Rozdział 9

317 31 11
                                    

Z upływem czasu nadzieje na to, że wrócę do Jorviku malały. Musiałam uratować Jorvik, To Ja byłam Jeźdzcem Duszy, który mógł zniszczyć tamtą figurę.
Zsiadłam z klaczy. Stanęłam przy urwisku. Wild stała blisko mnie.

-Czemu ten świat, aż tak mnie nienawidzi!? Ten świat odebrał mi rodzine, dom, wiarę w siebie! Mam już tego dość! -Zwierzę podeszło do mnie jeszcze bliżej.
Próbowała pokazać, że jest przy mnie.
Nawet nie zauważyłam jak bardzo ją kochałam. Nie chciałam stracić tak dużej więzi.
Mimo, że poddałam się to w środku dalej walczyłam.

Przytuliłam się do Wild. Klacz położyła swój pysk na moje ramie, co oznaczało odwzajemnienie uścisku.
Szczerze chciałam się teraz rozpłakać, ale byłam zbyt zmęczona.

-Kocham Cię Wild. -powiedziałam szepcząc.

Odsunęłam się do klaczy i siadłam na krawędzi urwiska.
Patrzyłam na rozległe polany.
Tak dużo mnie jeszcze czekało.
Najgorsze było to, że myślałam co chwilę o Jorviku, o tym, że muszę tam jak najszybciej dotrzec.
Wstałam i wsiadłam na klacz. Nie mogłam robić dużych postoi.
Zbytnio nie chciałam się natknąć na jakąkolwiek wioskę, ale tylko w ten sposób mogłam jakoś skontaktować się z Ashley i Lisą. Z Ashley dlatego, że chciałam powiadomić ją, że wszystko było w porządku a z Lisą dlatego, żebt mi wtedy wytłumaczyła wszystko na temat Jeźdzców Duszy.
Wild zaczęła iść stępem. Mi to nie przeszkadzało.
Jeszcze tyle przed nami było.
Szczerze powiedziawaszy tęskniłam za Larą, chociaż prawie jej nie znałam.

Szłyśmy przez las, tym razem nie był tak rozległy jak poprzedni.
Przez tamte parę dni podróżowałyśmy, nie znalazłam nic, co by mogło wskazać nam drogę do Jorviku.
Przeszłyśmy las w ciszy.
Nie miałam nic do powiedzenia Wild.
Rozpuściłam włosy, które dosięgały mi do ramion.

Muszę wspomnieć, że wtedy miałam krótki rękaw i długie spodnie.

Zachciało nagle mi się spać, byłam strasznie zmęczona. Nie miałam siły nawet siedzieć.

-Poprowadź nas Wild...-powiedziałam do Klaczy zmęczonym głosem.
Zchyliłam się tak bym mogła bezpiecznie jechać dalej. Zamknęłam oczy. Byłam w stanie zaufać Wild.

Kiedy otworzyłam oczy, szłyśmy dalej, przez jakąś łąkę. Wróciłam do pozycji siedzącej, przecierając oczy.
Słyszałam śpiewy ptaków.
Zaczęłyśmy biec przed siebie. Pogoda nie była zbyt za ładna, na niebie były dość szare chmury.
Słońce wyszło zza chmur. Wiatr był dość przyjemny.
Nagle coś przykuło mój wzrok. Zobaczyłam jakąś wioskę, ta wyglądała już troszkę gorzej niż wioska w, której mieszkała Lara.
Sama nie wiedziałam czy mam tam pojechać.
Po chwili namysłu postanowiłam się tam udać.

-Chodźmy tam Wild.

Klacz się sprzeciwiała, była strasznie nie spokojna.

-O co chodzi?

Zwierzę dalej nie chciało tam pójść, ale po paru minutach Wild uległa.
Kiedy weszłyśmy do wioski, zobaczyłam przed sobą duże, rozłożyste, liściaste drzewo. Liście były w intesywnej barwie zieleni.
Pewnie to było centrum tej wioski.
Zeszkoczyłam z grzbietu Wild, złapałam ją za uzda i prowadziłam. Klacz niepewnie stawiała kroki.

Przystanęłam na chwilę i się rozejrzałam. Domy były porośnięte pnączami, zdziwiło mnie to. Zaczęłam iść dalej. Zauważyłam jakichś ludzi, pewnie to byli mieszkańcy tej wioski.
Podeszłam do dwóch chłopaków.

-Kim Jesteś? -zapytał jeden z nich. -Co? Szukasz jakiejś stajni?

-Nie, nie szukam żadnej stajni. Kim jesteście?

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz