#21 Ben

759 27 0
                                    

 
  Obserwowałem uważnie July, po jej zaciętej minie widziałem, że nie ma zamiaru odpowiedzieć swojemu bratu.

- July drętwieją palce i ma problem z poruszaniem nimi. – Wreszcie przerwałem niezręczną ciszę.

Mała spojrzała na mnie nienawistnie. 

- To prawda? – zapytał Tom, na pozór spokojnym głosem.

Jednak przez ostatni tydzień zdążyłem zauważyć że siostra jest jego oczkiem w głowie.

- Możecie oboje przestać? – wybuchła July. - Trochę boli, ale biorę leki i jest dobrze! Nie wiem, o co robicie aferę – krzycząc, wstała z łóżka i nerwowo zaczęła przechadzać się po pokoju.

Oboje nie spuszczaliśmy z niej wzroku.

- Siostra, Ben ma rację to mogą być jakieś powikłania, nie możesz tego lekceważyć. - Kątem oka dostrzegłem, że Tom wyciągnął już swój telefon i go przegląda w skupieniu.

Niestety July też to zauważyła.

- Tom ani się waż! – krzyknęła nagle Mała.

Zdezorientowany spoglądałem to na jedno to na drugie.

- Zrozum, to dla twojego dobra – powiedział chłopak i ulotnił się z pokoju.

July wydała z siebie dźwięk przypominający krzyk i jednocześnie warknięcie, wściekła usiadła w fotelu stojącym po drugiej stronie pokoju.

- Zbieraj się, za 15 minut wyjeżdżamy – krzyknął jej brat, przechodząc obok pokoju.

Po chwili było słychać tylko jego kroki na schodach.

- Dobra, czy wyjaśnisz mi, o co tu chodzi? – zapytałem zdezorientowany, jednocześnie wstając z łóżka i podchodząc do July.

- Lepiej już nic nie mów. – fuknęła na mnie.

- O co ci chodzi? – zapytałem, nadal nic nie rozumiejąc.

- Chodzi o to, że teraz muszę się zbierać i jechać z Tomem do lekarza. – Westchnęła ciężko podnosząc się i kierując do łazienki.

Usiadłem dalej nic nie rozumiejąc na jej miejscu i czekałem. Po chwili dostrzegłem jej brata, który przechodził korytarzem. Niewiele myśląc dogoniłem go.

- Tom, może ty mi powiesz, o co tu chodzi?

- Zabieram July do lekarza, już do niego dzwoniłem i czeka na nią. Muszą sprawdzić, czy nie będzie potrzebna kolejna operacja – powiedział, a w tonie jego głosu dało się słyszeć smutek i zmartwienie.

Pokiwałem głową i wróciłem do pokoju. Bez zastanowienia wparowałem do łazienki, w momencie, gdy July męczyła się z zapięciem guzików swojej koszuli.

- Ben co ty do cholery wyprawiasz?- krzyknęła wystraszona.

- Nie marudź, daj pomogę Ci — powiedziałem, szybko podchodząc do niej i złapałem za guziki.

  Miała na sobie biały koronkowy biustonosz. W normalnej sytuacji zapewne rzuciłbym jakąś sprośną uwagę. Jednak teraz myślałem tylko o tym by jej rękę zobaczył lekarz. Widziałem jej skrępowanie, stała sztywno wstrzymując oddech. Gdy skończyłem delikatnie ująłem jej twarz w dłonie.

- Jadę z Tobą Maleńka – wyszeptałam i nie dając jej możliwości sprzeciwu, pocałowałem ją.

- July! – dobiegł nas głos jej brata.

- Chodź, miejmy to już za sobą. – oderwałem się od niej i łapiąc ją za zdrową rękę pociągnąłem za sobą do wyjścia.

Zdezorientowana dziewczyny szła za mną w milczeniu. Szybko nałożyliśmy buty i wyszliśmy pod dom, gdzie czekał już Tom przy swoim aucie. Gdy dostrzegł nas oboje, zaczął wzrokiem przeskakiwać po nas.

- Jadę z wami – rzuciłem tylko i otworzyłem tylne drzwi, czekając aż July wsiądzie do środka. 

  Chłopak kiwnął tylko głową, że rozumie i zasiadł za kierownicą. Gdy usiadłem z tyłu koło July, we wstecznym lusterku złapałem wzrok jej brata, który uśmiechał się pod nosem.
Po czterech godzinach od wyjazdu z domu, July przeszła przez szereg badań i konsultacji. Na życzenie dziewczyny towarzyszyłem jej przez cały ten czas. Okazało się, że to była wina gipsu, który uniemożliwiał swobodny przepływ krwi. Zmienili go i nakazał by zaczęła wykonywać specjalne ćwiczenia oraz masaże dłoni. W drodze powrotnej zmęczona July ułożyła głowę na moich kolanach a ja mimowolnie zacząłem ją głaskać po włosach, jednocześnie rozmawiając z Tomem o wszystkim i niczym. Gdzieś w połowie drogi, Mała zasnęła więc gdy podjechaliśmy pod dom, wziąłem ją na ręce a Tom otwierał mi wszystkie drzwi po drodze do jej sypialni. Na miejscu delikatnie ułożyłem dziewczynę na łóżku, po czym ściągnąłem jej buty i odkryłem kołdrą. Ucałowałem ją jeszcze w czoło i po cichu wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Na dole podeszłem do Toma i jego mamy, by się pożegnać.

- Dzięki stary że pojechałeś z nami, dla July wiele to znaczy, a mnie cieszy, że ma takie wsparcie i nie jest sama – odezwał się chłopak, uśmiechając się szeroko.

- Nie ma sprawy, muszę już jechać, by odebrać mamę z pracy, jej samochód dostarczą dopiero za parę dni więc na razie robię za szofera – powiedziałem ze śmiechem.

- Dziękuję Ci Ben za wszystko, do końca życia będę twoja dłużniczka. – odezwała się kobieta, podchodząc do mnie i niespodziewanie przytulając.

Niepewnie odwzajemniłem uścisk.

- Pani Olsen, rozmawialiśmy już na ten temat wiele razy.

- Wiem, wiem. Rozumiem wszystko – powiedziała kobieta, klepiąc mnie lekko po ramieniu.

Nie zwlekając już dłużej, pożegnałem się szybko i wyszedłem.

***************************************
A.

Jedyny wyścig. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz