— Dzień dobry Pani profesor, może mogłabym pomóc? — odzywam się do naszej opiekunki, Pani Jean.Uczy nas angielskiego. Bardzo ja lubię, zawsze skóra do pomocy, gdy jakiś uczeń miał z czymś problem.
— Byłoby świetnie, gdybyś pokroiła warzywa na talerze, mamy tu szesnastkę głodnych nastolatków — mówi uśmiechając się.
Nie czekając, podwijam rękawy i biorę się do roboty. Pomaga nam jeszcze jedna uczennica Mary. Kroi pomidora, ogórka i paprykę, a ja rozkładam je na plastikowe talerze wraz z sałatą, wędliną i serem żółtym. Szykujemy szwedzki stół. Smarujemy chleb i bułki masłem, układamy je również na talerzach. Na turystycznej kuchence gotuje się duży garnek z wodą do kawy i herbaty. 20 minut później układamy gotowe talerze na plastikowym stole, który przyjechał z nami autokarem. Każdy uczeń podchodzi i robi sobie kanapki a Pani profesor zajmuje się rozlewaniem wrzątku do kubków. Łapie pusty talerz i robię sobie bułkę z serem i warzywami. Uzbrojona w śniadanie i kawę idę usiąść przy swoim namiocie, by zjeść z dala od gwaru. Gdy siadam czuje, że dzwoni mój telefon. Wyciągam go z kieszeni bluzy i odbieram.
— Hej siostrzyczko jak tak u Ciebie? — słyszę radosny głos Toma.
Mimowolnie się uśmiecham, po chwili jednak poważnieje przypominając sobie że jestem na niego zła.
— Cześć, a dobrze, ale jak tylko wrócę to urwę ci głowę — oznajmiam, starając się by mój głos brzmiał śmiertelnie poważnie.
W słuchawce zapada chwilą ciszy.
— Nie gniewaj się mała. Chciałem byś się dobrze bawiła. Grasz cudownie i wszyscy powinni Cię usłyszeć — mówi i chociaż brzmi na skruszonego.
Wiem, że chciał dobrze. Gdyby tylko wiedział, ale to moja tajemnica tylko mama wie, ale błagałam ją by nikomu nic nie mówiła, a zwłaszcza mojemu bratu.
— Ehh — wzdycham głośno i dodaje. — Oj będziesz musiał mi to wynagrodzić braciszku — droczę się z nim popijając kawę.
— Wiem, wiem, odpokutuje swój wybryk. Co powiesz na wyścig w sobotę? — pyta i słyszę, że uśmiecha się do słuchawki.
Zna mnie i wie, że tak może mnie przekupić.
— Jak najbardziej jestem za wiadomo z kim mam się ścigać? — pytam zaciekawiona.
Tom wybucha śmiechem.
— Jak łatwo Cię zadowolić — nai grywa się ze mnie, po czym dodaje. — Jeszcze nie wiadomo, ale na pewno znajdzie się jakiś chętny kozak, któremu będziesz mogła pokazać gdzie jego miejsce — mówi a w jego głosie brzmi dumą.
Kocham adrenalinę związana z wyścigami. Zawsze daje z siebie wszystko. Jasne zdarzało mi się przegrać i to nie raz, ale to było na początku mojej przygody. Ostatnio się poprawiłam, więcej trenowałam z Tomasem. Teraz moja kolej, by zabłysnąć na torze.
— A właśnie, July, podobno Maxwell chce rewanżu za trzy tygodnie. Sam dzwonił do mnie wczoraj w tej sprawie — informuję mnie brat.
— Temu jeszcze mało? — marudzę, oboje wybuchamy śmiechem.
— Tak, na serio, to przemysł to. Zastanawia mnie tylko dlaczego dopiero za trzy tygodnie. Mam dziwne przeczucia, że będzie czegoś kombinował i zagra nie czysto. — Słyszę zamyślony głos brata.
Cała się spinam. Przypomina mi się taki jeden idiota, który pół roku temu też chciał rewanżu. Głupia zgodziła się na to. Przy drugim okrążeniu próbował zepchnąć mnie z drogi. Na szczęście obyło się bez ofiar. Wtedy jednak, po raz pierwszy nie ukończyłam wyścigu. Po prostu zjechałam z toru. Bok samochodu od strony kierowcy był w tragicznym stanie. Gość w prawdzie ukończył wyścig, teoretycznie jako pierwszy. Ale został zdyskwalifikowany i dostał zakaz ścigania się. Sam pod tym względem jest bardzo surowy, co ogromnie mnie cieszy.
— Tom, jeśli uważasz, że może coś kombinować to nie pojadę. Przekaż proszę Samowi, że nie będę ryzykować. Raz zgodziłam się na rewanż i jak pamiętasz nie skończyło się to najlepiej — poinformowałam go cicho.
— Wiem mała, wiem. Dlatego teraz jestem czujniejszy na takie zagrania. Zabawa, zabawą, ale wszystko ma swoje granice.
Postanowiłam zmienić temat i dowiedzieć się co słychać w domu. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, po czym się rozłączam, by zjeść i dopić kawę, która zdarzyła już wystygnąć.
Gdy wszyscy skończyli już śniadanie, każdy wrócił do siebie po plecak z ręcznikiem i ubraniami na zmianę. Wprawdzie ja nie zamierzam się kąpać, ale wzięłam wszystko na wszelki wypadek.
Podchodzę do Mike i Alies i szturcham ją łokciem.— Dalej się dąsasz? — pytam przyjaciółkę.
Robiąc przy tym słodką minkę. Widzę, że na jej twarzy błąka się lekki uśmiech.
— Nie, ale to nie zmienia faktu, że jesteś uparta jak osioł. Wszyscy byli zachwyceni twoją grą i chcą byś dziś też zagrała — mówi Alies z minął obrażonego dziecka.
Przewracam oczami. Ta dalej swoje.
— Powiedziałam, że nie i nie męcz mnie więcej proszę. — Próbowałam na spokojnie dotrzeć do niej.
— Ale... — uniosła dłoń, by jej przerwać.
— Alies, czego do cholery nie rozumiesz w słowie „nie“? — podniosłam głos.
Miałam już dość. Chciałam stamtąd zniknąć. Obróciłam się na pięcie, by odejść. Jednak nie udało mi się to. Wpadłam na coś dużego i twardego. Ktoś złapał mnie za ramiona. Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam Bena, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Cholera jeszcze tego mi brakowało. Pod wpływem jego dotyku, moje serce zabiło mocniej.
— July wszystko w porządku? — zapytał powoli, uważnie lustrując moją twarz.
Wyrwałam się z jego uścisku bąkając szybkie 'przepraszam'. Wyminęłam go i udałam się w stronę oddalającej się grupy. Idąc usłyszałam jeszcze.
— July proszę cię, zrób... — nie udało się Alies dokończyć zdania.
— Alies odpuść. — Przerwał jej stanowczo Ben.
Reszty ich rozmowy nie słyszałam. Wyciągnęłam słuchawki i iPada, zatopiłam się w ukochanej muzyce i własnych myślach. Cholera, po co mi to wszystko było. Jaka głupia byłam godząc się wczoraj zagrać. Ostatnio wszystko się pogmatwało. Wszystko w środku mnie aż się trzęsie, by wykrzyczeć przyjaciółce w twarz, że nie mogę. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Mam szczerą ochotę zadzwonić do Toma by zabrał mnie stąd. Wiem, że to dziecinna ucieczka. Ale nie chce by zebrani tutaj byli świadkami mojej porażki. Ustawiam na swoją playliste, która jako jedyna jest teraz w stanie mnie jako, tako uspokoić. Są to utwory jednego wykonawcy. Który zainspirował mnie do przerzucenia się na skrzypce elektryczne.
**************************************
A.
CZYTASZ
Jedyny wyścig.
RomanceJuly. - Uczennica ostatniej klasy, szkoły średniej. Na co dzień spokojna dziewczyna, lecz to się zmienia, gdy tylko wjeżdża na tor. Ben- nowy uczeń w szkole, który przez przypadkowe zdarzenie wziął sobie na cel dręczenie July. Czy tych dwoje w końcu...