● przygotowania

59 3 0
                                    

- Czy ktoś mógłby z łaski swej pomóc mi z tym? - Zuzanna była tego dnia wyraźnie poddenerowowana. 

- Spokojnie, już ci pomagam. - Aleister podszedł do niej szybkim krokiem i wziął z jej rąk ciężki pakunek. 

- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Mruknęła jeszcze coś o niekompetencji służących i ruszyła za nim, ku drzwiom wyjściowym. 

- No, jeszcze dwie godziny i będziemy gotowi do drogi. - odezwał się Piotr. Przyciągnął do siebie Nallanę i pocałował. Kobieta zachichotała, tak jakby była płochliwą nastolatką a nie poważną kobietą, królową. 

- Będę za tobą tęsknić. - pocałowała go jeszcze raz. 

- Tak jak ja za tobą. - pocałował ją jeszcze namiętniej. I już mieli się udać w nieco bardziej zaciszne miejsce zamku, kiedy przerwał im Edmund. 

- No gołąbeczki, ludzie tutaj próbują pracować więc uprasza się was udać gdzie indziej. Korytarz pałacu to raczej nie za dobre miejsce na starania się o nowego potomka. - po czym wybuchł głośnym śmiechem, bardzo zadowolony z tego co powiedział. Nallana i Piotr znów zaczęli się strasznie śmiać. Znajdująca się w ich towarzystwie Zuzanna rzuciła w Edmunda jakimś lekkim pakunkiem ale również zaczęła się śmiać. W kilka sekund później przyłączyła się do nic reszta towarzystwa. Rosa, Grace, Henry, Aleister i Łucja. Śmiali się razem, ciesząc się swoim towarzystwem. Przecież nie mogli wiedzieć, ale to ich ostatnie chwile razem. 

- Dobrze moi drodzy, wyśmialiśmy się za wszystkie czasy, w takim razie co powiecie na małe tańce wieczorem? W Małej sali. Nikt więcej, tylko my. - Łucja popatrzyła na nich uważnie. Wszyscy pokiwali głowami z aprobatą. 

- Przyprowadzisz go w końcu. - zapytała Grace. Henry przytulał ją od tyłu, trzymając dłonie na jej brzuchu. 

- Może. - odpowiedziała Łucja tajemniczo i odeszła w kierunku swoich komnat. 

Pozostali wymienili porozumiewawcze spojrzenia, uśmiechając się do siebie. 

*****

Z daleka słychać było dźwięki tradycyjnej, narnijskiej muzyki. Artyści grali ulubione utwory rodzeństwa, których trzeba przyznać, przez te lata uzbierało się całkiem sporo. Pary poruszały się na przygotowanym na świeżym powietrzu parkiecie, powoli i z gracją. Napawając się otaczającą ich muzyką, zapachami, atmosferą i  swoim towarzystwem. Dzieci udały się już na późno popołudniową drzemkę, więc Piotr i Nallana mogli w spokoju tańczyć i cieszyć się swoim towarzystwem. Królowa, nieco niższa od króla, opierała swoją głowę o jego tors. Oboje uśmiechali się delikatnie, trzymając swoje ręce splecione. 

Zuzanna tańczyła ze swoim ukochanym w znacznym oddaleniu. Tańcząc, wymieniali się pocałunkami, nie zważając na towarzystwo. Chociaż prawda była taka, że cała rodzina już dawno przyzwyczaiła się do ich nie gasnącego chociażby na jeden dzień romansu. Lubili Aleister'a, traktowali go jak członka rodziny. Najważniejsze dla nich było to, że Zuza w końcu była szczęśliwa. 

Edmund i Rosa tańczyli niedaleko Nallany i Piotra. Żywo o czymś rozmawiali, śmiali się i całowali od czasu do czasu. Byli uroczą i niezwykle dopasowaną parą. Ona kochała go najmocniej na świecie, on nie mógł wyobrazić sobie bez niej życia. Edmund pierwszy raz w życiu darzył kogoś tak głębokim uczuciem. 

Grace również tańczyła ze swoją ukochaną osobą. Razem z Henryk poruszali się powoli w rytm muzyki. Nie rozmawiali, nie przytulali się, nie całowali. Po prostu patrzyli sobie w oczy i uśmiechali się delikatnie do siebie nawzajem. Oboje myśleli o rodzinie, którą stworzą. O dziecku które miało pojawić się na świecie. O ich przyszłości. Tej wspólnej. 

Grace nie mogła uwierzyć w to, że właśnie tak potoczyło się jej życie. Że t o minęło tak strasznie strasznie szybko. Przecież dopiero co była tą waleczną, rudowłosą nastolatką. Przecież dopiero co ich poznała. A teraz co? Teraz żyli razem, tworzyli rodzinę. Każdy z nich miał osobę, którą kochał. Pałac tętnił życiem, kraj rozwijał się prawidłowo a po pałacowej podłodze codziennie słychać było stukot butów i tupot małych stópek. Śmiech, radość i szczęście. 

Przecież dopiero co widziała się z Aslanem. Ile to już? Prawie dwadzieścia lat? Tak. Tyle czasu bez przyjaciela powinno być udręką. Ale nie tym razem. Grace wiedziała, że kiedyś jeszcze się zobaczą. Kiedyś, kiedy nadejdzie odpowiedni czas. 

Tuż przed zachodem słońca w ich towarzystwie pojawiła się Łucja. Nie była sama. Trzymając ją za rękę, podążał za nią czarnowłosy chłopak. Miał też ciemniejsza karnację. Ubrany był w typowo narnijskie ubrania, uśmiechał się do nich nieśmiało. Kiedy stanęli na parkiecie wszystkie pary odwróciły się w ich kierunku, również uśmiechając się przyjaźnie. Muzyka dalej grała, jakby zapraszając do ponownego tańca. 

- Przedstawisz nas? - zapytał Piotr po przedłużającej się chwili milczenia. 

- Co?  A tak, jasne oczywiście. - Łucja spłonęła delikatnym rumieńcem. - To jest Rup. Mój ten no... chłopak. - obdarzyła ich wszystkich uroczym uśmiechem. 

- Miło cię poznać. - powiedziały Grace i Nallana w tym samym czasie. 

- Dobrze, że w końcu go przyprowadziłaś, obawiałam się już, że nigdy już nam go nie pokażesz. - Zuzanna zaśmiała się taktownie. 

- Nie wiem, czy pamiętasz Zuziu, ale pokazywać to sobie można zwierzęta w zoo a nie żywego człowieka. - odezwał się Edmund, również się uśmiechając. 

- Oj przecież wiesz o co mi chodzi. - Zuzanna przewróciła teatralnie oczami. - W każdym razie, witamy. 

- Może zatańczycie razem z nami? - odezwał się Piotr. 

- Myślę, że to dobry pomysł, prawda?

- Myślę, że tak. - Rup w końcu się odezwał. Jego głos był niski, jednocześnie bardzo melodyjny i przyjemny dla ucha. 

Wrócili na parkiet. Czarnowłosy tańczył wręcz wyśmienicie. Oboje z Łucją poruszali się w rytm muzyki, rozmawiając ze sobą o czymś po cichy. 

Można powiedzieć, że Rup przeszedł pierwsze spotkanie z rodziną królewską całkiem pomyślnie. Wszyscy wydawali się być zadowoleni nim i jego obecnością. Wszyscy, oprócz Henry'ego. Starał się zachować pozory, ale z drugiej strony widać było po nim, że coś jest nie tak. 

- Wszystko w porządku? - Grace dotknęła delikatnie jego twarzy i popatrzyła na niego uważnie. 

- Powiedzmy. - udzielił jej nieco wymijającej odpowiedzi. - Opowiem ci potem. - skinęła głową i oboje wrócili do tańca. 

Potem była uczta. Wszystko zakończyło się dwie godziny przed północą. Po tym czasie pary pożegnały się i rozeszły się do swoich komnat. 


******

Grace poszła się umyć i przygotować do snu. W tym czasie Henry leżał w łóżku i intensywnie nad czymś rozmyślał. Podniósł się do pozycji siedzącej, kiedy kobieta pojawiła się w komnacie. Rudowłosa usiadła na brzegu łóżka i popatrzyła na swojego partnera wyczekująco. 

- Więc?

- Znam go. 

- Kogo? Rup'a? - Grace wyraźnie się ożywiła. 

- Tak. Widziałem go. Pamiętam go aż za dobrze. 

- Chwila moment. - kobieta potrząsnęła głową. - Od początku. 

- Pamiętasz jak parę lat temu mieliśmy problemy z tymi dzikusami? Dowodziłaś wtedy, zgoniliśmy ich do puszczy, przegrali i odeszli. - rudowłosa przytaknęła. - Ty byłaś z jednej strony, a ja z drugiej. Tego wieczora, kiedy zabili mojego brata. On tam był. Pamiętam. Nie pomylę tej twarzy z żadną inną. 

- Na Aslana.... Pamiętam. Mieliśmy z nimi straszne problemy, brawie wtedy straciłam życie. Byli strasznie zaciekli. Skoro teraz on tu się pojawił to.. Myślisz że... - udzielił odpowiedzi zadziwiająco pewien, był niemalże pewien. 

- Tak. - słowo ciężko przeszło mu przez gardło. Wspomnienie tamtej dni napawało go czystym przerażeniem. 

Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz