Moja definicja przyjaźni jest dość złożona i często nie jestem w stanie jej od tak wyjaśnić. W zasadzie każdego dnia poznaje nowe doświadczenia i korzyści, które płyną z takiego rodzaju ustatkowania społecznego.
Obecnie szłam wraz z przyjacielem do blondynki, która miała nam do przekazania ważną informację. Każdy może inaczej uważać powagę sytuacji w jakiej się znajduje i jaką informacje ma do przekazania. Byłam zła, bo przez to nie wypiłam herbaty. Niestety tylko ja byłam poruszona, brakiem reakcji na zerwanie rutyny.
Spojrzałam na profil swojego przyjaciela. Oczywiście nie byłam specjalistką w odgadnięciu uczuć i odczuć osób, ale mogłam stwierdzić, że był zmęczony i spięty. Nie znałam powodu owego zachowania, ale chciałam mu pomóc.
Weszliśmy do gabinetu drugiego psychologa, gdzie umówiliśmy się z Morgan. Warto wspomnieć, że szkoła oczywiście miała miejsce dla kolejnej osoby, która miała wgłębić się w psychikę nastolatków, ale jej nie wykorzystała. W zamian oddała je do dyspozycji samorządowi szkolnemu pod opieką pana Sanga.
Osobiście wiedziałam, gdzie ten pokoju się znajduje, jednak nigdy nie miałam okazji zobaczyć, jak wygląda ten gabinet.
Za klamkę białych drzwi chwycił przyjaciel, który jestem ręki zaprosił mnie do środka. Bez słowa i uśmiechu wypełniłam jego niemą prośbę, a tym prawie wpadłam na Veronice, która stała przy drzwiach. Przyjrzałam się jej bladej twarzy, która lekko się uśmiechała, jednak dostrzegłam coś jeszcze, ale tego nie mogłam wyjaśnić.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było małe, ściany pomalowane były na żółto co bardzo raziło mnie w oczy. Przy drzwiach stał regał, gdzie leżały różne segregatory. Natomiast koło okna znajdowało się biurko na który stał stary komputer. Z całą pewnością mogłam stwierdzić, że gabinet pana Sanga wyglądał lepiej, a moje wyobrażenie było wygórowane.
- Przyszły zdjęcia z balu. - powiedziała w końcu.
Mój szok był ogromny. Dosłownie moje ciało zostało sparaliżowane, a mój umysł jakby nagle przestał pracować. Wszystko zostało spowodowane tym, że moje wielkie kłamstwo miało wyjść na jaw. Rodzina Corleone nigdy nie została przyłapana na kłamstwie.
- Oczywiście jeszcze nie ogłosiłam tego na forum szkoły. - kontynuowała. - Jesteście pierwsi.
Dosłownie nikt nie zauważył mojej relacji i otumanienia.
- Możecie sobie je przejrzeć i powiedzieć mi czy je chcecie. Skoro byliście na balu. - podniosłam wzrok, gdy wyczuwam, że połowę wypowiedzi była skierowana do mnie.
Ona wiedziała.
Zauważyłam ruch po swojej lewej stronie, a zimny wiatr spowodował, że przeszły mnie dreszcze. Nie podążyłam śladami swojego przyjaciela, który podszedł do monitora starego komputera. Stałam sparaliżowana, nie odważyłam się nawet spojrzeć w stronę "złego" chłopca. To mnie przerastało.
- Masz to może podzielone na klasy czy coś? - pytanie przyjaciela, sprawiło, że poczułam się jakby wydano na mnie wyrok.
- Tak, w zasadzie są same zdjęcia do księgi, te które były robione w parach, które razem ze sobą przyszły. - miałam ochotę udusić blondynkę.
Nie wiedziałam jednak czy zrobiła to specjalnie czy nie. Miałam jednak złudną nadzieję, że nie zrobiła tego świadomie.
- To my. - radosny głos dziewczyny sprawił, że moje chwilowe przekonanie zostało zniszczone.
Nic jej przecież nie zrobiłam.
- Właśnie widzę. - mruknął niezbyt zadowolony przyjaciel. - Gdzie rocznik Imeldy?
CZYTASZ
Bad Reputation
Teen FictionZnacie tę opowieść gdzie jest bad boy i kujonka? Świetnie. Teraz poznacie lekko zmieniają wersję. Ta opowieść jest o próbie znalezienia prawdziwego siebie. Nie ważne, że jesteś dobry czy zły, bo wątpliwości z pytaniem "kim naprawdę jestem?" zawsze z...