Byłam blisko, blisko domu, blisko miejsca w którym się wychowałam, blisko miejsca w którym wszystko się zaczęło, blisko miejsca gdzie wszystko się skończyło...
Widziałam swoje odbicie w rzece, ściskałam uzda klaczy. Stałam na krawędzi życia, przeszłości, ran o których będę pamiętała. Woda wydawała się spokojna, ale była tak niebezpieczna.
Płynęła w kierunku północy, między mną a Jorvikiem był spory kawałek. Parę metrów rwiącej się wody. Tak jakby uciekała przed sobą, ale nie potrafiła. Zamknęłam oczy na chwilę, pomyślałam, o tym, co będzie kiedy nie uda mi się przepłynąć na drugi brzeg.Rzeka, która wyglądała jak kończący się ocean. Otworzyłam oczy, ale dalej nie byłam pewna. Wild była przy mnie. Położyła delikatnie łeb na moim barku. Łzy ciekły bezlitośnie po policzkach. To było trudniejsze niż myślałam. Nagle Marika, którą Wam przedstawiałam przez część historii, znikła. Pojawiła się ogromna niepewność. Nawet myśl, żeby zacząć życie od nowa, w innym miejscu.
W mojej głowie było tylko dwie decyzje.A mianowicie:
•Przepłynąć rzekę, żyć na Jorviku. Miejscu pełnym koni, miejscu które kochałam.
•Zostać tam gdzie byłam, na terenie niebezpieczeństwa. Odciąć się od wszystkiego.Wiem, że chciałam dotrzeć do Jorviku za wszelką cenę, ale nie byłam pewna. Rozumiesz?
-Wild... -mówiłam z trudem. -Musimy, uratować Jorvik. Nie zostawię ich. -po tych słowach spojrzałam na Wild, wiedziałam, że była ranna. Bałam się, że nie da rady.
-Dasz radę? Prawda?
Klacz delikatnie przytaknęła. Spojrzałam w jej wielkie brązowe oczy. Dostrzegłam, to samo, co czułam.
-Pamiętaj, że Cię kocham. Nie ważne Co się wydarzy. Będę z Tobą. -powiedziałam i przytuliłam klacz. Łzy kapały na ziemię.
Wild, również uroniła pojedynczą łzę.Chwyciłam z uzda i wykonałam krok w stronę wody. Po chwili zanurzyłam stopy, później całe nogi. Klacz szła obok mnie. Ale po chwili, płynęła przede mną. Nagle zanurzyłam się cała. Woda była lodowata. Byłam zanurzona aż po szyję.
Ciężko oddychałam, Starałam się płynąć powoli, żeby uniknąć nurkowania. Trzymając uzdę Wild było mi trudniej płynąć, ponieważ była przede mną, więc puściłam uzdę.
Coś wypłynęło mi z kieszeni spodni, wyglądało jak jakiś list. Coś w środku powiedziało mi, żebym za tym popłynęła. Więc zanurkowałam.Byłam w głębinach, wcześniej nabrałam oddech. Płynęłam za białym kawałkiem papieru. Włosy, różne gałęzie zasłaniały mi widok. Zaczęłam płynąć szybciej. Powoli brakowało mi oddechu. Byłam coraz bliżej papieru.
Kiedy mrugnęłam coś błysnęło, nagle po paru sekundach przed oczami widziałam Jorvik, ale wszędzie był dym. Potrzosnęłam lekko głową i wizja zniknęła. Byłam znowu w wodzie.
Po chwili dopłynęłam do papieru. Szybko rozwinęłam kartkę. Niestety powoli się rwała. Zdążyłam przeczytać chyba całość.
Droga Mariko z "przyszłości",
Dziękuje Ci, za miłe słowa, żebym nie poddawała się w trudnych sytuacjach. Ale nie zmieni to faktu, że dalej żałuje, tego co zrobiłam. Pewnie wiesz o co mi chodzi. Jestem już po pogrzebie moich, naszych... Rodziców. Twoje, a może nawet moje słowa przydały mi się bardzo. Wiem, że są przy mnie.
Wiem, że pewnie przeżyłam, przeżyłaś już wiele. Pewnie dużo się jeszcze wydarzy. Jestem ciekaw, jak wygląda moja przyszłość. Mam nadzieję, że jej nie zmarnowałam.
Może piszę trochę bez sensu, ale jest jak jest.Mam nadzieję, że przeczytasz ten list.
Marika z "przeszłości"
To była odpowiedź na mój list, który napisałam wcześniej. Byłam zdziwiona, ale jednocześnie szczęśliwa. Złożyłam list i z trudem schowałam do kieszeni spodni.
Starałam się wypłynąć. Ale nagle straciłam oddech i zaczęłam się powoli topić. Nerwowo poruszałam nogami i rękoma, próbując wypłynąć na powierzchnię. Traciłam powoli siły, robiłam się coraz bledsza i sina. W mojej głowie rzucały się przekleństwa.
Nagle kiedy odwróciłam wzrok w inną stronę zobaczyłam kawałek sznurka. Od razu pomyślałam o uzdzie Wild.Starałam się jak najszybciej płynąć, ale już nie miałam siły. Powoli opadałam jeszcze niżej. Ale nie poddawałam się.
Kiedy dopłynęłam z trudem do uzd od razu je chwyciłam. Ale nie potrafiła się wydostać.
Powoli odpływałam. Nie myślałam zdrowo.Nagle coś wpadło do wody, zobaczyłam ciało Wild, po chwili jej pysk. Powoli zamykałam oczy. Klacz szybko położyła moją rękę pyskiem na jej grzbiet.
Trzymałam ją z całych sił, a miałam ich naprawdę niewiele.
Nagle usłyszałam szumy drzew, śpiew ptaków, szum wiatru. Byłam już na powierzchni. Leżałam przy Wild na Jorviku.
Zaczęłam oddychać głęboko, po chwili wstałam i podeszłam do klaczy. Przytuliłam ją.-Dziękuje... -rzekłam, suche łzy ciekły po policzkach.
Klacz wstała i rozejrzała się dookoła.
-Jorvik. -wyszeptałam ze szczęściem.
***
Jejku.. Zaraz koniec.Ale mam dylemat.
Następny rozdział ma być:
Epilogiem, dość długim;
20 rozdziałem trochę krótkim, epilog pojawiłby się po 20 rozdziale.Którą opcję wolicie?
Ps. Z góry przepraszam za błędy.
CZYTASZ
Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔
FanfictionStrata Więzi Rozpoczęcie książki: 30.05.2019r. Zakończenie książki: 30.12.2019r. Uprzedzam, że pierwsze rozdziały, a może nawet cała książka nie jest pisana w moim obecnym stylu pisania.