26. Ona

1.1K 32 4
                                    

Wstaję, otrzepuję tyłek i zabieram od nas styropianowe pudełka. Muszę odejść od Gabriela i zastanowić się, co mu odpowiedzieć. Przyznać się, że domyśliłam się jego pobudek, czy po prostu powiedzieć, że wszystko jest w porządku? 

Wyrzucam opakowania, a przy moich nogach pojawia się malutki, brązowy piesek. Dostrzegam przy jego ciałku linkę, która okazuje się być smyczą.

Merda ogonkiem i delikatnie naskakuje na moje nogi, ciesząc się na moją uwagę. Kucam, a kiedy zwierzak opiera przednie łapki o moje ręce, szczerze śmieję się. Nie potrafię rozpoznać jego rasy, nigdy nie byłam w takich rzeczach dobra. Drapię go za uchem, szczerzę się do malutkiego pyska i nagle za sobą słyszę przerażony głos.

- O Boże, dziękujemy pani bardzo. Brownie wyrwała mi smycz z rąk. Nie miałam pojęcia, że taka mała istota może mieć tyle siły- śmieje się histerycznie wysoka, potargana kobieta.

- Nie ma za co, naprawdę.

Głaszczę jeszcze przez chwilę Brownie, rozmawiając z kobietą o psiaku i dowiaduję się, że to mieszaniec. Tym bardziej mi się podoba.

Do zobaczenia, Brownie, myślę, odprowadzając zachwyconą psem nieznajomą i psiaka.

Wracam do Gabriela z uśmiechem na twarzy, nasze spojrzenia krzyżują się. Widzę w jego ciemnych oczach dziwną panikę lub nerwowość, co trochę mnie bawi. Czyżby moje zdanie aż tak go obchodziło? Miało aż takie znaczenie dla Gabriela?

- Dobra, posłuchaj- zaczynam.- Domyśliłam się, o co ci chodziło, co nie oznacza, że nie byłam potwornie wkurzona na ciebie, jasne? I gdzieś w środku nadal mam lekki żal, ale wiem też, że chciałeś dobrze, więc ci wybaczam. Tylko na drugi raz uprzedź, zanim będziesz chciał zniknąć.

Gabriel nagle zbliża się do mnie, nasze twarze są blisko, za blisko. Przygotowuję się  do wycofania z sytuacji, jestem z Theo i nie będę tworzyła żadnych prowokujących okoliczności, ale nie mogę się poruszyć. Jakby coś przykleiło mnie do piasku, nawet zimne, chłostające powietrze mi nie przeszkadza.

- Nie zamierzam zniknąć. A przynajmniej dopóki sama nie będziesz tego chciała- mówi i delikatnie zakłada mi włosy za ucho, muskając przy tym mój policzek.

Dopiero jego dotyka otrzeźwia mnie. Wzdrygam się i podnoszę, zdzierając z nas koc. Koniec tego dobrego, czas się zbierać. 

W tym samym momencie dociera do mnie, o czym mogłabym porozmawiać z ojcem. O mamie, jaka była na studiach, o całej ich historii, którą przecież trochę znam z dziennika. Najbardziej neutralny i niepretensjonalny temat, na jaki mogłam wpaść. 

Czuję delikatną ekscytację, ale postanawiam pohamować emocje. Nie wiem nawet, czy będzie miał dla mnie czas, czy mi uwierzy i zechce porozmawiać. Może mieć napięty grafik, miliardy innych planów, albo po prostu będzie chciał uniknąć zderzenia z przeszłością. 

- Idziemy, Gabriel. Motel już się otworzył, pojedziemy tam, odświeżymy się i pojedziemy od razu do tego profesora- informuję mężczyznę, zauważając na jego minie cień rozczarowania.

O czym myślał? Sądził, że przełożę spotkanie z potencjalnym ojcem na jutro?

Potencjalnym. Pierwszy raz to słowo wybrzmiało w mojej głowie i przyprawia o gęsią skórkę. Co jeśli Lili miała rację i to nie jest nasz ojciec? Jak bardzo będzie mi wstyd? Z drugiej strony jego zdjęcie... Nasze podobieństwo nie może być przypadkowe, nie wierzę w to. Musimy być w jakiś sposób spokrewnieni.

Głowa do góry, myślę i idę powoli przez piasek do auta. To na pewno twój ojciec, nie ma innej możliwości. Może o tobie nie wiedzieć, w porządku, ale to na sto procent odpowiedni mężczyzna.

Cisza spojrzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz