Rozdział 15 część 1

175 12 0
                                    

Minęły dwa dni od ostatniej "poważnej" rozmowy z Larą, czekałam na właściwy moment mojej ucieczki. To tak absurdalnie brzmi.. Ale dla Wild byłam w stanie zrobić wszystko, wskoczyć w ogień, przebiec cały las, przejść cały świat, żeby chociaż ją przez sekundę zobaczyć.

Wiedziałam, że jeden mój głupi błąd a cała więź może się zburzyć, mogę jej nigdy nie zobaczyć. Musiałam postępować z rozumem.
Jednak miałam raka, co mnie spowalniało w działaniu. Chodzenie tam i tu z niechęcią. Robiłam wszystko, żeby się nie uleczyć, nawet nie chciałam zacząć walczyć, po prostu wiedziałam, że umrę. I tak prędzej czy później odeszłabym.

Z Maxem rozmawiałam na temat mojej choroby, mówił mi, że mam zostać, że Wild nie jest warta poświęcenia mojego życia.. Mówił, że jest po stronie lekarzy. Wkurzyłam się na niego, ale go rozumiałam.
Jedyną osobą, która chciała mi wtedy pomóc była Lara.

Siedziałam przy oknie na krześle, ubrana w buty. Wiał porywisty wiatr, deszcz dalej padał, ale chciałam właśnie wtedy uciec. Nic mnie nie powstrzymało, żeby tego nie zrobić.

Do salki weszła wcześniej wspomniana Lara. Spojrzała na mnie i westchnęła. Ja odwróciłam się w jej stronę i rzuciłam smutno "cześć".
Przywitała się ze mną. Patrzyłam ponownie w okno. Mój wzrok powędrował na liście lecące na zachód. Już drugi raz widziałam te liście. Spojrzałam w dół po czym powiedziałam.

-Dziś stąd idę.

-Jesteś pewna?

-Lara, ile Wild może czekać na mnie? A może czeka już na śmierć? Nie chce dalej tu siedzieć z założonymi rękoma.

-Dobrze.. Rozumiem. Jak mówiłam, tak zrobię pomogę Ci.

Uśmiechnęłam się do niej. Po czym wstałam z krzesła, podeszłam do dziewczyny i poprosiłam o przyniesienie mojej kurtki wraz z torbą. Bluzkę i spodnie założyłam wcześniej, zresztą były w szafce. Ale kurtka i torba były gdzieś indziej.
Lara wyszła z salki. A ja nerwowo na nią czekałam.

Usłyszałam, że ktoś się zbliża, szybko wskoczyłam do łóżka i przykryłam się kołdrą. Na moje nieszczęście wszedł lekarz. Spojrzał na mnie milej niż zwykle.
Zobaczyłam, że w dłoniach trzymał jakąś kartkę. Założyłam, że to są wyniki badań, na które z niechęcią się zgodziłam. Coś zaczął mówić, nawet go nie słuchałam, próbowałam uspokoić się. Serce dalej biło mi jak szalone.

Po chwili wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Wstałam z łóżka, stanęłam przy oknie. Weszła Lara do sali, dała mi torbę i kurtkę, którą szybko założyłam.

-Marika, czekaj. Max zaraz tu przyjdzie, żeby z tobą porozmawiać. -powiedziała nerwowo

-Co?! Nie zdąże uciec. A jak przyjdzie na pewno się domyśli, że chce uciec i będzie bez przerwy w sali albo przed drzwiami...

-Mogę pójść go spowolnić.

-Dobrze.. -powiedziałam ale po chwili rzekłam. - Czekaj!
Lara spojrzała na mnie z zapytaniem.

-Co będzie z tobą?

-Niedaleko jest stajnia, mam tam konia. Wezmę Go i pojadę z tobą.

-Nie, jak odnajdę Wild spotkamy się tutaj, przed wejściem do miasteczka  i pojedziemy dalej razem do Jorviku.

-Dobrze, ale uważaj na siebie Marika.

- Ty również Lara.

Przytuliłam dziewczynę, miałam nadzieję, że wrócę do niej i Maxa wraz z Wild. Lara wyszła a ja od razu podbiegłam do okna.
Deszcz zaczął padać jeszcze większy.
Próbowałam otworzyć okno, ale było zatrzaśnięte.

-Otwórz się. -powiedziałam zaciskając zęby.
Słyszałam głos dziewczyny i Maxa, Lara próbowała go powstrzymać.

Szarpałam za klamkę, ale okno ani drgnęło. Odsunęłam się od okna. Wyprostowałam rękę, chciałam użyć mocy, żeby to otowrzyć
Skupiłam się na klamce. Nagle rozległ się huk w sali. Wiedziałam, że narobiłam dużo hałasu. Ale okno było otwarte.
Słyszałam wyraźnie szum deszczu i wiatru.

Podbiegłam do okna, wdrapałam się na parapet. Nagle drzwi zostały otwarte i do sali wszedł Max. Wyskoczyłam szybko przez okno. Spadłam na nogi.

Zaczęłam biec w stronę zachodu, za liśćmi.

-Marika!! -wykrzyczał Max. Nie zwracałam uwagi na jego głos, biegłam przed siebie. Teraz moim celem było odbicie Wild.

Deszcz mi nie ułatwiał ucieczki, zwłaszcza, że zaczęło się błyskać i daleko słyszałam grzmoty.
Nic nie było w stanie mnie powstrzymać, biegłam po Wild.
Zdążyłam już przemoknąć do suchej nitki.
Buty również były przemoknięte i brudne od błota.
Wytarłam z twarzy krople deszczu i biegłam dalej.

-Wild, biegnę po Ciebie.

***
Kolejny rozdział za nami, podobał Wam się?

Tak teraz na serio, książka się niedługo zakończy i zastanawiam się nad kolejną książką ze Star Stable, dobry pomysł?

Ps. Przepraszam z góry za błędy.

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz