6. Ona

2.2K 51 5
                                    

Dochodzi do nas głośny huk, wszyscy stajemy się niespokojni. Wyglądam za okno i dostrzegam dym.

Wypadek.

Czuję, jak po kręgosłupie przechodzi mnie dreszcz, mam nadzieję, że nie były to Białe Zęby. Na pewno nie, powtarzam w głowie, obserwując, jak nauczycielka wychodzi z sali, by dowiedzieć się, o co chodziło. Nie jesteśmy w pieprzony filmie, myślę, choć wiem, że nic mi to nie daje.

- Octavia! Do mnie natychmiast! - rozlega się krzyk Smith, który macha na mnie ręką z progu.

Momentalnie oblewam się potem, do głowy przychodzą mi wszystkie najgorsze scenariusze, ale szybko wstaję i biegnę do dyrektora, który najwidoczniej na mnie czekał.

- Musimy się pośpieszyć- dyszy i otwiera drzwi wejściowe.

Nie jestem w stanie myśleć, mogę jedynie wykonywać automatyczne ruchy i polecenia dyrektora, który kieruje całą sytuacją. Odganiam gapiów i nachalnych przechodniów, wykorzystuję całą moją wolę, żeby nie rozpłakać się z zdenerwowania i bezczynności. Ręce mi drżą, co chwila zerkam na wypadek.

Ktoś inny zabezpiecza miejsce, pomaga dyrektorowi. Wszystko mnie przytłacza.

Jestem pierwszy raz w życiu naprawdę przerażona.

I wtedy nadchodzi najgorsza chwila w moim życiu.

-Octavia, zmień mnie- mówi spokojnie mężczyzna, nie przerywając reanimacji.

Zatrzymuję się. Patrzę i nie dociera do mnie, co mam zrobić. Mam podtrzymać kogoś na życiu, ode mnie zależy, czy ten ktoś przeżyje. Chcę się wycofać, powiedzieć, że nie. Nie zrobię tego. Ale spojrzenie Smitha, stanowcze i władcze, skupione na działaniu doprowadza mnie do porządku.

Kucam, nachylam się, prostuję ręce. Splatam dłonie. I pierwszy raz w życiu zastępuję czyjeś serce, ruch za ruchem, stanowczo.

Jeden. Dwa. Trzy. Cztery...

Wdech. Klatka w dół. Wdech. Klatka w dół.

Jeden. Dwa. Trzy...

Słyszę w oddali kartkę, jedzie już, odbiara ze mnie odpowiedzialność za ofiarę. Zerkam na twarz nieznajomego i czuję, że nogi zaczynają mi drżeć. Wszystko staje się ważne, o wiele ważniejsze niż ja.

Białe Zęby. Ratuję właśnie Białe Zęby.

Później wszystko się zlewa. Karetka, ratownicy, przywrócenie rytmu serca, odciagniecie mnie od Białych Zębów. Dociera do mnie, że płaczę, w momencie kiedy dyrektor wyciera moje policzki rękawem.

A ja jedynie myślę o mojej odmowie. Jak potraktowałam mężczyznę i czy miałam wpływ na wypadek. Czy był zdenerwowany? Dlatego to się stało? Co się w ogóle stało?

Dyrektor odprowadza mnie powoli do szkoły, cały czas obejmuje ramieniem i coś mówi.

Jestem roztrzęsiona, nie mogę się na niczym skupić. On mógł przed chwilą umrzeć. Autentycznie stracić życie. A ja byłabym ostatnią osobą, z jaką rozmawiał.

Tak bardzo przepraszam, myślę i unosze oczy ku Bogu, choć nigdy nie wierzyłam. Przepraszam, jeżeli to przeze mnie.

Powtarzam to przez następny tydzień, codziennie, rano, mając nadzieję, że przeżył.

Cisza spojrzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz