Rozmowa

173 3 0
                                    

Minął miesiąc. Za około dwa dni mieli dobić do portu w Felimacie. Ruda leżała w hamaku. Spała. Przynajmniej tak wydawało się każdemu który wychodził i wchodził do pomieszczenia. Odwruciła się w stronę ściany, a z jej oczu popłynęła samotna łza. Weź się w garść. To była jedyna myśl jaka przechodziła jej przez głowę. Musi wziąść się w garść. Nie może się załamywać. Chociaż Zuza, jej najlepsza przyjaciółka ją odtrąciła. Trudno. Wstała z dotychczasowego miejsca i wyszła. Powitał ją świeży, ożeźwiający wiatr. Na pokładzie zobaczyła około pięć osób i jedną osobę na bocianim gnieździe. Przywitali ją cicho, na co odpowiedziała. Grace wspięła się drabinką ze sznura, tak, że była na wysokości żagla. Popatrzyła na niebo. W niektórych miejscach widać było już prześwitujące przez chmury pomarańczowe i żółte promienie słońca. Z rozmiarzeniem popatrzyła przed sobie. Nie wiem, o czym myślała. Wpatrywałaby się w dal jeszcze długo, ale usłyszała głos Eda.

-Hej, możemy pogadać? - zawołał z desek pokładu.

-Jasne, już schodzę. - mówiąc to zjechała zręcznie na dół po linie którą miała pod ręką.

-Wow. Nawet ja tak nie umiem. - powodział kiedy zeskoczyła na nogi dokładnie metr od niego.

-Widzisz. Mogłabym być Panią kapitan. - zaśmiali się oboje. - o czym chciałeś pogadać?

-Tak poprostu. - popatrzył w innym kierunku próbując uniknąć jej wzroku.

-Przecież widzę. - popatrzyła na niego uważnie obejmując jego twarz w obie dłonie. - Co się dzieje?

-No bo eee...chodzi o to, że... Jasna cholera, po pierwsze co jest z Zuzą, po drugie jak jej pomóc, po trzecie  GRACE MAM DZIEWCZYNĘ!! - to ostatnie wykrzyczał, jakby dusił to w sobie od dłuższego czasu. W efekcie ściągnął na siebie spojrzenia tych kilku osób znajdujących się teraz na pokładzie.

-Naprawdę? GRATULUJĘ!! - wykrzyczał to ze śmiechem siadając na ławce i go przytulając.

-Tak tylko potrzebuje pogadać.

-Dawaj. Oczywiście o niej. - Grace skrzyżował nogi tak, że żadna z nich nie dotykała desek pokładu i odwruciła się do niego przodem.
Więc Edmund opowiedział jej.

-Jeju, jaka to romantyczna historia. - Ruda popatrzyła gdzieś w dal z rozmnażaniem.

-Tak. Starałem się jak mogłem, żeby było romantycznie. - uśmiechnął się. - A ty? O czym teraz myślisz?

-O tym, że za dziesięć lat weźmiecie ślub, a ja będę się zajmować czwórką waszych dzieci. - delikatnie się do niego uśmiechnęła.

-No wiesz co? Ale w sumie...-w tym momencie zaczął ją łaskotać. Śmiała się na cały statek, ale i tak większość załogi spała kamiennym snem.

-A mogę chociaż poznać jej imię? - zapytała kiedy znów usiedli na swoich dotychczasowych miejscach.

-Rivtadera. Ma czarne jak smoła włosy i niebieskie, głębokie oczy. Ma też wspaniały charakter, rozumie mnie...

-Wpadłeś po uszy.

~*~

Piotr leżał w hamaku rozmyślając o swojej ukochanej. Nallanie. Tęsknił za nią, bo nie widział się z nią prawie trzy miesiące. Próbował ją namówić na tą podróż, z resztą podobnie jak Grace, ale wolała zostać na zamku. Miało ich nie być około siedem miesięcy. W tym czasie władze sprawowali razem wszyscy doradcy, ale nad bezpieczeństwem czuwał król Luna. Rodzeństwo Pevensie mu ufało, i wiedziało, że nie zrobiłby niczego, co mogłoby Narnii zaszkodzić.
Wracając do Nallany. Dwudziestolatek myślał o niej każdej nocy, kiedy się budził miał przed oczami jej śmiejącą się twarz. Miał też wyrzuty sumienia, ponieważ zostawił ją, kiedy ta była jeszcze w żałobie po stracie rodziców.
Z Zuzanną też nie działo się dobrze. Nie widywali się prawie wogóle, a kiedy już, to ta tylko ze smutkiem odwracała głowę. Czasami widział w jej oczach łzy. Nie miał pojęcia, co mógł dla niej zrobić.
Z rozmyślań wyrwał go głośny śmiech Rudej. Uśmiechnął się sam do siebie. Chociaż ona cieszyła się z życia i była radosna. Po kilku minutach postanowił wstać. Umył się, ubrał i wyszedł z pomieszczenia kierując się na pokład. Powitały go jasne promienie słońca, żeśkie powietrze i ukłony ludzi z załogi. Zobaczył, jak Grace ucieka przed Edmund, który z uśmiechem na twarzy ją gonił. Tylko jak można uciakać, skoro są na statku? Ruda już dawno opanowała tą sztukę. Jeżeli się jest równie wytrzymałym jak ona i biega się równie szybko można uciekać w nieskończoność w te same miejsca. Na około całego pokładu, przemykając między najróżniejszymi rzeczami. Po pewnym czasie przeciwnik się męczył, co dawało wygranął. Wtedy wystarczyło tylko wejść gdzieś wysoko i śmiać się ze zwycięstwa.
Tak też zrobiła Grace. Była już w połowie drogi na szczyt największego masztu, kiedy Edmund zawołał.

-Odpadam, wygrałaś! - zawołał i oparł się o też że maszt ciężko dysząc i ocierając pot z czoła.

-Hah! A nie mówiłam? - Rudowłosa popatrzyła na niego triumfalnie i sprawnie zjechała po linie. Wylądowała tuż przed Piotrem, który obserwował całe zdarzenie z uśmiechem na ustach.

-Piotruś! - rzuciła mu się na szyję i mocno uściskała.

-Ciebie również miło widzieć. - odwzajemnił uścisk. - Wiedzę, że jak zawsze niezwyciężona. - zaśmiał się kiedy go puściła i skinął głową w stronę Eda.

-No oczywiście. Jak zawsze. Felimata za dwa dni?

-Mniej więcej. Cześć Edziu! - podeszli do młodszego z braci.

-Hej.

-Widzieliście gdzieś Łucje?

-Może jeszcze śpi? - zapytał Edmund

-No co ty? Śpi? Przecież ona wstaje zawsze o piątej, góra siódmej. Chodźcie. - Ruda szybkim krokiem ruszyła do drzwi prowadzących do jednej z kajut.

-Gdzie idziesz? - Piotrek ruszył za nią.

-Idę znaleźć Łusie.

Rozdział krótki i taki średni, ale mam teraz coraz mniej czasu. Mam nadzieje, że wybaczycie. Nie wiem kiedy będzie następny, ale najprawdopodobniej w sobotę.

Do następnego
pannaGranger

Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz