Henry przybył

94 3 0
                                    

Następnego dnia Grace wstała wcześnie i odrazu zaczęła się przygotowywać. Z szafy wyciągnęła kilka sukien: czerwoną z rękawami 3/4 i gorsetem bardzo rozkloszowaną, zieloną z długimi rękawami i jesz że bardziej rozkloszowanym dołem, czarną z również długimi rękawami średniej głębokości  dekoldem i haftowanymi złotymi wzorami oraz żółtą z białymi wstawkami. Przy pomocy słóżby wybrała czarną. Idealna do żałoby, pomyślała pochmórnie. Dwie driady zacisnęły jej gorset i zajęły się włosami. Ułożyły je w dwa warkocze, potem splotły je z tyłu razem tworząc coś na kształt małego koczka. Na rude włosy założyły delikatną ozdobę i chciały jeszcze zaproponować Grace naszyjnik, który dostała od Piotra ale dziewczyna odmówiła. Nie wiedziały dlaczego. Potem zielonooka zrobiła sobie makijaż składający się z pudru, który zasłonił trochę jej piegi, czerwonej szminki i tuszu do rzęs. Dziewczyny poszły i Grace przeglądała się teraz w lustrze. Uśmiechnęła się smutno do swego oblicza. W tym momencie do komnaty weszła jedna z dam dworu.

-Grace? Henry już przyjechał.

-A więc czas iść. Już schodzę.

Wyszła przed dziedziniec pałacu, gdzie właśnie z konia zsiadał Henry. Wyglądał bardzo zachęcająco. Jego brązowe włosy były delikatnie rozmierzwione a oczy patrzyły ciekawie i radośnie.
Kiedy tylko zsiadł z konia rozłożył ramiona w które ruda bez zastanowienia wpadła.

-Henry..

-Cześć kochanie. - uśmiechnął się słodko.

-Na Aslana tak dawno cię nie widziałam. Chodźmy do środka.
Przywitał się z rodzeństwem i Ruda zaprowadziła go do jego komnaty.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Chłopak rozejrzał się i zauważył jej podobiznę. Wzią ją do ręki.

-To jest najpiękniejsze. - podeszła do niego.

-Cieszę się, że się podoba. - uśmiechnęła się i mocno pocałowała. - Pójdziemy się przejść?

-Czemu nie? - uśmiechnął się po czym ona złapała go za rękę. Wybiegli razem z zamku i przeszli do jej ulubionego miejsca w ogrodzie.
Było to tajemnicze miejsce w rogu ogrodów. Stała tam drewniana altana opleciona przez bluszcz. Wszędzie rosły krzaki białych żółtych i czerwonych róż. Przepływał tamtędy też strumyk.

-To moje ulubione miejsce. Przychodziłam tu zawsze. W chwilach radosnych i smutnych. Zwłaszcza wtedy kiedy umarli rodzice.. - tu posmutniała i się zatrzymała.

-Rudzielcu.. - przytulił ją od tyłu. - Wciąż jesteś smutna?

-A jak myślisz? Oczywiście, że tak. Czasami mam wrażenie, że to nigdy się nie wydarzyło. Że oni nadal mieszkają w naszym domku i czekają na moje odwiedziny. - z jej oczy zaczęły sączyć się łzy.

-Wiesz, że ci współczuję?

-Tak, dobrze wiem. - odwróciła się do swojego chłopaka i się uśmiechnęła. - Pospacerujmy chwilę i wracajmy. Dobrze?

Tego dnia ustalono też, że ze względu na powrót do zdrowia Nallany w dwudziestedrugie urodziny króla odbędzie się ślub.

Ja wiem, wiem, że rozdział jest zły i krótki i wogóle, ale jestem w trakcie pisania bardzo ważnego i bardzo uroczystego. Także, wybaczcie mi tę zniewagę.

Do następnego
pannaGranger


Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz