*27*

663 89 27
                                    

Patrzyłem jak łysol otwiera jedną z cel w areszcie i starałem się ignorować złośliwe komentarze na mój temat, które wypowiadane były przez osoby w innych izbach więziennych.

Dotyczyły one głównie mojego wieku – „Tym młodym to już się w dupach poprzewracało... Żeby w tym wieku pchać się do paki...". Ta, jakby wylądowanie w areszcie dziesięć lat później byłoby czymś lepszym...

Gdy tylko aspirat otworzył celę, dosłownie mnie do niej wepchnął. Następnie podszedł do mnie, spojrzał mi w oczy ze złośliwością i wyższością, po czym złapał brutalnie za moje nadgarstki i szarpnął nimi. Syknąłem cicho czując przeszywający ból, a on uśmiechnął się kpiąco. Po chwili odpiął kajdanki, patrząc na mnie tak, jakby wyświadczał mi wielką przysługę.

- Miłej nocy – powiedział z wrednym uśmieszkiem, chowając kajdanki do tylnej kieszeni spodni.

Spojrzałem mu zły w oczy, a on jedynie wyszczerzył się jeszcze bardziej. Dosłownie sekundę później wyszedł z celi, zamknął kraty z hukiem i je zakluczył. Zerknął na mnie po raz ostatni, pokazując mi przy okazji najbardziej chamski uśmieszek, na jaki było go stać, po czym zniknął z mojego pola widzenia.

- No, młody – odezwał się nagle mężczyzna, który znajdował się w celi naprzeciwko mojej – Coś narobił?

Westchnąłem cicho, spoglądając w jego kierunku. Miał mniej więcej czterdzieści lat, jednak jego czarne jak smoła włosy wskazywały na to, że mógł być młodszy. Miał brązowe oczy, a urodą bardzo przypominał Włocha.

- No, opowiadaj... - zaśmiał się cicho, opierając się o kraty i patrząc na mnie uważnie – Ten cały Giorgio De coś tam rzadko kiedy jest dla kogoś taki oschły. Hm... Tak właściwie to chyba pierwszy raz go takiego widziałem.

- Znasz De Luce? – zapytałem, unosząc lekko brew.

- Tak – odparł z lekkim uśmieszkiem – To mój dobry znajomy. Jest naprawdę w porządku.

Mimowolnie prychnąłem cicho. Co jak co, ale jakoś nie potrafiłem wyobrazić sobie tego łysola w wersji „w porządku".

- Musiałeś naprawdę nieźle przeskrobać...

- Ta... - odparłem cicho, rozglądając się po celi.

Przy jednej ścianie stało małe, na pewno niewygodne, łóżko, a naprzeciwko niego mała i od dawna nieczyszczona toaleta. Zacisnąłem usta i przetarłem twarz dłońmi bojąc się tego, jak długo będę musiał siedzieć w celi.

Zebrałem się w sobie, po czym podszedłem do łóżka i na nim usiadłem. Zerknąłem na faceta, który ciągle na mnie patrzył. Nie odrywałem wzroku od jego oczu, mając nadzieję, że ten się speszy i sam to zrobi, ale to nie nastąpiło.

- Czego, kurwa? – zapytałem ostrzej niż chciałem.

- Uhuhu – Pomachał ręką, robiąc gest, jakby się poparzył – Ostry charakterek widzę.

- Nie bez powodu Giorgio go tak potraktował – odezwał się nagle ktoś z celi obok mojej – Stawiam na narkotyki.

- Nie – Włoch pokręcił głową, patrząc na mnie z uśmieszkiem – Musiało pójść o coś mocniejszego.

- Skąd wiesz? – przemówił ponownie drugi głos, którego właściciela nie byłem w stanie zobaczyć.

- Bo go widzę – Spojrzał mi przenikliwie w oczy – Może kogoś zabił?

Wiedziałem, że mężczyźni chcą mnie sprowokować, jednak słysząc uwagę o zabiciu kogoś mimowolnie się spiąłem, co nie umknęło uwadze czarnowłosemu.

Kiedy jesteśmy sami | Randy 2 ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz