24. Ktoś

1.3K 122 11
                                    

Michael

- Widziałeś jak na mnie patrzyła? - zapytałem swojego towarzysza, który nadal milczał. Wiedziałem jednak, że widział, ale nie chciał powiedzieć tego na głos.

Często zastanawiałem się co robiłem źle albo co mogłem zrobić w dawnym życiu, jeśli takie istniało. Jak wielu ludzi musiałam skrzywdzić, że jestem takim sukinsynem, właściwie dla wszystkich? W zasadzie nigdy nie przejmowałem się innymi ludźmi. Byłem samolubny, bo nie interesowała mnie nawet moja własna rodzina, liczyłem się tylko ja.

Dziwnie jest tak mówić o sobie w czasie przeszłym, zupełnie jakbym nie żył.

Moje spostrzeżenia na temat otaczającego świata się zmieniły, mimo że ja bylem taki sam. Oczywiście to co mnie spotkało i moje rozumienie wielu rzeczy, działo się przez jedną osobę. Była ona niewinna, nieświadoma prawdziwego życia, ale podchodziła z krytyką do wszystkiego czego nie rozumiała. Starała się być lepsza. Udowadniała, że jest warta więcej niż każdy szlachetny kamień.

Stałem oparty o maskę samochodu, dookoła mnie panowała cisza, która według moich uszu krzyczała. Duszący dym wypełnił moje płuca, powodując, że lekko się rozluźniłem. Drżącymi dłońmi trzymałem prawie wypalonego papierosa. Jak widać tylko wydawało mi się, że się uspokoiłem.

- I co teraz? - słysząc głos, który przerwał nieznośną cisze, natychmiast spojrzałem w kierunku wydobywanego dźwięku.

Gdyby ktoś wczoraj powiedział mi, że normalnie porozmawiam z Ivansem przy papierosie, natychmiast bym go wzywał od chorych psychicznie.

- Nie wiem. - odparłem szczerze.

- Może jej przejdzie. - mruknął. - Jak każdej lasce.

- Nie przejdzie. - nagła frustracja moim występkiem, sprawiła, że kopnąłem leżący koło mojej stopy kamień.

Nawaliłem. Na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło ani dlaczego to powiedziałam. Miałem świadomość tego, że Imelda zacznie mnie szukać, jednak wygodniej mi było schować się za urazą i gniewem. Nie miałem pojęcia, dlaczego nie powiedziała mi prawdy o sylwestrze, ale najwidoczniej miała jakiś powód.

Głupi ja jak zawsze spieprzyłem. Natłok emocji sprawił, że musiałem się komuś wygadać. W szczególności nastąpiło to, gdy zobaczyłem wzrok przyjaciółki, po tym co usłyszała z moich ust na torze. Widziałem w nich zawód, urazę i rozpacz. Ta twarz z tamtej chwili będzie mnie nękać do mojej śmierci. Jednak zasłużyłem na to. Ona nie mogła cierpieć!

- Myślisz, że ten... ten krzyk to...

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że to nie ona. - odparłem szczerze i skrzywiłem się, gdy kostka w mojej dłoni mnie zapiekła.

- Chłopcy nikogo nie widzieli. Może to jakaś wariatka krzyczała albo nam się zdawało?

- Dziesięć osób słyszało krzyk w tym samym czasie, tak to jest przypadek. - sarknąłem spoglądając w na trybuny toru.

Gdy miałam zamiar pobiec za dziewczyną, poczułem czyjeś dłonie na moich barkach, które mocno mnie trzymały. Bez problemu wyrwałem się, ale przede mną pojawiło się dwóch znajomych, którzy zagrodzili mi drogę i uniemożliwił wyminiecie. Mówili coś do mnie, ale zbytnio nie rozumiałem ich słów, chciałem być przy młodej hiszpance.

Nagle cała grupa usłyszała krzyk. Krzyk kobiety w który brzmiał jak przerażenie, nie rozpoznałem go, ale chciałem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Wyrwałem się dwóm zaskoczonym mężczyzną, ruszyłbym do wyjścia, gdy nagle przede mną pojawił się Lee Joshua, który próbował mnie zatrzymać. Jego słowa również trwale zostaną w mojej pamięci, bo mówił prawdę.

Bad ReputationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz