Po burzy zawsze wychodzi słońce

242 3 0
                                    

-Pani? - Zuzanna zerwała się z łóżka i krzyknęła.

-Przepraszam. Wystraszyłaś mnie. Coś się stało? - na jej twarzy widać było zmęczenie. Nie spała już trzy noce. Dokładnie tyle dób Grace była nieprzytomna. Żyła, to pewne, ale nikt nie mógł przewidzieć co będzie dalej.

-Przyjaciółka panującego rodzeństwa, Lady Grace obudziła się. Śmierć już jej nie zagraża. - mówiła to że szczerym uśmiechem, ponieważ wszyscy na zamku, a i w całej Narnii  martwili się o zdrowie i życie Rudowłosej. Była ona bowiem życzliwa, pomocna i nie wynosiła się nad innych. Była poprostu wspaniałą młodą kobietą.

-Co? Ależ to wspaniale! Muszę do niej iść. - i już miała wychodzić, kiedy dziewczyna złapała ją za nadgarstek i zaczęła się śmiać.
Zuzanna popatrzyła na nią zaskoczona.

-Zuzanno jesteś w koszuli nocnej! - znowu wybuchnęła śmiechem i podała jej jasnogioletową suknię i resztę ubrań. Chciała również upiąc jej włosy w jakiegoś fantazyjny kok, ale Zuzanna wyrwała się jej i pobiegła do małego szpitala.
Reina, bo tak nazywała się obecną tutaj służąca, a jednocześnie dwórka odprowadziła ją wzrokiem i pokręciła że śmiechem głową. Od pewnego czasu była z nią na "ty", ale często o tym zapomniała. Reina uwielbiała bronzowowłosą towarzyszkę rozmów i zabaw.

Królowa Zuzanna wbiegła do sali otwierając drzwi na ościerz. Obok łóżka stał Piotr, a na meblu siedzieli Edmund i Łucja. Grace siedziała oparta o bogato haftowane poduszki i głośno się z czegoś śmiała. Starsza Pevensie podbiegła do łóżka i mocno ją przytuliła.

-Kochanie, tak się cieszę! - powiedziała kiedy się od niej oderwała.

-Też się cieszę.
Rozmawiali przez dobre dwie godziny. O tym co się działo na zamku kiedy była nieprzytomna, ale też o sprawach państwa i swoich własnych. Zuzanna powiedziała Rudej o szacie którą dla niej wychawtowała, a Łucja zadeklarowała się przy pomocy w robieniu wianków.

Po dłuższej chwili milczenia z jego strony Edmund się odezwał napotykając wymowne spojrzenie brata.

-Chodź Zuza, nauczymy Łucję strzelać z łuku.

-Co? Ale dlaczego dzisiaj? - Edmund popatrzył na nią, potem na Piotra i Grace.

-A, no tak, oczywiście! Chodź Łusiu. - złapała małą za rękę i razem z Edziem wyszły z komnaty.
Rudowłosa zaczęła się szczerze śmiać.
-Co oni kombinują?

-Nie wiem. - uśmiechnął się blado

-Jak tam z Nallaną? - poruszyła dwa razy brwiami w górę i w dół.

-Dobrze. Chyba, ale nie chcę teraz rozmawiać o niej, tylko o tobie. Grace ja nie powinienem Cię tam zostawiać. Wybacz, ja...

-Ciii - przerwała mu i uśmiechnęła się pokrzepiająco - Nie muszę Ci nic wybaczać, bo nic złego nie zrobiłeś.

-Bałem się.

-Ja też. Ale teraz jest już wszystko dobrze. Żyje i zawsze z tobą będę. Do końca.
Nic nie mówił. Mocno ją przytulił. Trwali tak, aż jego towarzyszka nie usnęła. Wtedy oderwał się od niej, okrył szczelnie kocem i krótko pocałował w usta.

~*~

Nallana czekała na Piotra w tym samym miejscu co zawsze. Przychodzili tu codziennie odkąd się poznali. Odkąd jednak Grace była nieprzytomna mało było w nim życia nie śmiał się i nie rozmawiał za dużo.
-

Nalli? - Piotr podszedł do niej i mocno ją przytulił.
-Tak. Miło cię widzieć. - złączyła ich usta w pocałunku.
Piotr był zchokowany takim obrotem spraw i nie wiedziła, czy się jej wybrać, czy trwać w tym niespodziewanym pocałunku. Po namyśle wybrał to...

Witam państwa w kolejnym rodziale. Dzisiaj jest on dużo krótszy od pozostałych ale taki wyszedł. Jeżeli ktoś faktycznie to czyta to dzięki i wybaczcie ortografie.

Do następnego
pannaGranger

Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz