Z ciemności przechodzącej w jasne promienie słońca powstała jasność.
Promienie słońca chwilowo mnie oślepiły, ale szybko to uczucie zniknęło. Patrzyłam już tylko w puste, błękitne niebo.
Dopiero po chwili zorientowałam się że leżę na trawie pokrytej rosą.
Powoli zmieniłam pozycję na siedzącą.
Dotknęłam opuszkami palców tyłu głowy, która zresztą mnie strasznie bolała.Po chwili zobaczyłam czerwoną jak rubin krew. Nie przejęłam się tym, tylko tym gdzie byłam i kim właściwie byłam...
-Gdzie ja jestem... -szepnęłam do zielonej otchłani.
Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, kim byłam, gdzie byłam. Nie pamiętałam nic, nie pamiętałam czemu tak naprawdę nie ma mnie tam, gdzie nie wiem czy powinnam być.
Powoli stanęłam na nogi i zaczęłam się rozglądać dookoła okolicy.
-To niezła musiała być impreza... -rzekłam cicho.
Spojrzałam w górę, a tam zobaczyłam klif, strasznie wysoki klif. Aż zakręciło mi się w głowie od myśli, że mogłam stamtąd spaść.
Po chwili spojrzałam na swoje dłonie, były pokryte ziemią i dostrzegłam niewielką ranę na prawej dłoni.
Byłam ubrana w kurtkę, dzięki której było mi ciepło, czarne spodnie, czarne martensy i bluzkę. Włosy miałam czarno-niebieskie.Przeraziłam się tym, że miałam odnaleźć prawdziwą siebię na nowo. Nie pamiętałam dosłownie nic, imienia, nazwiska, imienia mojego wroga. Nic. Nagle wszystkie wspomnienia runęły a wraz z nimi nadzieja, że wydostanę się z przepaści.
Zaczęłam kierować się w stronę jakiejś góry, na której był jakiś dom? Coś podobnego do domu tylko, że bez dachu i niektórych ścian.
Praktycznie to nawet domu nie przypominało.
Idąc do wcześniej wspomnianego miejsca myślałam, raczej próbowałam sobie przypomnieć kim jestem i kim byłam.-------
Ale za to prawdziwa Ja, próbowałam przebić się przez niewidzialną ścianę wspomnień. Starałam się, żeby ją zniszczyć i wraz z tym odzyskać pamięć.
Czyli tak naprawdę to pamięci nie straciłam, ale straciłam. Trudne do zrozumienia.Widziałam wszystko z tej drugiej strony, ale nic nie mogłam zrobić. Musiałam przebić się przez tamtą ścianę, inaczej bym nie odzyskała swojej świadomości, wspomnień i całej pamięci. Mogłam zapomnieć o Wild, o wszystkim.
Parłam na ścianę z całych sił, nagle coś się ruszyło, a mianowicie to "kawałek" ściany. Pisząc kawałek mam na myśli naprawdę mało. Ściana nawet nie pękała. Powoli traciłam siły, ale nie poddawałam się, jednocześnie kiedy próbowałam zniszczyć ścianę, oglądałam również wszystko co robiłam.
--------- (wyjaśnienie kresek na dole)Rozglądałam się dookoła, słyszałam śpiewy ptaków i szumy lekkiego wiatru. Wiatr muskał delikatnie moje rozpuszczone włosy.
Szłam dalej, chociaż było mi odrobinę zimno. Wokół mnie nie było prawie niczego, oprócz paru drzew, krzewów i kwiatków. Powoli wchodziłam na "wyższy" teren.
W głowie nie miałam nic, tylko pytania: Kim jestem? Kim byłam? Kim będę?Martwiłam się o coś, czego nie pamiętałam, było to naprawdę dziwne uczucie. Raz chciałam po prostu zawrócić, ale coś pchało mnie naprzód.
Nagle zobaczyłam jakieś liście unoszące się dzięki wietrze.
Kierowały się na przód, nie wiedziałam o co z tym chodziło.Byłam coraz bliżej domu, jakiejś bazy? Nie byłam pewna jak można to było nazwać. Idąc dalej przed siebie kierowała mną chęć znalezienia się w ciepłym miejscu, ponieważ ubrania był mokrawe, trochę podarte, brudne.
Głowa bolała mnie strasznie, poczułam jakby coś próbowało zniszczyć coś. Nie wiedziałam co. Nie chciałam wiedzieć.--------
Walnęłam z całej siły pięścią w ścianę, nic się nie stało, wszystko było takie samo. Zamiast ją zniszczyć, tylko straciłam siły.
Zsunęłam się po ścianie.Nie wiem z jakiego powodu zaczęłam po prostu płakać, tak strasznie chciałam odzyskać pamięć i kim byłam. Chociaż tak naprawdę pamiętałam, ale nie pamiętałam. To również trudne do zrozumienia.
Chciałam zobaczyć ponownie Wild, chociaż bałam się, że jej mogło się coś stać.Przypominałam sobie wszystkie piękne chwile wraz z rodziną, Wild, Ashley, Cleverem... Nagle nadzieja, że odzyskam świadomość spadła w przepaść.
Byłam za słaba, żeby zniszczyć ścianę wspomnień, po prostu się na chwilę poddałam.
Spojrzałam kątem oka na to co robię, zbliżałam się do tej "bazy". Praktycznie to już tam byłam.
Szybko wstałam na nogi i ogarnęłam się.
Marika bez świadomości właśnie poszła do "bazy" mojego wroga.
---------Zbliżyłam się do budynku. Zbytnio nie byłam pewna czy chcę pójść w jego głąb. Ale postanowiłam pójść.
Przy wejściu zobaczyłam mężczyznę w turkusowym płaszczu z czarnymi okularami.-Przepraszam? Mogłabym się tu zatrzymać? - zapytałam niepewnie mężczyzny.
Po chwili podszedł do niego drugi mężczyzna tak samo ubrany jak on.
Byłam trochę rozkojarzona. Zaczęli na mnie dziwnie patrzeć.-Chyba sobie z nas żartujesz! -powiedział drugi śmiejąc się w głos. - Ty? Tutaj? Ha! Jakieś moce chyba Cię tu przysłały! -ciągnął. -Chyba, że przyszłaś po swojego konika.
-Jakiego konia? -zapytałam patrząc w oczy mężczyźnie. Po chwili obaj spojrzeli na siebie poważnie.
-Ona chyba straciła pamięć. -powiedział jeden do drugiego. Patrzyłam na nich z zapytaniem. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Jasne, możesz zostać. Pójdź w tamtą stronę. Nie zwracaj uwagi na innych pracowników. -powiedział drugi z krztyną ironii w głosie.
Poszłam za wskazówkami mężczyzny. Jednak zwracałam uwagę na innych, jak nazwał, pracowników.
----------
Patrzyłam zaskoczona i jednocześnie przejęta sytuacją. Nagle zmobilizowałam się i zaczęłam pchnąć ścianę.-No rusz się.. -powiedziałam błagalnym głosem do białej otchłani. Rzuciłam wiązką przekleństw.
Nie miałam sił, ale zrobiłabym wszystko, żeby odzsyskać świadomość.****
Kreski są po to, żeby odróżnić/oddzielić Marikę bez pamięci i Marikę z pamięcią. Nie chciałam wam tego pomieszać.W ogóle za 3 rozdziały będzie Epilog. I koniec będzie :c
Podobał Wam się rozdział?
Ps. z góry przepraszam za błędy.
CZYTASZ
Strata Więzi | Star Stable | Korekta ✔| Zakończone ✔
FanficStrata Więzi Rozpoczęcie książki: 30.05.2019r. Zakończenie książki: 30.12.2019r. Uprzedzam, że pierwsze rozdziały, a może nawet cała książka nie jest pisana w moim obecnym stylu pisania.