7

4.4K 292 242
                                    

Szepty nieco osłabły po tym fiasku, chociaż Yoona wciąż nie odezwała się do mnie ani słowem.

To była całkiem spora wiadomość do przyswojenia. Nie winiłam jej.

Do lunchu więc usiadłam sama.

Powinnam się przyzwyczaić do samotności teraz, kiedy wszyscy wiedzieli, że wkrótce będę sławna.

Nagle zdałam sobie sprawę, jak samotny musiał czuć się Jungkook przez cały ten czas. Byłam jego jedyną przyjaciółką, nie licząc Bangtanów.

Zrobiło mi się smutno...

— Y/n. – ktoś zawołał moje imię. Podniosłam wzrok.

Sunbae.

— Dlaczego nie jesz i gapisz się w przestrzeń?

Oh.

Zjadłam kęs lunchu i posłałam mu uśmiech.

— Daj Yoonie trochę czasu. Przyjdzie. – powiedział i opadł na krzesło przede mną.

— Wiem. Chciałabym tylko, żeby była teraz w pobliżu. Potrzebuję przyjaciela...

Sunbae posłał mi fałszywe dramatyczne spojrzenie.

— Więc kim ja jestem? Ziemniakiem?

Zaśmiałam się.

— Nie, to ja.

— Przynajmniej się śmiałaś. – uśmiechnął się i zmierzwił mi włosy.

Nagle mój uśmiech znikł, kiedy przypomniałam sobie, że Jungkook też to robił. Czy to wszystko było kłamstwem? Czy każdy raz, gdy nazywał mnie słodkim łobuzem i mierzwił mi włosy, był fałszywy?

— Co się stało? Y/n? Wszystko w porządku? – głos sunbae przeszył mglisty ból wspomnień.

Huh?

Nie zdawałam sobie sprawy, że zaczęłam płakać.

— Przepraszam. – powiedziałam i szybko wstałam. Potem, nie oglądając się za siebie, wyszłam z opuszczoną głową.

Szłam i szłam, aż dotarłam na dach. Upadłam na ziemię i się załamałam.

To ironiczne, że nie mogłam już nawet płakać, ponieważ wszyscy myśleli, że się z nim nie spotykałam... a fakt, że zobaczyłby, że płaczę, byłby inny, a na końcu zraniłby jego wizerunek.

Ścisnęłam koszulkę, próbując powstrzymać pulsujący ból w klatce piersiowej.

Jak moje łzy mogły być teraz w jakiś sposób związane z kimś, kto nie chciał mieć nic wspólnego z moim istnieniem?

Ze względu na niego byłam sama z całym światem na moich barkach i nie mogłam nawet płakać, bo on cierpiał.

Już miałam runąć na ziemię, ale silne ramiona mnie otoczyły.

Jungkook?

— Jungkook? – zapytałam w jego pierś.

Potem spojrzałam w górę i zmrużyłam oczy, by dostrzec jego rysy.

Ale to nie był Jungkook.

— Nie, przepraszam. – powiedział sunbae. Wyglądał na zranionego.

I zraniłam jedyną osobę, która była po mojej stronie. Świetnie.

— Przepraszam. – mój głos się załamał.

Ale w odpowiedzi przytulił mnie i próbował uspokoić.

Jednak zamiast się uspokajać, wróciłam do dnia, kiedy byłam na dachu i płakałam... ale zamiast sunbae, to Jungkook był ze mną.

— Już nie płacz, y/n. Proszę. To łzy w moim sercu. Nie wiem, jak ci to ułatwić, ale gdy widzę, jak płaczesz, moje serce się łamie. Wiem, że dla ciebie to musi być o wiele trudniejsze, ponieważ... naprawdę go kochasz.

Zszokowana spojrzałam na niego.

— Wiem. Nie jestem ślepy jak reszta świata. Jak Jungkook. Ale kiedy miłość, która kiedyś wywoływała uśmiech, już tego nie robi, czas, aby odpuścić. – powiedział, ocierając moje łzy, które cicho spływały po twarzy.

Przynajmniej dla niego, pomyślałam skąpo.

Pociągnęłam nosem i pokiwałam głową.

— Zabierzmy cię stąd. Będziesz czuła się przygnębiona wokół niego. – powiedział, przyciągając mnie do siebie.

Szydziłam.

— Jestem skazana na bycie blisko niego. Jestem trainee w jego wytwórni. Jakby widzenie go w szkole nie było wystarczająco złe. – mój głos wciąż pękał na jego wspomnienie.

— Nie martw się o widzenie mnie. Będę wciąż cię unikał, kaczuszko. – powiedział Jungkook, nagle pojawiając się na progu. Jego zraniony głos ociekał gniewem.

— Jungkook...

— Po prostu wpadłem, żeby ci powiedzieć, że musisz iść teraz ze mną do wytwórni.

— Mam biologię. – powiedziałam cichym głosem.

— Właśnie widzę. – prychnął, widząc ramiona sunbae wokół mnie.

— Będę tam po złożeniu wniosku. – powiedziałam i niezgrabnie się od niego odsunęłam.

Jungkook ze złością przewrócił oczami, a potem podszedł, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.

— Bang PD-nim już rozmawiał ze szkołą. Głupia jesteś? Spóźnimy się. – warknął na mnie.

Spojrzałam na sunbae, będąc beznadziejne wleczona przez Jeon Jungkooka.

Gdy wyszliśmy na schody, szybko puścił moją dłoń.

Wciąż czułam się winna, że zraniłam go moimi słowami.

— Przepraszam za to, co powiedziałam wcześniej. Nie miałam te- – powiedziałam, pocierając nadgarstek, ale mi przerwał.

— Nie, wszystko w porządku. Lepiej, żebyśmy się w ogóle nie widzieli. – i odszedł, nie oglądając się za siebie.

Potem odwrócił się i dodał:

— A skoro już zdecydowaliśmy, ja spadam. Nie spóźnij się. Kierowca czeka na ciebie.

I go nie było.

Pozostawił mnie zbyt zdrętwiałą, by nawet poczuć ból.





you're still not my biasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz