*4*

759 93 36
                                    

Nie, nie, nie! To nie może być prawda! Andy nie może mieć narzeczonej! Nie może być zaręczyny!

To znaczy, może, ale ze mną, a nie jakąś lafiryndą.

- To miło z twojej strony, że odwiedziłeś starego znajomego - Zwróciła się do mnie dziewczyna.

- Em, tak... - Podrapałem się nerwowo po karku, starając się za wszelką cenę nie patrzeć na Andy'iego.

- Zostajesz na dłużej? - Wskazała na walizki leżące w rogu.

- Ja, nie - powiedziałem szybko - Ja...

- Tak - przerwał mi nagle blondyn - Przecież nie masz, gdzie się podziać.

- Wynajmę pokój w jakiś hotelu - Spojrzałem na niego, starając się ukryć ból i smutek, kierując się przy tym w stronę wyjścia - Dam sobie radę.

- Zostań - odezwała się nagle rudowłosa - Jak co sobotę robimy sobie z Andy'm maraton filmowy. Miło będzie, jeśli zostaniesz.

- Ja... - Spojrzałem na nią niepewnie. Dziewczyna uśmiechała się życzliwie, co sprawiało, że nie wiedziałem, co mam myśleć.

Czemu nie mógł znaleźć sobie jakieś zołzy? Taką łatwiej byłoby zepchnąć z klifu lub pod auto.

- To jak? - Na jej twarzy nadal gościł uśmiech - Będziesz mógł wybrać film.

- No... - Patrzyłem na nią niepewnie.

- No dajesz! - Uśmiechnęła się szeroko.

- No dobra - westchnąłem zrezygnowany.

Maroton zaplanowaliśmy na godzinę ósmą wieczorem, więc mieliśmy cały dzień. Kayla pojechała na uczelnię, bo jak się okazało, studiuje zaocznie psychologię. Andy sprzątał, a ja, nie chcąc narazić nas na krepującą ciszę, siedziałem w pokoju gościnnym, w którym miałem "zamieszkać".

Nie byłem przekonany do zostania u niego. Nie chciałem sprawiać problemu, ale nie tylko o to chodziło. Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać Andy'iego w towarzystwie Kayli. Dziewczyna wydawała się być naprawdę miła, ale myśl, że jest jego narzeczoną sprawiała, że nie potrafiłem spojrzeć na nią jak na dobrą znajomą czy przyjaciółkę. Zabrała mi Andy'iego, a ja nie umiałem się z tym pogodzić.

Leżałem na łóżku patrząc w sufit, kiedy nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Uniosłem lekko głowę i moim oczom ukazał się niewysoki blondyn.

- Mogę? - zapytał niepewnie, a gdy usiadłem i pokiwałem lekko głową, wszedł do środka - Jak się czujesz?

- Dobrze? - Zdziwiłem się - Czemu pytasz?

- Tak tylko - Wzruszył lekko ramionami, po czym podszedł do łóżka i usiadł koło mnie - Wiem, że cała ty sytuacja... W sensie... Ja i Kayla...

- Mhm - Przerwałem mu, bo widziłem, że był strasznie zmieszany - Nie musimy poruszać tego tematu.

- Tak, ale... - Spojrzał mi niepewnie w oczy - Nie jesteś zły?

Najpierw mnie ignorowałeś. Później nie pozwoliłeś mi wyjechać, powiedziałeś, że nie chcesz mnie stracić, a później okazało się, że masz narzeczoną. Nie, kurwa. Nie jestem zły.

- Nie - odpowiedziałem obojętnie - Ułożyłeś sobie życie. Miałeś do tego prawo.

Kłamałem. Kłamałem patrząc mu w oczy. Czułem się okropnie, tak strasznie źle. Nie powinienem go okłamywać, ale czy powiedzenie prawdy cokolwiek by zmieniło? Nie sądzę.

Chłopak słysząc moje słowa spiął się lekko, a ja nie wiedziałem czemu. Był jakiś dziwny. Znaczy, od początku był dziwny, ale w tamtym momencie już w szczególności.

Kiedy jesteśmy sami | Randy 2 ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz