18. Zachowuje jasny umysł

1.5K 125 13
                                    

Mamy pierwszy dzień Grudnia!

_________

Nudy.

Wszędzie nudy.

Siedziałam już dobrą dwudziestą minutę sama w samochodzie Henderson'a, który jak to ujął "musi coś załatwić, a ty masz grzecznie czekać". No dobrze, posłuchałam go, ale to już była przesada. Musiałam się jeszcze dowiedzieć kim był Luke, poprowadzić wideo rozmowę z panią Florens, która rekrutowała osoby do testu i chciała umówić najkorzystniejszy termin.

Rozejrzałam się po wnętrzu samochodu, nic nie znalazłam co mogło mnie zainteresować. Westchnęłam głośno i otworzyłam drzwi, aby choć na chwilę wyprostować swoje nogi. Ogarnął mnie chłód, a wszechobecna ciemność dawała mi poczucie błogiego spokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, patrząc w ciemne niebo, które wyjątkowo nie było zachmurzone. Nie sądziłam, że znajdę wolny czas aby zupełnie beztrosko patrzeć się w gwiazdy.

- A matka chrzestna nie miała siedzieć w samochodzie? - nagły, doniosły głos przyjaciela, sprawił, że od razu przeniosłam wzrok na niego. - Jest przecież zimno. - przystanął obok mnie i spojrzał z troską, nie czułam zimna, było mi wręcz idealnie.

To był najgorszy wyraz jego twarzy, bo sprawiał, że nie mogłam mu niczego odmówić.

- A pan mądry, pomyślał, że jak nie ma kluczyków w stacyjce to ogrzewanie nie działa? - jego zagubienie było wręcz zabawne, ale musiałam udawać powagę.

- Przepraszam. - dobra, po raz kolejny wyszło, że to ja jestem ta zła. Uśmiechnęłam się do niego i po prostu, bez żadnego uprzedzenia przytuliłam się do niego. Chwile to trwało, ale i on odwzajemnił uścisk i to o wiele silniejszy.

Mój akt miłosierdzia, trwał nawet długo. Zupełnie niechętnie się od niego odsunęłam i cofnęłam o krok. Uniosłam wysoko głowę i spojrzałam w jego ładne niebieskie oczy, które wydawały się zakłopotanie.

- A co książątko miało do załatwienia? - spojrzałam na niego z zainteresowaniem, za to on widząc mój wzrok skutecznie patrzył wszędzie tylko nie na mnie.

- Nic takiego. - wyminął mnie i zaczął iść do samochodu.

- To trwało ponad dwadzieścia minut, Mike! - pociągnęłam go za dłoń i zmusiła do zatrzymania. Już nie będę wspominać, że gdyby nie chciał być zatrzymany to mój gest by nic nie zrobił. - No powiedz mi, nikomu nie powiem.

- Nie mogę ci powiedzieć.

- Tak samo jak nie możesz powiedzieć dlaczego zaprosiłeś Veronice na bal. - fuknęłam niezadowolona, puszczając jego dłoń.

- Oj, Imelda. Dowiesz się w swoim czasie. - odwrócił się do mnie i tym razem to on złapał mnie za dłoń, na co spojrzałam zdegustowana. - Obiecuje.

- A jak cię przytulę? - ten spojrzał na mnie z rozbawieniem, bo w zasadzie zazwyczaj groziłam mu odrąbaniem rąk, gdy ten choćby pomyślał o przytulaniu mnie. - Dobra, a jak powiem ci pewien najnowszy sekret?

- Jaki sekret? - od razu się zaciekawił.

- A a a, nie ma tak łatwo. Ty mi powiesz swój, a ja tobie mój, chyba to dobry układ.

- Nie.

- Nie?

- Nie.

- Dobra wiesz co? Odwieź mnie do domu, teraz. - wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i weszłam do środka samochodu.

Mój dobry humor, który był niespodzianką w ten dziwny dzień, wyparował, tak jak woda na ogniu. A to wszystko za sprawą tego knypka, który kazał się nazywać przyjacielem, jeszcze czego!

Bad ReputationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz