*2*

786 90 19
                                    

Przez godzinę chodziłem ulicami North Bondi i myślałem o tym wszystkim.

O tym, jak Andy się zmienił.

Okej, spędziliśmy że sobą raptem jeden dzień, do tego niecały, ale wiedziałem, że zaszła w nim zmiana. Czułem to. Nie jest taki jak kiedyś.

Boli mnie to...

Tak, ludzie się zmieniają. To normalne. Tymbardziej, że minęło prawie sześć lat, ale... Nawet w najśmielszych snach nie przyszłoby mi do głowy, że będzie trzymać mnie na dystans. Że będzie unikał mojego wzroku i że...

Przestanie mnie kochać.

To tak cholernie boli. Myśl, że osoba, którą kochasz nad życie i która mówiła to samo, teraz już tego nie czuje. Jesteś dla niej nieważny.

Nie jesteś ważny tak, jak kiedyś ani tak, jakbyś chciał być.

W końcu wróciłem do hotelu, w którym się zatrzymałem. Wynająłem jednoosobowy, niewielki pokoik, który miał mi posłużyć tylko na kilka nocy, gdyż myślałem, że Andy z chęcią mnie do siebie weźmie. Pomyliłem się.

Położyłem się na łóżku i spojrzałem w sufit. Chwilę później mój telefon zawibrował. Wyciągnąłem go z kieszeni i przeczytałem wiadomość.

Od: Fovvs :*
Masz gdzie się zatrzymać?

Dostałem SMSa od Andy'iego. Ma mój numer... Miał go przez te wszystkie lata, a mimo to nie napisał, nie zadzwonił...

Chciałem to zrobić, chciałem się do niego odezwać, ale podczas naszego pożegnania powiedział mi, że mam tego nie robić. W głębi duszy liczyłem na to, że on to zrobi, ale przez cholerne sześć lat nie dostałem żadnej wiadomości.

Do: Fovvs :*
Ty się o mnie nie martw.

Nie wiedziałem co innego odpisać. Byłem na niego zły, chociaż nie miałem jakiegoś szczególnego powodu do złości. Może to nie była złość? Może po prostu czułem do niego żal, gdyż mnie nie kocha?

Blodnyn nie odpisywał dłuższy czas, jednak w końcu przyszła wiadomość od niego.

Od: Fovvs :*
Nie rób sobie jaj. Masz gdzie się zatrzymać? Nie możesz spędzić nocy na ulicy.

Okej, ta wiadomość sprawiła, że zrobiło mi się miło.

Martwi się o mnie? Może to coś znaczy? Może nie jestem mu jednak aż tak obojętny?

Znowu nie wiedziałem co odpisać. Z jednej z strony chciałem mu powiedzieć, że wszystko dobrze i że nie musi się martwić, ale z drugiej zaś... Chciałem sprawdzić, czy naprawdę się martwi. Czy się mną przejmie.

Do: Fovvs :*
Spoko, w mieście jest dużo wygodnych ławek.

Wysłałem wiadomość i dosłownie po kilku sekundach dostałem odpowiedź.

Od: Fovvs :*
Nie pierdol. Gdzie jesteś?

Do: Fovvs :*
Chuj cię to.

Tak, to co zrobiłem było dziecinne, ale naprawdę chciałem sprawdzić jak zareaguje.

Kocham go, do cholery, a on podczas spotkania traktował mnie jak powietrze. Nawet świadomość, że on może mnie już nie kochać nie sprawia, że ja przestaję kochać go.

Jeszcze siedem, osiem lat temu nie pomyślałbym, że można się tak bardzo w kimś zakochać.

Od: Fovvs :*
Gdzie jesteś, do cholery jasnej?!

Widząc jego wiadomość mimowolnie się uśmiechnąłem. Może to coś znaczy?

Postanowiłem na to nie odpisywać, bo nie wiedziałem co.

Leżałem na łóżku i patrzyłem w sufit. Myślałem o tym, co mogło się stać, że Andy tak się zmienił. Co się do tego przyczyniło? Ludzie przecież nie zmieniają się bez powodu.

Mam tylko nadzieję, że chłopak nie wpadł w tarapaty, bo po nim idzie się wszystkiego spodziewać.

Po kilku minutach mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz - dzwonił Andy. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy odebrać, aż w końcu to zrobiłem.

- Hal...

- Gdzie ty do kurwy jesteś?! - wykrzyczał chłopak, przerywając mi - Śpisz w mieście na ławce? Czy ty jesteś nienormalny?

- Zluzuj, ławki są wygodne - powiedziałem, na co prychnął cicho - Dam sobie radę.

- Gdzie jesteś? - zapytał, prawdopodobnie wstając przy tym z łóżka - Przyjadę po ciebie. Załatwię ci jakiś hotel czy coś.

No tak... HOTEL. Nie zaproponował, że weźmie mnie do siebie. Czemu miałby?

Ale mimo wszystko się mną przejmuje. To musi coś znaczyć!

- Nie ważne - powiedziałem krótko, po czym miałem się rozłączyć, jednak blondyn zaczął mówić.

- To, że jest ciepło nie oznacza, że możesz spać gdzieś w mieście na cholernej ławce. Nie masz kasy na hotel czy co?

- Jezu, debilu. Jestem w hotelu - powiedziałem lekko zły, po czym zapadła cisza.

Leżałem patrząc w sufit. Nie wiedziałem czy mam się rozłączyć czy czekać, aż Fowler coś powie. Cisza trwała dosyć długo, jak dla mnie.

- Dobra - westchnął z wyczuwalną ulgą, jednak zaraz po tym dodał obojętnie - Fajnie, że wszystko jest ok.

"Fajnie, że wszystko jest ok"... Powiedział to tak strasznie obojętnie. Czemu? Jeszcze przed chwilą martwił się czy mam gdzie spać. O co mu chodzi? Co on robi i jaki ma w tym cel?

- Ta, zajebiście - skomentowałem sucho, po czym szybko się rozłączyłem.

Znowu to zrobił... Wystarczyło, że powiedział coś z obojętnością w głosie, a mi zrobiło się cholernie przykro.

Przez chwilę miałem nadzieję, że mu na mnie zależy. Może tylko udawał. Może zadzwonił, bo tak wypadało?

Nie wiem, nic nie wiem. Jestem zły, bo czuję tak cholerną niemoc. Jestem bezsilny.

Boję się, że on naprawdę mnie nie kocha. Że mu na mnie nie zależy i tylko marzy o tym, żeby mnie tu nie było.

Kiedy jesteśmy sami | Randy 2 ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz