Tak więc moja ochrona trwała już trzeci tydzień. Można powiedzieć, że spędziłam z nim co raz więcej czasu. Na początku oczywiście, przeszkadzało mi to, ale teraz mogę stwierdzić, że w grę wchodziło przyzwyczajenie.
Co jakiś czas działała impulsywnie i sama się karałam za tą przewidywalność, właśnie zachowywałam się jak większość populacji. Czasami beztrosko rozmawiałam na tak naprawdę, nie potrzebne nikomu tematy. Mojej uwadze nie ukrył się fakt, że kiedy spędzałam czas z Veronicą, ta w niektórych momentach bacznie mi się przyglądała i pytała o w ogóle nie pasujące tematy do rozmowy, jaki i często zapisywała to co mówiłam albo zrobiłam w danym momencie. Z "złym" chłopcem nigdy czegoś takiego nie było. Można powiedzieć, że dogadywałam się bardziej z Hendersonem.
Dzisiaj była sobota, a to oznaczało, że za ponad miesiąc wróci mój tata z misji. Nie dało się tego nawet nie zauważyć, bo mama z każdym dniem była co raz bardziej wesoła i nikogo nie torturowała różnymi modlitwami przed posiłkiem, a takowe istniały odkąd ojciec wyjechał.
Czytałam fascynującą pracę dyplomową dotyczącą filozofii Homera, gdy bez żadnego uprzedzenia drzwi of mojego pokoju się otworzyły, a w nich pojawił się Michael.
- Wchodzisz jak do siebie. - stwierdziłam, gdy przeniosłam wzrok znad kartki.
- Ubieraj się. - zignorował moją uwagę i oparł się o framugę drzwi.
- Przecież jestem ubrana.
- Chodzi mi do wyjścia. - przewrócił oczami. - Przejedziemy się.
- Niby po co?
- Zaufaj mi, będzie fajnie.
- Nie mam powodów żeby ci ufać. - dotknął dłonią swojej klatki piersiowej i wyglądało jakby to go zabolało. - A muszę?
- Tak, za pięć minut przy samochodzie.
Powiem tyle, że przez niego psują mi się plany dnia, nie tego dnia pije dane herbaty, mam spore przesunięcia do danych czynności, a poza tym ostatnio spóźniłam się do szkoły. W pewnym sensie zostałam zdemoralizowana, a to było nie do przyjęcia.
Jednak zauważyłam pewną rzecz, kiedy zazwyczaj przebywałam z chłopakiem i spotkałam różnych brudnych rzeczy, moje dłonie nie były według mnie czarne i brudne, a to było niezwykle. Nie byłam głupia, wiedziałam, że to może coś znaczyć i pod pewnym względem pomoże mi w moim problemie.
Odłożyłam pracę dyplomową na biurko i wyszłam z pokoju, aby złożyć buty i lżejszą kurtkę. Powiadomiłam mamę o moim wyjściu, ale ta zbytnio nie była zainteresowana, jedynie życzyła mi, znaczy nam, miłej zabawy. W końcu znalazłam się przy samochodzie chłopaka, zdjęłam z swojego ramienia plecak, w którym miałam same najpotrzebniejsze rzeczy, który wsadziłam do bagażnika. Wsiadłam do bordowego samochodu, który jak zwykle był naprawdę czysty.
- Sądzę, że wrócimy koło dwudziestej drugiej. - poinformował mnie, kiedy odpalił silnik samochodu.
Spojrzałam na niego zdziwiona, jednak się nie odezwałam. Bądźmy szczerzy, mój głos sprzeciwu w ogóle się nie liczył, kiedy wsiadłam do samochodu. Jedynie co zrobiłam to zapięłam pasy, a mój wzrok utkwiłam w bocznej szybie.
Tak więc siedziałam dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści minut w zupełniej ciszy, patrząc na mijający krajobraz. Znałam tereny Florydy, bo ich mapę studiowała już w wieku siedmiu lat, podobnie jak z mapą Francji. Może tak dokładnego położenia geograficznego nie znałam, ale przynajmniej wiedziałam gdzie co mniej więcej jest.
CZYTASZ
Bad Reputation
Teen FictionZnacie tę opowieść gdzie jest bad boy i kujonka? Świetnie. Teraz poznacie lekko zmieniają wersję. Ta opowieść jest o próbie znalezienia prawdziwego siebie. Nie ważne, że jesteś dobry czy zły, bo wątpliwości z pytaniem "kim naprawdę jestem?" zawsze z...