Jak zamknąć się w sobie

90 0 0
                                    

Dni mijały rudej osóbce na cwiczeniu walki. Praktycznie nie robiła nic po za tym. Napisała też do Henrego list, a ktorym informowała go, że wszystko jest w jak największym pożądku. Szkoda tylko, że nie była to prawda. Z każdym dniem dziewczyna stawała się coraz bardziej skryta, zamknięta w sobie, a przede wszystkim coraz bardziej agresywna. Nie przypominała już tej dawnej, roześmianej istoty o płomienno rudych zakreconych w sprężynki włosach, ktora byla miła i pomagała każdemu. Teraz za byle glupstwo czy błąd każda osoba w zamku mogła zostać obrzucona czasami mało cenzuralnymi słowami. Czekała teraz tylko na walkę z Kalormeńczykami na obrzeżach Archenlandii. Przygotowania się zakonczyły i jutro z rana mieli wyruszyć. Grace była zadowolona z tego, że będzie mogła się wyżyć. Miała też ochotę dopaść i poważnie poturbować wszystkich kalormeńczyków jakich mogła spotkać na swojej drodze.

Następnego dnia obudziła się o 4.30 i odrazu zabrała się do pracy. Umyła się, ubrała brązową suknie, a na nią kolczuge. Związała włosy w warkocza. Podpięła do pasa miecz i ruszyła do komnaty Piotra. Tam mieli się spotkać na ostatnią naradę. Otworzyła śmiało drzwi jego gabinetu. Kiedy weszła zobaczyłą czterech dowódcow, dwóch krasnoludów, Edmunda i Piotra. Zuzanny i Łucji nie było. Łucja dała by wszystko, żeby pojechać z nimi, ale mimo próśb, gróźb i błagań nie pozwolono jej. To było zbyt niebezpieczne dla takiej walecznej, ale jednak jeszcze małej królowej. Tak mówił Tumnus i cała reszta, a przecież oni na pewno chcieli dla niej dobrze. Zuzanna za to uważała, że damie takie coś nie przystoi. Więc została na zamku i wyszywała znowu jakieś chusty. 

Nadszedł czas pożegnań. Tylko, że Grace nie miała kogo żegnać. Przytuliła tylko delikatnie Łucję, która była teraz jedyną osobą która ją w miarę rozumiała. Skinęła głowa Zuzannie, która zachowywała kamienną twarz i rudej wydawało się, że nią gardziła. Widziała, jak mężowie żegnali swoje żony, które wypłakiwały morza łez idziała órzy tulili do siebie swoje dzieci. Wtedy coś ukuło ją głębowo w sercu, ale zaraz sięz tego otrząsnęła i odwróciła wzrok. Wsiadła na białego konia, poprawiła kołczan i strzały na plecach wzięła wdech, po czym ruszyła za Piotrem i Edmundem. Odwróciła się jeszcze raz i zobaczyła zalaną łzami czarnowłosą chłopkę. Rozpoznała w niej dziewczynę Edmunda. Poznała ją jakiś czas temu. Była wyjątkowo miłą i dobrze wychowaną dziewczyną. Miała tyle lat co Grace, czyli siedemnaście, niebieskie oczy i kobiece kształty. Ruda uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco, po czym ruszyła przed siebie. 

Jechali całą dobę. Najpierw jechali cały dzień przez przełęcz, potem przed pierwszymi lasami Archenlandii zrobili postój na noc. Rano byli już pod zamkiem. Grace popatrzyła na budowle że smutkiem. Na każdej z wierz widać było czarną horągiew. Ruda popatrzyła na nie ze smutkiem.
Po śmierci pięciu dworzan, ważnych gości królewskich, rodziców Grace i królowej Soffi wszyscy byli bardzo przygnęłbieni. Król nietylko stracił żonę, ale także jednego z synów. Wjechali do miasta. Król powitał ich w czarnych szatach i z posępną miną. Odwiedzili grób królowej. Następnego dnia odbyło się starcie.

Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz