Rozdział 10

275 25 7
                                    

Dni tak szybko wtedy miały. Mogłam wtedy zapomnieć o wszystkich problemach, które mnie spotkały.
W domu Maxa i Alexa byłam już 3 dni. Nie miałam planu, nie wiedziałam w którą stronę pójść.
Wild miała schronienie za domem, nie było jakieś luksusowe ale ważne, że w ogóle było.
Siedziałam na kanapie z opuszczoną głową w dół. Nie wiedziałam co robić.
Przyszedł do mnie Max.

-Wiesz co zamierzasz zrobić?

-Nie, nie wiem nic. Minęły już 3 dni a ja dalej nie mam planu. Nie wiem jak działać dalej.

-Znajdziesz rozwiązanie. Tylko musisz tego chcieć. -chłopak uśmiechnął się do mnie. A ja odwzajemniłam uśmiech. -Wiesz, jeżeli chcesz skontaktować się z rodziną to proszę. -Max podał mi telefon.

-Dziękuje! - Powiedziałam przytulając go.

Wpisałam numer telefonu Ashley. I zadzwoniłam.

-Ashley?

-Halo? Kto mówi?

-Marika.

-Marika!?

-Tak, słuchaj przekazałaś informację którą Ci wcześniej mówiłam Lisie?

-Tak, od razu jak mi o tym powiedziałaś.

-To dobrze.

-Gdzie teraz jesteś? Jesteś bezpieczna?

-Tak, jestem bezpieczna uciekłam razem z Wild z Platformy Dark Core.

-Z Wild?

-Tak nazwałam kasztankę.

-Wiedziałam, że ją pokochasz. -usłyszałam w jej głosie nutkę szczęścia.

-Słuchaj Czy w Jorviku wszystko jest w porządku?

-Tak narazie tak, ale dzieje się coś niepokojącego, słońce jest tak jakby czerwone.

-Słońce zawsze jest prawie czerwone.

-Nie rozumiesz, Słońce jest całe czerwone, Jego blask też, Nikt nie wie o co chodzi.

-Co?! Ashley Jorvik jest w niebezpieczeństwie, Sands pewnie wykorzystuje do tego wszystkiego Mrocznych Jeźdzców!

-Lisa też to powiedziała, nie wiem o co chodzi.

-Nie musisz nic o tym ważnego wiedzieć, tylko proszę uważajcie w Jorviku na siebie. Ja wrócę.. Obiecuję.

-Marika, wierze Ci.

-Nie ważne co będzie się działo to i tak wrócę razem z Wild.

-Obyś się nie myliła.

-Ja się nigdy nie mylę. -Po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam śmiech, śmiech Ashley.
Ale też usłyszałam głos Johanny, i nagle śmiech Ashley zanikł.

-Marika, skarbie, gdzie ty jesteś? Nic Ci nie jest?

-Nie, nic mi nie jest Ciociu.

-To bardzo dobrze, a gdzie jesteś?

-Aktualnie jestem daleko od Jorviku.

-To wiem ale gdzie dokładnie?

-W pewnej wiosce, ale niedługo znowu wyruszam, Ciociu, pamiętaj, że Cie kocham i wrócę.

Po paru chwilach rozłączyłam się, wiem, że mogłam powiedzieć im gdzie jestem, ale to nie miało wtedy znaczenia.
Po za tym wtedy chciałam już poza Jorvikiem rozprawić się z Sandsem.

Odłożyłam telefon na stół kawowy i dopiero wtedy zorientowałam się, że Maxa nie ma już przy mnie.
Nagle poczułam jak drży mi ręka, tym razem tego nie zignorowałam.
Dalej wtedy nie panowałam nad swoimi mocami. Nie wiedziałam jak bardzo mogą one być niebezpieczne.
O tym, że jestem Jeźdźcem Dusz, powiedziałam tylko Maxowi, zresztą nie zamierzałam tego zmieniać.

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz