-Musisz mnie posłuchać. Poinformuj Lise lub innych Jeźdźców Dusz, że Sands planuje otworzyć portal do pandorii. To jest ważne. Ze mną też jest klacz. Błagam musisz im to przekazać.
-Dobrze przekaże, ale gdzie jesteś?
-Słuchaj wrócę, obiecuję. Nie mam czasu rozmawiać. W razie czego nie dzwoń. Na razie nic mi nie jest.
-Dobrze wiedzieć, możemy Ci pomóc tylko powiedz gdzie jesteś.
-Jestem na Platformie Da-
-Nie! Rozładował mi się telefon. Ugh!
Rzuciłam telefonem o podłoże. Klacz się przestraszyła. Usiadłam w kącie. Układałam w głowie plan jak mogę uciec. Wiedziałam, że tak po prostu uciec nie mogę bo strażnicy, czyli Dark Core byli przy wyjściu.
Klacz szurała kopytem o podłoże. Irytowało mnie to w tej sytuacji. Ale nie chciałam reagować. Starałam się jakoś uspokoić. Chciałam, żeby wtedy otaczał mnie spokój. Słyszałam jakieś rozmowy, które po czasie zaczęły mnie irytować.
Postanowiłam trochę odpocząć. Położyłam się i zasnęłam odrazu, pogrążyłam się w ciemności pozbawionej snów.
*Parenaście dni później*
Minęło trochę czasu odkąd tam byłam.
Nadal nie miałam żadnego planu. Spojrzałam na zwierzę, widać było, że była już zmęczona samym przebywaniem w tamtym miejscu.
Poczułam, że lekko drży mi ręka i trochę bolała mnie głowa. Nie przejmowałam się tym i niczym w tamtej chwili.
Usłyszałam jakieś nieznajome dźwięki. Nie dziwiło mnie to, jedyną rzeczą, która mnie dziwiła to zachowanie Sandsa. Wiedziałam, że muszę chronić klacz. Podeszłam do niej.-Witaj... Mam nadzieje, że mi wybaczysz. Nadal nie mam planu jak stąd uciec. - klacz spuściła pysk w dół- Ale.. Uciekniemy stąd. Obiecałam Ci przecież.
Pogłaskałam pysk klaczy. Wiedziałam, że chcę uciec. Ale nie wiedziałam jak.
Po pewnym czasie przyszło mi się zmierzyć z Sandsem.-Witaj Marika. -Powiedział szorstko.
Na jego słowa nie odpowiedziałam nic. Nie chciało mi się z nim rozmawiać.-Dziś jest ważny dzień.
Nadal nie reagowałam, patrzyłam w jego oczy.
Zbytnio nie chciałam z nim rozmawiać. Spojrzałam ukratkiem na klacz. Wyglądała na nie spokojną. Usłyszałam jakieś kroki, ktoś się zbliżał.-A wiesz jaki jest dziś dzień?
-Nie i nie mam zamiaru wiedzieć. -Powiedziałam oschle.
-Dziś jest twój koniec.
Otworzyłam szerzej oczy. Klacz zaczęła rżeć. Moje serce zaczęło szybciej bić. Czułam strach. Myślałam, że tam stałam już 10 minut, a naprawdę wszystko działo się tak szybko, zaczęłam panikować w parę sekund.
Nagle z zaułku zobaczyłam strażników Dark Core. Było ich przynajmniej 20. Jeszcze bardziej się bałam. Spojrzałam jeszcze raz na klacz. Klacz kopała kopytem o podłoże. Wiedziałam, że muszę zachowywać spokój w takich sytuacjach. Nie mogłam pozwolić na to aby strach wygrał. Wzięłam parę głębokich wdechów i w miarę się uspokoiłam. Serce nadal biło mi znacznie szybciej. Postanowiłam zachować zimną krew.-Nie, to nie mój koniec, to Twój koniec! Myślisz, że się poddam? Otóż nie!
-Jesteś dzielną dziewczyną, ale musisz się pożegnać teraz ze światem. - na jego słowa strażnicy Dark Core zaczęli się do mnie zbliżać.
-Czemu w ogóle chcesz się mnie pozbyć?!
-Bo nosisz nazwisko Sunbeam.
Nagle stało się wszystko jasne. Moja rodzina od zawsze była spokrewniona z Elizabeth Sunbeam. I w pewnym sensie moi rodzice mieli krew Aideen. Czyli logicznie byli Jeźdzcami Dusz. Sands chciał wyeliminować całą moją rodzinę bo była spokrewniona z Elizabeth. Mnie też chciał zniszczyć.
-Nazwisko nie jest ważne, ja nawet Jeźdzcem Duszy nie jestem!
-Tak, wiem. Ale trzeba z Jorviku usunąć wszystkie osoby z nazwiskiem Sunbeam.
-Ale Ja, nigdy się nie poddam. Nigdy mnie nie zniszczysz! -wykrzyczałam pewna siebie.
Nawet nie pomyślałam, podbiegłam do wierzchowca i wsiadłam na grzbiet. Zwierzę na początku nie wiedziało o co chodzi, lecz po chwili uspokoiła się.-Teraz uciekniemy. -wyszeptałam.
Klacz stanęła dęba. Strażniczy otoczyli nas. Próbowali mnie zepchnąć z grzbietu klaczy.
Klacz ponownie stanęła dęba. Nagle usłyszałam strzał. Otworzyłam oczy, zobaczyłam zdziwioną twarz Sandsa i strażników, którzy leżeli. Nie wiedziałam co się stało. Po chwili spojrzałam na swoją dłoń.-T-Ty jesteś... Przecież to niemożliwe!
Nagle zrozumiałam co się stało. Użyłam mocy, mocy Aideen. Byłam... Jeźdzcem Duszy!
Spojrzałam na mężczyzne. Nie wiadomo skąd przyszło jeszcze więcej strażników.-Nie zbliżajcie się!
Pare mężczyzn szło dalej w moją stronę. Starałam się użyć mocy Aideen. Nie szło mi.
-No co jest!?
Klacz była niezapokojona. Spojrzałam na Sandsa i na Dark Core. Nie miałam planu, ale wiedziałam, że to był ten moment.
-To jest ten czas. - Dałam znak klaczy.
Zwierzę ruszyło niepostrzeżenie cwałem. Ledwo co się utrzymałam. Starałyśmy się omijać strażników.
-Wracajcie tu! Łapać je, szybko!
Jechałam naprawdę szybko, byłyśmy już przy wyjściu, lecz nie przemyślałam jednej rzeczy, drzwi. Nie mogłyśmy wychamować.
Klacz przyśpieszyła, chociaż sama nie była pewna. Z każdą sekundą czułam jeszcze większy strach i już nie byłam pewna czy chce przejechać przez te drzwi, zwłaszcza, że były metalowe. Starałam się użyć magii.
Byłyśmy już tak blisko drzwi.W ostatnim momencie udało mi się. Udało mi się użyć magii. Zrobiłam dziurę w drzwiach, klacz bezpiecznie przeskoczyła.
Nie zwalniałyśmy, bo wiedziałam, że nas gonią. Klacz biegła naprawdę szybko. Słyszałam jakieś głosy z tyłu.
Nagle rozpętała się burza.
Deszcz zasłaniał nam dalszą trasę.
Pioruny były głośne. Bałam się, że pioruny spłoszą klacz.
Wbiegłyśmy do lasu. Zwolniłyśmy, żeby nie wpaść w jakieś gęstwiny.
Piorun strzelił niedaleko nas. Klacz przestraszyła się i znacznie zwolniła.-Zaufaj mi, musisz jechać szybciej, żebyśmy były bezpieczne. Będzie dobrze.
Klacz przyśpieszyła, wydawało mi się, że burza jest coraz większa. Nadal słyszałam głosy. W tamtym momencie chciałam tylko uciec.
***
Kolejny Rozdzialik za nami.
Dziś pojawi się może 6 rozdział. (Pewnie nie).⭐=Motywacja=Nowy Rozdział.
Rozdział został minimalnie poprawiony 03.11.2019r. ✔
CZYTASZ
Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔
FanficStrata Więzi Rozpoczęcie książki: 30.05.2019r. Zakończenie książki: 30.12.2019r. Uprzedzam, że pierwsze rozdziały, a może nawet cała książka nie jest pisana w moim obecnym stylu pisania.