w pełni przemyślana. Ostre spojrzenie, zaciśnięte szczęki i niepokój w zmarszczonym czole. Zdecydowanie coś stało się te kilka miesięcy temu, ale nie najmniejszego zamiaru powiedzieć mi, co dokładnie. 

- Nie wiem jeszcze, myślę nad różnymi opcjami...

Orkiestra budzi się i zaczyna grać jakąś wesołą melodię, wszyscy wstają. 

Cisza spojrzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz