Ostatnie sześć tygodni przyniosło wiele zmian. Ukończyłam szkołę, teraz czekam tylko na wyniki egzaminów. Dużo czasu spędzałam wraz z Alies, Mikem i Benem. No właśnie Ben... Nasze relacje poprawiły się do tego stopnia, że jesteśmy teraz parą. Dziwne prawda? Mogę spokojnie napisać, że jest cudownie. Praktycznie całe dnie spędzamy razem, a zdarzało się, że i noce. Cieszę się, że mój chłopak ma tak dobre relacje z moją mamą i bratem. Poznałam również Jego mamę – Tesse, cudowna kobieta. Niejednokrotnie robiliśmy sobie takie rodzinne wyjazdy. Ich pies, gdy tylko mnie widzi to rzuca się na mnie i ślini, Ben już nie raz musiał siłą go ode mnie odciągać. Jedno co się zmieniło a strasznie mnie irytuje to, to że zamiast jednego nadopiekuńczego faceta w życiu mam ich teraz dwóch. Niejednokrotnie darłam się na nich by wzięli się w garść i nie świrowali, bo nie jestem kaleką. No właśnie, moja ręka.- July Olsen? Zapraszam do gabinetu. – Usłyszałam głos pielęgniarki, Ben, który jest tu ze mną, popycha mnie lekko w stronę wyznaczonego pokoju.
- Proszę usiąść, lekarz za chwile do was podejdzie – odezwała się kobieta i wyszła.
- Kochanie wszystko będzie dobrze, zobaczysz – szepnął mi do ucha Ben i pocałował w czoło.
Posłałam w jego kierunku nikły uśmiech.
Dziś sięgnęli mi w końcu gips, do którego przez ostatnie tygodnie zdążyłam się już przyzwyczaić i jest mi teraz tak dziwnie lekko. Ćwiczenia i rehabilitacja pomogła, nie boli mnie już ręką a jestem nawet w stanie utrzymać w tej ręce kubek z kawą. Po dwóch godzinach badań lekarz ma przedstawić mi wyniki i zalecenia.- July, sprawa wygląda tak – powiedział doktor, który uważnie przegląda moje prześwietlenia i wyniki usg. - Z medycznego punktu widzenia twoją ręką jest w pełni zdrowa. – Dodał po chwili.
Odetchnęłam z ulgą.
- Czyli mogę już prowadzić auto i grać? – zapytałam cicho.
- Prowadzić auto owszem, ale nie od razu jakieś długie trasy. A co do grania to ze skrzypcami bym się jeszcze wstrzymał kilka tygodni. A co do pianina to na spokojnie i powoli, będzie to dobre ćwiczenie dla twojej ręki. Pamiętaj, żeby nie przesadzać, rób to rozważnie, byś nie nadwyrężyła jej.
Pokiwałam głową, cicho podziękowałam lekarzowi i wraz z Benem wyszliśmy. Mama została by jeszcze porozmawiać z lekarzem. W poczekalni Ben ujął moja twarz w dłonie i pocałował delikatnie w usta.
- Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. – odezwał się tuż przy moich ustach.
Pokiwałam głową i wtuliłam się mocno w jego szerokie ramiona.
- Chodźcie kochani, wracamy do domu. – odezwała się moja mama, stając tuż obok nas.
Wzięłam Bena za rękę i udaliśmy we trójkę do jego samochodu. Gdy moja rodzicielka siedziała już w środku podeszłam do chłopaka.
- Dasz mi poprowadzić? – powiedziałam niepewnie, robiąc maślane oczy.
Chodź wiem, że nic tu nie ugram, musiałam spróbować.
- July, nie denerwuj mnie nawet, to za długa droga. - Zaczął ostrym tonem. - Jutro dam Ci poprowadzić, ale tylko od twojego domu do mojego, dobrze? – dodał już spokojniej.
- Ok – powiedziałam i wsiadłam na miejsce pasażera, zapinając pasy.
Droga do domu minęła nam na przekomarzaniu się i dogryzaniu. Jak to stwierdziła moja mama, zwariowaliśmy i nie będzie z nami już nigdzie jeździć. Jednak wiem, że lubi, gdy się wygłupiamy. W domu mama poszła szykować obiad, a Ben wraz z Tomem udali się do garażu. Ja kręciłem się bez celu po salonie, przejrzałam kanały w telewizji, jednak nic nie przykuło mojej uwagi. W końcu podeszłam do pianina i przysiadłam na ławie, uniosłam ostrożnie wieko i przejechałam palcami po klawiszach. Na spokojnie zaczęłam grać Ludovico Einaudi-Una Mattina, zamknęłam oczy i zatraciłam się w dźwiękach, jak ja za tym tęskniłam. Lewa dłoń mimo że nie używana do gry od wielu tygodni, teraz sunęła zwinnie i gładko po klawiszach. Gdy wybrzmiał ostatni dźwięk usłyszałam za sobą oklaski. Wystraszona podskoczyłam i gwałtownie zerwałam się z ławy, jednocześnie odwracając. Na progu salonu stali: Ben, Tom, moja mama, Alies i Mike. Speszona pospiesznie usiadłam w fotelu.
- To było piękne- powiedział mój chłopak, podchodząc do mnie. - Jak twoja ręka? – zapytał, gdy kucnął przy mnie.
- Oj już przestań, powiem jak będzie się coś działo ok? – odezwałam się pewnym głosem, ile można odpowiadać ciągle na to samo pytanie.
- Ok, to wracam do chłopaków. – pocałował mnie szybko i wyszedł w stronę garażu.
Gdy chłopak wyszedł Alies rzuciła się na mnie i zgniotła w mocnym uścisku.
- July, jak... – zaczęła mama.
- Mamo – powiedziałam ostro. – Przestań proszę, gdy będzie się coś działo to powiem. – dokończyłam.
Kobieta ucałowała mnie w głowę i wróciła do kuchni.
- I jak July? Ben mówił ze wszystko jest już dobrze – odezwała się Alies, gdy zostałyśmy już same.
- Jest super, naprawdę. Za parę dni spróbuję ze skrzypcami, na razie poćwiczę trochę na pianinie. Obiecałam sobie, że żaden za tydzień wezmę udział w wyścigu. – moja przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- A co na to chłopaki? – zapytała niepewnie.
- Jeszcze nie wiedzą o moich planach, ale w tej bitwie nie pozwolę im wygrać, postawie na swoim.
***************************************
A.

CZYTASZ
Jedyny wyścig.
RomanceJuly. - Uczennica ostatniej klasy, szkoły średniej. Na co dzień spokojna dziewczyna, lecz to się zmienia, gdy tylko wjeżdża na tor. Ben- nowy uczeń w szkole, który przez przypadkowe zdarzenie wziął sobie na cel dręczenie July. Czy tych dwoje w końcu...