Rozdział 12 część 2

217 15 8
                                    

Szybko skręciłam w lewą stronę. Nie patrzyłam czy gdzieś była dziura w ziemi, czy skała po prostu skręciłam, byłam już zmęczona, znowu poczułam jak coś spływa mi z nosa do ust. Przyłożyłam, delikatnie rękę, zobaczyłam szkarłatną ciecz. Znowu.

Poczułam silny ból głowy, krew spływała po ustach, aż na ziemie.
Max zapytał co się stało, a ja odpowiedziałam, że wszystko w porządku - znowu kłamałam. Co miałam powiedzieć? Że głowa mnie bolała i krew mi z nosa ciekła?
To by było zbyt dziecinne. Wild dalej biegła przed siebie, w głowie miałam pustkę.
Spojrzałam na swoje ręce, były białe. Zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo. Bałam się, bałam się,  że zaraz coś się stanie, coś złego. 

W lekkim uścisku trzymałam lejce, przechyliłam się delikatnie w stronę grzywy klaczy. Chciałam się położyć, powieki same mi się kleiły.
Dopiero przez trzask się ocknęłam. W pniu pobliskiego drzewa była dziura, wiedziałam, że była to sprawka Katji.
Max dalej trzymał się mnie.
Szukałam wzrokiem drogi przez, którą moglibyśmy przejechać. Wszystko działo się za szybko. Coś kątem oka przebiegło, słyszałam szumy, głosy, hałas.

Wszystko mi się mieszało, nie wiedziałam co się właściwie działo. Wszystko przekształciło się w mojej głowie w chaos.
Głosy łączyły się z szumami. Hałas nie ustawał.
Wild przyśpieszyła a ja prawie spadłam, zacisnęłam mocniej lejce. Schyliłam się lekko.

Klacz biegła jak szalona, nagle wykonała skręt w prawo, mocny skręt. Robiła wszystko, żeby zgubić Katję.
Ale wszystkie działania klaczy poszły na daremno. Katja była prawie przy nas.

-Wild.. Szybciej, musimy ją zgubić! - wykrzyczałam z chrypą w głosie.

Wytarłam krew spod nosa. Usłyszałam ponownie trzask, znowu w drzewie była okrągła dziura. Przed oczami zobaczyłam... Moją rodzinę.

Ja i moi rodzice chodziliśmy po łące, zbierając kwiaty. Mój tata jednego, niebieskiego kwiatka włożył w włosy mojej mamy. Mama się uśmiechnęła, a ja śmiałam się dziecięcym śmiechem.

Z nad horyzontu zobaczyłam niebieskiego, pięknego motyla. Siadł na mojej głowie.
Na początku się przestraszyłam.

-Kochanie, nie bój się, to tylko moty-

-Marika! Ocknij się!

Wtedy zobaczyłam ponownie rzeczywistość, bieglimśy  dalej. Katja za nami.
Słyszałam jakieś stłumione głosy. Nagle usłyszałam kolejny trzask ale tym razem, na pniu nic nie było. Obróciłam się, zobaczyłam jakąś dziewczynę na karym koniu za nami, to nie była Katja, Katji w ogóle nie widziałam.

Biegliśmy razem w jakieś bezpieczne miejsce. Na nieszczęście Katja była obok mnie.
Wydałam z siebie stłumiony krzyk.
Białośnieżna dziewczyna wykonała szybki ruch w naszą stronę, zrobiłam wraz z Maxem unik.

Niepostrzeżenie nieznajoma dziewczyna użyła.. Mocy Aideen? Barwa promienia z jej ręki była inna niż moja, ale coś w głowie mi zaświtało.
Katja spadła ze swojego wierzchowca.
Spojrzałam na nieznajomą dziewczynę.

-Pojedźmy w bezpieczne miejsce! -krzyknęła - Jedźcie za mną!

Od razu skręciliśmy w lewą stronę. Nie wiedziałam czy mogę ufać tej dziewczynie, ale wtedy mi pomogła..

Kiedy dotarliśmy na jakieś urwisko. Zsiadłam z Wild, Max wykonał ten sam ruch. Dziewczyna również zasiadła ze swojego wierzchowca.

Dopiero wtedy zobaczyłam, że ombre włosy, brąz wpadający w blond, piwne oczy, czarną czapkę na głowie, bluzę czarną, podobnie jak i reszta spodnie i buty.
Miała rękawiczki bez palców.
Siadła na urwisku.

Podeszłam do niej, Max stał przy klaczy.

-Czemu nam pomogłaś?

-Widziałam, że macie problem z Katja to Wam pomogłam.

-W takim razie dziękuje. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

-Nie spytasz się jak to zrobiłam?

-Nie, czemu miałabym się pytać.

-Znasz Moc Aideen? -zapytała wstając.

-Tak, znam.

-Pochodzisz z Jorviku?

-Tak, Ty pewnie również. -Odpowiedziałam niepewnie.

-Jesteś.. Jeźdźcem Dusz?

-Tak.. - Na moje słowa aż zbladła.

-To niemożliwe! W Jorviku są już Jeźdźcy Dusz.. Chyba, że Ty...

-Tak to ja jestem ostatnim Jeźdźcem Duszy. -rzekłam nabierając odwagi.

-To czemu wtedy nie użyłaś swojej mocy?

-Nie umiem jej jeszcze używać, niedawno się dowiedziałam, że jestem Jeźdźcem Duszy. -powiedziałam patrząc na Wild.

-W sumie to ma sens... To twój koń? - zapytała wskazując palcem na Wild.

-Tak...

-Jak się nazywa?

-Wild.

-Moja klacz nazywa się Dream. - pokazała na swoją karą klacz.

-Marika Sunbeam. -podałam rękę dziewczynie, a ona ją uścisnęła.

-Amanda. Amanda Suncobbler.

***
A taka niespodzianką, książka odwieszona! :3

Podobał Wam się rozdział?

Ps. Z góry za wszystkie błędy przepraszam.

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz