- Dlaczego zawsze ja muszę pierwszy? - żałosny jęk chłopaka sprawił, że wywróciłam oczami.
- Bo jesteś starszy, a w dodatku jesteś głupi.
- W takim wypadku nie ma mowy.
- Czyli nie chcesz muffinki.
Zamilkł na chwile, aby przeanalizować sytuację. Ostatnio większość wolnego czasu oprócz czytania nowych nowinek naukowych, spędziłam z Henderson'em, gdzie jego karę nadrabialiśmy różnymi wypiekami. W większości ja coś piekłam, ale zajmowało to dużo czasu, bo moja obsesja perfekcjonizmu trochę przeszkadzała. Dzisiaj akurat przypadło na wegańskie i bezglutenowe sernikowe muffinki z kaszy jaglanej, które zrobiłam w stu procentach sama.
Nie musiałam chyba wspominać, że moja mama ostatnio postanowiła ograniczyć spożywanie mięsa i powoli kierować wszystkich na wegetarianizm. Ja nie miałam problemu z decyzją rodzicielki, za to moje rodzeństwo protestowało na każdym kroku, tak samo jak Henderson.
Bez słowa wziął do ręki już letnią muffinke i przejrzał się jej nieufnie. Przez jego uzależnienie od telefonu i portali społecznościowych, nie widział większości dodawanych składników. Patrzyłam się na niego w skupieniu, co nie umknęło jego uwadze, jednak bez słowa ugryzł łakocia.
- To jest dobre. - przyznał po kolejnych gryzach.
- A wiesz jakie to jest ciastko? - odezwałam się, kiedy prawie zjadł całego muffina. - Bezglutenowe i wegańskie.
Na jego reakcje nie musiałam długo czekać. Kiedy dotarły do niego moje słowa, szybko wypościł ciastko na blat, a zawartość w buzi wypluł do ręcznika kuchennego.
- Chcesz mnie otruć? - uśmiechnęłam się złośliwe i sama wzięłam swój wypiek do ręki.
- Przecież ci smakowało. - odezwałam się z przekąsem zatapiając zęby w miękkim cieście. - Jesteś mięczak i tyle w temacie.
Mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu ruszyłam do salonu, gdzie o dziwo nie było nikogo z domowników. Zmiatając dłonią niezauważalne dla oczu pyłki z kanapy, spojrzałam na bruneta, który wpychał sobie do buzi sernikową muffine. Usiadłam na wyczyszczonym miejscu i głośno prychnęłam, a tym zwróciłam uwagę chłopaka.
- Przecież to trujące. - sarknęłam, przypominając mu co niedawno powiedział na temat mojego wypieku.
- Jestem odporny na twoje trucizny. - mruknął i jak gdyby nigdy nic usiadł na fotelu i dalej jadł ciastko.
- Może następnym razem użyjesz talerzyka. - nic sobie nie zrobił z moich słów, za to podszedł do meblościanki i wziął w rękę ramkę ze zdjęciem. - Nie za bardzo się rozgaszczasz? I gdzie tymi brudnymi paluchami po zdjęciu babci Poppy.
- Kogo?
- Matka mojego taty, jest Brytyjką.
- Dziwną masz tą rodzinę. - stwierdził i odłożył zdjęcie, niestety chwilę później wyciągnął mój rodzinny album. - A co to? - zaciekawił się jak małe dziecko. - Teraz to musisz mi opowiedzieć o twojej rodzinie.
Spojrzałam na zdjęcie, które go tak zaintrygowało. W sumie nie zdziwiłam się jego relacji, kiedy zobaczyłam zdjęcie ślubne babci Poppy i dziadka Francesca razem z gośćmi, nawet zabawne było to, że połowa gości była rozbawiona, a druga część była niezmiernie poważna.
- Co dziwnego widzisz w ślubie Brytyjki z Włochem?
- Zaintrygowałaś mnie tym.
Chyba pierwszy raz musiałam opowiadać o swojej rodzinie, zazwyczaj nikt o to nie pytał za to "zły" chłopiec był bardzo zaciekawiony. Usiadł obok mnie i podał mi album, żebym dokładnie przedstawiła mu moją rodzinę. Zaczęłam od strony taty, która chyba była najciekawsza. Babcia Poppy wywodziła się z średniej klasy w Wielkiej Brytanii, miała nieskazitelną urodę, a przez to miała dużo adoratorów. Wyjechała wraz z swoimi trzema siostrami na wakacje, które wcześniej miały być castingiem w Mediolanie, ale przez mojego dziadka wylądowały w Genui. Moja babcia nie została światowej klasy modelką, ale wyszła za mąż z sycylijczykiem.
CZYTASZ
Bad Reputation
Teen FictionZnacie tę opowieść gdzie jest bad boy i kujonka? Świetnie. Teraz poznacie lekko zmieniają wersję. Ta opowieść jest o próbie znalezienia prawdziwego siebie. Nie ważne, że jesteś dobry czy zły, bo wątpliwości z pytaniem "kim naprawdę jestem?" zawsze z...