July
— July wstawaj do szkoły, bo się spóźnisz. — Usłyszałam głos mojej mamy, dobiegający z dołu.
Jęknęłam i naciągnęłam kołdrę na głowę.
— July! — Dotarło do mnie ponowie.
Krzywiąc się usiadłam.
— Już nie śpię — krzyczę głośniej niżby wypadało.
Sięgam po telefon, który położyłam wczoraj na szafce nocnej. Cholera jest już po siódmej. Zrywam się w pośpiechu i pędzę do łazienki, po drodze łapiąc ciuchy. Biorę ekspresowy prysznic, ubieram się w niebieskie jeansy oraz luźną bordową bluzkę z krótkim rękawem. Rozczesuję swoje gęste, długie włosy i podkreślam tuszem swoje błękitne oczy. Zerkam ostatni raz w lustro.
— Ujdzie w tłumie — mruczę sama do siebie.
Całość zajęła mi piętnaście minut. Gotowa łapie plecak i schodzę na dół. Wchodząc do kuchni widzę mamę, która nakłada nam śniadanie na talerze.
— Cześć mamuś — mówię z uśmiechem i podchodzę ucałować ją w policzek.
— Siadaj i zajadaj młoda, bo się spóźnimy — odzywa się mój brat Tomas, który pałaszuję już swoje śniadanie.
Jest ode mnie starszy o 3 lata. Studiuję na pobliskim uniwersytecie. Nie chciał nawet słyszeć o innych uczelniach, na które musiałby się przenieść do akademika. Codziennie rano podwozi mnie do mojej szkoły, z powrotem bywa już różnie. Mnie zostało jeszcze parę miesięcy liceum i przenoszę się na ten sam uniwerek co mój brat.
— Się robi — odpowiadam i zabieram się do jedzenia.
Mama codziennie przygotowuję dla nas pyszne śniadanie. Dziś padło na kanapki z grillowanym serem i pomidorami. Mmm, uwielbiam to. Jest krawcową i pracuję w domu, gdzie jeden z pokoi przeznaczyła na swój salonik. Nie ważne ile w danym dniu ma zamówień do zrealizowanie, zawsze znajdzie czas by przygotować dla nas pyszny posiłek. Cud, że udaje mi się utrzymać zadowalającą mnie figurę.
Dziesięć minut później stoję już przy samochodzie Tomasa i wzdycham z utęsknieniem. Tak, tak to Ford Mustang GT500, nasz ojciec sprezentował go mojemu braciszkowi na ostatnie urodziny. Dla mnie nie był już taki hojny i stwierdził, że dostanę auto dopiero jak pójdę na studia. Tak się składa, że nasz „tatuś" jest właścicielem jednej z największych korporacji w Londynie. Jednak mało kto wie, że jesteśmy jego dziećmi. Swój biznes rozkręcił już po rozwodzie z mamą. Widujemy go tylko w czasie urodzin, czyli dwa razy w roku i tak od prawie 13 lat. Jego okazywanie uczuć wobec swoich dzieci to jedynie drogie prezenty bądź czeki. Jak i niebotyczne alimenty. W sumie mi to nie przeszkadza, bo mam najlepszą na świecie mamę i wspaniałego starszego brata. To mi wystarczy.
Tomas, mimo że jest świetnym informatykiem to jego zamiłowaniem są wyścigi. Ściga się od 6 lat, pamiętam jak po raz pierwszy zabrał mnie na tor, gdy miałam 14 lat. Zamarzyłam wtedy by nauczył mnie prowadzić samochód. Zgodził się pod warunkiem, że ukończę szesnasty rok życia. Tamte dwa lata były dla mnie istną torturą. Po półrocznej nauce odbył się mój pierwszy wyścig. W tamtym momencie zakochałam się w tym i ścigam się już od ponad roku. To brat mnie wszystkiego nauczył, mimo że nie mam jeszcze własnego auta to na wyścigi użycza mi swoje. Niestety na co dzień to on prowadzi. Droga do szkoły mija nam na przekomarzaniu się. Gdy podjeżdżamy na parking przy szkole, żegnam się szybko z Tomasem i wyskakuję z auta.— Hej July — woła Alies i ściska mnie na przywitanie.
Znamy się od przedszkola. Moja przyjaciółka, z burzą blond loków i brązowymi oczami. Wyższa ode mnie o głowę. Ale co się dziwić przy moich 160 cm. Obie gramy w szkolnej drużynie siatkarskiej. Charaktery jednak mamy całkiem różne. Ja z natury jestem spokojna i cicha. Ona za to istny wulkan energii. Ciągle imprezy siedzą jej w głowie. Ciągnie mnie za sobą, gdzie się da. Nie powiem czasem wybieramy się razem. Jednak wole rozsiąść się na kanapie i oglądnąć jakiś film bądź poczytać.
CZYTASZ
Jedyny wyścig.
RomansaJuly. - Uczennica ostatniej klasy, szkoły średniej. Na co dzień spokojna dziewczyna, lecz to się zmienia, gdy tylko wjeżdża na tor. Ben- nowy uczeń w szkole, który przez przypadkowe zdarzenie wziął sobie na cel dręczenie July. Czy tych dwoje w końcu...