Rozdział 13 część 1

196 17 1
                                    

Minęło dwa dni od ostatniej "wizji". Amanda odeszła od nas, powiedziała, że musi jeszcze dużo w życiu zrobić i dowiedzieć się kim tak naprawdę jest.

Ja, Wild i Max jeździliśmy po nieznanych terenach. Błąkaliśmy się bez celu.
Może był w tym cel, ale dalej nie wiem jaki i raczej się już o tym nie dowiem.
Kiedy jechaliśmy przez wąwóz, przypomniała mi się Zielona Dolina.

Jechaliśmy stępem, promienie słońca padały na moją twarz.
Wiał lekki wietrzyk. Jadąc tak czułam dziwny spokój. Słyszałam ćwierkanie ptaków. Rozglądałam się na wszystkie strony.
Domyśliłam się, że każdy krok Wild był bolesny, ponieważ spacerowaliśmy tak od dwóch dni.
Nie zatrzymywaliśmy się zbytnio.

Niepokojące było to, że nigdzie nie widziałam małej wioski, a szłam w jej stronę.

Również niepokojące były siniaki na moim ciele, ale tłumaczyłam to sobie upadkami, a krwotoki z nosa przemęczeniem, byłam wtedy osłabiona, robiło mi się po prostu słabo.
Nie podejrzewałam żadnej choroby, byłam zbyt zajęta powrotem do Jorviku. Max się o mnie czasami martwił, pytał czy wszystko w porządku, lecz ja odpowiadałam mu, że jest okey lub ingnorowałam jego pytania.

Jadąc dalej, spojrzałam w dół, przymknęłam oczy po czym je otworzyłam. Usłyszałam cichy głos Maxa.

-Marika, wszystko w porządku?

-Tak. -odpowiedziałam mając dość tego typu pytań.
Westchnęłam.

-Boje się, że już nie wrócę do Jorviku Max...

-Wrócisz do Jorviku razem z Wild. Obiecuje.

Odwróciłam się do chłopaka i uśmiechnęłam się. Po czym znów skierowałam wzrok w stronę słońca.
Nagle coś zobaczyłam, jakiś.. Metal, drewno.

-Spójrz! To chyba.. Jakiś dom! -powiedziałam głośniej.

Wild przyśpieszyła na moje słowa.
Po paru minutach byliśmy w miasteczku.

Kiedy prześliśmy przez bramę, chłopak zeskoczył z grzbietu konia. Szedł obok nas.
Rozglądałam się po całym miasteczku.
Myślałam, że trafiłam na jakąś skromną wioskę, ale tym razem trafiłam na miasteczko, nie wyglądało na skromne.
Było dość rozbudowane.
Idąc tak dalej usłyszałam śmiech dzieci, po czym skierowałam wzrok na miejsce z którego dobiegał ten śmiech.

Zobaczyłam trójkę dziewczynek, jedna miała bardzo ciemne włosy, a dwie pozostałe brązowe. Były ubrane podobnie.
Od razu wyczułam, że dwie dziewczynki to siostry a druga, była ich przyjaciółką.
Przypomniała mi się Ashley.

Zeszkoczyłam z Wild a następnie złapałam ją za uzda. Szłam obok niej, głaskając ją po pysku.
Jedna dziewczyna wrzuciła mi się w oczy... Kojarzyłam ja skądś.
Miała blond włosy, szare oczy, lekkie piegi na twarzy..

-Marika!! -usłyszałam głos jakiejś dziewczyny, była to dziewczyna stojąca niedaleko nas.

-La.. Lara? -zapytałam niepewnie.

-Tak, to ja co wy tu robicie i kto to jest?

-To Max, Max to Lara.

Przedstawiłam ich sobie uśmiechając się.

-Szukaliśmy dorgi do Jorviku, zresztą dalej szukamy, a Ty co tu robisz?

-Przyjechałam tu do mojej przyjaciółki. -kaszlnęla -Wild! -podeszła do klaczy zagłaskując ją na śmierć.

Zaczęłam się śmiać, tęskniłam strasznie za Larą, wiedziałam, że już tak szybko się nie rozstaniemy. Ją spotkałam na początku mojej wędrówki. Pomogła mi, dała mi tak dużo.

Nagle zbladłam, poczułam silny ból głowy, krew z nosa. Prawie upadłam, ale Max mnie podtrzymał.

-Marika, Co ci jest? -zapytał troskliwym głosem.

Wild z Lata odrazu podeszły do mnie. Nie wiedziałam co się dzieje. W pewnym momencie zamknęłam oczy.
Przez chwilę słyszałam dalej jakieś odgłosy, krzyki, prośby, żebym się obudziła.

Szłam przez korytarz. Było ciemno, nie wiedziałam co gdzie jest. Szukałam po ścianach jakiegokolwiek przycisku do zapalenia światła. Niestety nic nie znalazłam. Kiedy przeszłam przez cały korytarz weszłam w jakąś czarną otchłań.
Nagle widziałam prawie wszystkich, moich rozdziców, Maxa, Laurę, Ashley, Johanę, Amandę, Oreo, Sandsa, Strażników Dark Core, Lisę, Annę, Lindę, Alex, Elizabeth, Katję, Wszystkich Jeźdźców Morku, ale nie widziałam kogoś a mianowicie Wild. Z każdą osobą widziałam jedno wspomnienie.
Kiedy Szłam tak przez ten "korytarz" na końcu zobaczyłam Wild.
Zaczęłam biec w jej stronę.

-Wild!

Kiedy dobiegłam, zobaczyłam... Mnie i Wild leżące na jakimś kamiennym podłożu, Wild leżała we krwi. Ja leżałam na niej, mam dużo ran na twarzy i rękach.

Po moich policzkach spływały łzy.

-Chce się obudzić! Już! -krzyczałam rozpaczliwie łykając łzy. -Proszę.. Nie chce tu być! Chce wrócić..!

***
Już Po kolejnym rozdziale, podobał Wam się?

Niestety "powoli" zbliżamy się do "końca".

Ps. Z góry za wszystkie błędy przepraszam.

Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz