Rozdział 12 część 3

213 17 2
                                    


-Tak to ja jestem ostatnim Jeźdźcem Duszy. -rzekłam nabierając odwagi.

-To czemu wtedy nie użyłaś swojej mocy?

-Nie umiem jej jeszcze używać, niedawno się dowiedziałam, że jestem Jeźdźcem Duszy. -powiedziałam patrząc na Wild.

-W sumie to ma sens... To twój koń? - zapytała wskazując palcem na Wild.

-Tak...

-Jak się nazywa?

-Wild.

-Moja klacz nazywa się Dream. - pokazała na swoją karą klacz.

-Marika Sunbeam. -podałam rękę dziewczynie, a ona ją uścisnęła.

-Amanda. Amanda Suncobbler.

-Miło Cię poznać Amando. -rzekłam puszczając rękę dziewczyny.

Brązowooka siadła ponownie na krawędzi urwiska. Postanowiłam siąść obok niej. Wiedziałam, że skądś kojarzyłam jej imię.
Dzień powoli się kończył. Patrzyłam wprost na zachodzące słońce. Na dole rozlegały się sady, łąki i.. Jakaś mała wioska. Już wiedziałam gdzie chcę się wybrać. W mojej głowie pojawiło się pewne pytanie.
Co jeśli Wild przeze mnie umrze?
Zadałam sobie to pytanie po czym zaszkliły mi się oczy.
Biłam się z myślami, w sumie... Raczej walczyłam z myślami.
Nagle usłyszałam spokojny głos Amandy.

-Co tu robisz? Nie powinnaś być w Jorviku? Zniszczyć tę przeklętą figurę?

-Sands.. - odpowiedziałam patrząc kątem oka na Wild.

-Sands? To przez Sandsa tu jesteś? Co Ci zorbił?

-Tak jestem tu przez Sandsa.. "Porwał mnie" i Wild.

-Wiedział, że jesteś Jeźdźcem Duszy?

-Nie..

-To czemu Cię porwał? Was porwał?

-Ah.. Długa historia, nie zrozumiesz.

-Już Cię nie rozumiem. - powiedziała śmiejąc się.

-A ty co tu robisz?

-Trudno stwierdzić..  Nie zrozumiesz.

Spojrzałam ponownie na zachód słońca. Przymknęłam delikatnie oczy.
Tak bardzo chciałam już wrócić do Jorviku, tęskniłam za domem, za Ashley.. Za wszystkimi.
Sama nie wiedziałam co robić, nie potrafiłam jeszcze używać mocy, nie wiedziałam gdzie właściwie byłam.

-Chyba dużo przeżyłaś?

Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na dziewczynę.

-Tak.. Bardzo dużo.

-Gdzie się wybierasz?

-Do Jorviku, nie zostawię mojej rodziny.

-Słuszna postawa. A tamten gostek to twój chłopak?

Spojrzałam chwile na Maxa po czym odpowiedziałam.

- A w życiu! To tylko mój przyjaciel, którego poznałam w "trasie".

Brązowooka przytaknęła głową. Ja wstałam i podeszłam do Wild. Pogłaskałam ją po pysku i przytuliłam.
Czarnowłosy podszedł do Amandy. Zaczął z nią o czymś rozmawiać.

Ponownie poczułam silny ból głowy, znów ciekła mi krew po wargach aż na ziemię.
Klacz się niepokoiła. Zrobiłam jeden krok w tył, później kolejny i kolejny trzymając się głowy.

-AGH! -wykrzyczałam z bólem w głosie.

Cofałam się dalej, byłam coraz bliżej urwiska. Przy krawędzi stanęłam, historia, którą widziałam wcześniej powtórzyła się, lecz była jej część dalsza.

Ja i moi rodzice chodziliśmy po łące, zbierając kwiaty. Mój tata jednego, niebieskiego kwiatka włożył w włosy mojej mamy. Mama się uśmiechnęła, a ja śmiałam się dziecięcym śmiechem.

Z nad horyzontu zobaczyłam niebieskiego, pięknego motyla. Siadł na mojej głowie.
Na początku się przestraszyłam.

-Kochanie, nie bój się, to tylko motyl.

Zaczęłam ponownie śmiać się dziecięcym śmiechem. Cofnęłam się o parę kroków po czym poczułam coś za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Clevera. Motyl odleciał, a ja przytuliłam się do konia. Moi rodzice siedli na ziemi, przy krawędzi.
Spojrzałam w oczy ogiera. Zobaczyłam w nich chęć wolności.. Każdy koń miał te same, zwykłe oczy, bez emocji. Wtedy zrozumiałam jak bardzo kochałam Clevera. Uśmiechnęłam się do wierzchowca.

Nagle jeździłam na nim po lesie, czułam się wolna. Wiatr muskał moje czarno-granatowe włosy. Było dość zimno, ale słońce dalej świeciło. Z nad horyzontu zobaczyłam niebieskiego, pięknego motyla. Nie zwróciłam na niego uwagi, ale poczułam małą niepewność.
Clever przyśpieszył, w pewnym momencie wydawało mi się, że latam, że jestem wol-

-Marika! -wykrzyczał Max. -Nic Ci nie jest?

Wtedy się ocknęłam, stałam dalej przed przepaścią. Max stał przy mnie tak samo i Amanda. Wild patrzyła na mnie z zaniepokojeniem w oczach. A klacz dziewczyny w ogóle nie przejęła się sytuacją.
Chłopak dalej wyczekiwał odpowiedzi. Ale z moich oczu popłynęły łzy. Odwróciłam się w stronę przepaści.
Po chwili zapytałam łykając łzy.

-Jaki jest dziś dzień?

Każdy obejrzał się nie spokojnie, po czym Amanda odpowiedziała.

-13 sierpnia. -powiedziała niepwenie.

Wszystko się wyjaśniło, czemu widziałam Clevera, 13 sierpień, to dzień w którym straciłam tego ogiera. Podeszłam do mojej klaczy. Przytuliłam ją najmocniej jak się dało.
Słońce praktycznie zaszło, było coraz ciemniej.

Podeszłam ponownie do urwiska, Amanda i Max odeszli do Dream. A ja siadłam. Wyszeptałam patrząc w grafitowe niebo: Kocham Cię Clever, nigdy nie zapomnę. Po czym spróbowałam się uspokoić.
Wild podeszła do mnie i położyła się obok mnie. Położyłam swoją głowę na jej ciele i zasnęłam w melancholijnym stanie.

***
Kolejny rozdział, podobał Wam się?

Ps. Z góry za wszystkie błędy przepraszam :3

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz