*24*

851 107 59
                                    

- Nie wiem czy dobrze zrobiłeś... - Spojrzałem na Andy'iego niepewnie – Może powinieneś z tym poczekać... Tym bardziej, po tym co wczoraj zrobiłeś...

- Rye... - Blondyn spojrzał na mnie nerwowo – Błagam, nie sprawiaj, żebym żałował tego, co postanowiłem.

- Ale on ma rację – Wtrącił się Dylan – Chyba podjąłeś tą decyzję zbyt pochopnie.

- A kiedy według was powinienem to zrobić, co? – zapytał Fowler z irytacją – Jak długo mam ją jeszcze oszukiwać?

Zerknąłem na Walsh'a, który także na mnie spojrzał. Żaden z nas się nie odezwał, bo żadne słowa nie wydawały się w tamtym momencie odpowiednie.

Andy miał rację – im dłużej będzie oszukiwał Kaylę, tym gorzej ona później to zniesie. Już wystarczająco długo była wodzona za nos i oszukiwana. Przyznam, na początku za nią nie przepadałem – głównie dlatego, że była narzeczoną Andy'iego, ale dziewczyna jest naprawdę miła i serdeczna. Nie zasłużyła na to, co ją spotkało.

Fowler postukał nerwowo paznokciem w blat stołu, po czym zaczął krążyć po kuchni. Bawił się nerwowo palcami i błądził wzrokiem po podłodze, suficie i ścianach.

- Kurwa... - odezwał się po dłuższym czasie, zatrzymując się i chowając twarz w dłoniach – Może faktycznie za bardzo się pospieszyłem?

- Nie – odparł szybko Dylan – Już wystarczająco długo wszystkich oszukiwałeś.

- Nie pomagasz – Blondyn zmierzył go wzrokiem, na co brunet jedynie wzruszył ramionami.

- Andy, dasz radę – Podszedłem do niego i położyłem dłoń na jego ramieniu – Prędzej czy później musiałbyś jej wszystko powiedzieć.

- Będziesz ze mną? – Spojrzał mi błagalnie w oczy – Nie chcę być z nią sam na sam.

- No nie wiem... - powiedziałem niepewnie, drapiąc się nerwowo po karku – Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Proszę – wyszeptał, po czym objął mnie w pasie, uniósł głowę i spojrzał mi w oczy – Będzie mi raźniej, a sprawa, jakby nie patrzeć, dotyczy także ciebie.

- No... Niech będzie.

- Dziękuję – Westchnął z ulgą, po czym przytulił się do mnie, zamykając oczy.

Przytuliłem go mocno, chcąc dodać otuchy i wsparcia, którego tak bardzo potrzebował.

- Będę trzymać za was kciuki – powiedział Dylan, wstając z krzesła – Rye, daj znać jak poszło.

- Już idziesz? – zapytałem, zerkając na bruneta.

- Tak – Pokiwał głową – Nie chcę przeszkadzać.

- Możesz zostać, jeśli chcesz – Wtrącił Andy, także zerkając na chłopaka – Kac cię jeszcze trzyma, więc lepiej będzie, jeśli się położysz i odpoczniesz.

- Na pewno? – zapytał niepewnie, a Andy kiwnął głową.

- Możesz iść do mojej sypialni – powiedziałem, a Dylan uśmiechnął się z wdzięcznością i po chwili już go nie było.

Andy spojrzał mi w oczy, po czym uśmiechnął się, starając się zrobić to jak najszerzej. Westchnąłem cicho, wiedząc, że jego uśmiech jest strasznie sztuczny i wymuszony.

- Boję się, jak zareaguje... - Wyznał, patrząc na mnie.

- Będzie dobrze, tak? – Przytuliłem go mocno, a on wtulił się we mnie.

- Tak – Pokiwał lekko głową - Miejmy nadzieję.

***

Siedziałem na kanapie i patrzyłem na Andy'iego, który chodził w tą i z powrotem, pocierając nerwowo swoją twarz. Chciałem jakoś podnieść go na duchu, ale prawda jest taka, że nic, co bym powiedział nie poprawiłoby mu humoru.

Kiedy jesteśmy sami | Randy 2 ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz