21. Ona

1.1K 41 9
                                    

Poniedziałek

Wstaję i w pierwszym momencie w ogóle nie dociera do mnie, że Lili rzeczywiście wyjechała z Thomasem do Europy, zostawiając mnie samą sobie. Przechadzam się po domu, czekając na jakiś inny dźwięk niż moje bose stopy na drewnianych panelach.

- Pojechała- wzdycham i przygotowuję się mentalnie na szkołę.

I pracę razem z Gabrielem. Nagle przychodzi mi do głowy dziwna myśl. Co jeśli Gabriel odmówi mi i nie będzie chciał kontynuować naszej "współpracy"? Zawsze coś wpadnie w kieszeń, miałam co robić, poza tym... to był miły czas. Nie mogę zaprzeczyć, naprawdę fajnie mi się tak pracowało. 

- Do boju- rzucam sama do siebie i zamykam za sobą drzwi, poprawiając komin na szyi.

Wtorek

Na korytarzu co chwila mijam Clare, jakby Wszechświat chciał mi pokazać, czego mi brakuje i co straciłam na własne życzenie. Patrzę na jej szeroki i szczery uśmiech, rozkołysane włosy i idealny makijaż, choć nie ma przy niej Feniksa, który gdzieś się zapodział. Mogłabym uwierzyć, że dziewczyna świetnie się czuje, ale zauważyłam, że w samotności idzie bez żadnego życia, zgarbiona i z chłodną obojętnością na twarzy.

Staram się unikać Gabriela. Po tym, jak odwołał naszą pracę, wysyłając do mnie jakąś uczennicę a nie osobiście, schodzę mu wiecznie z drogi, nie unoszę wzroku i nie rozglądam się za jego postacią.

John prowadzi się z nową dziewczyną i chyba nie przeszkadza mu w ogóle, że ta sama laska to była jego najlepszego kumpla. Boże, on nie ma za grosz godności, myślę, kiedy wymieniamy szybkie spojrzenia na holu.

Dzwonił Theo, ale nie odebrałam. Wstydziłam się za moje zachowanie, nie wiedziałam, co mu powiedzieć, a co najważniejsze- bałam się dowiedzieć, czego mógł się domyślić w McDonaldzie. 

 Może w ogóle o tym nie myślał?

Czwartek

Nie idę nawet do szkoły, zostaję w domu. Jak mam tam iść, jeżeli snuję się po kątach niczym duch, unikając dyrektora, byłej najlepszej przyjaciółki i tego dupka, który miał czelność opowiadać, że to on rzucił mnie. Praca? Gabriela i tak nie ma.

Wygrzebuję dziennik mamy i chyba pierwszy raz w życiu nie mam natychmiast łez w oczach, choć czuję, że się zbliżają. Przeczytałam już wszystko, od dechy do dechy, nie ma niczego, czego nie pochłonęłam. Oczywiście koniec urywa się bardzo nagle, w środku zdania, kiedy moja mama  ma zdradzić nam imię i nazwisko tego profesora! 

Nagle słyszę pukanie, choć jest już późno. Odkładam herbatę na stolik i zwlekam się z kanapy, przeklinając tego kogoś, kto ma czelność zakłócać mi taki spokojny i melancholijny wieczór.

- Przepraszam, że nachodzę cię o takiej porze, ale chcę porozmawiać. Mogę?- wita się Theo i sam przepycha się obok mnie, a ja dostrzegam za nim pierwsze płatki śniegu.

Za wcześnie na śnieg, no cholercia!

- Theo, co ty tutaj robisz?- pytam, wracając na swoje miejsce.

-  Nie chciałem dzisiaj być sam- rzuca po prostu i wchodzi pod mój koc, skacząc między kanałami w telewizji.

Zerkam na niego zdziwiona. Theo jest rodzajem bardzo niezależnego mężczyzny, nie sądziłam, że potrzebuje czasem tak po prostu z kimś pobyć. 

I właśnie ta myśl nie daje mi spokoju.

- Dlaczego?

Przez chwilę mierzymy się wzrokiem. Patrzę w jego czarne oczy i znów ogarnia mnie dziwne ciepło jak na imprezie, kiedy leżał na moich kolanach albo w restauracji. Normalnie zachodziłabym w głowę skąd to nowe uczucie, ale nie mam najmniejszej ochoty na to. 

Cisza spojrzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz