14 | Leonia Aleksiewicz

810 112 10
                                    

Był grudzień i te słowa nie mogły smakować gorzej niż na kilka dni przed premierą „Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie”, na który to film Leonia Aleksiewicz miała pójść z Maryną Banaszczyk i jej młodszą siostrą.

Leonia nie była fanką „Bolka i Lolka” i uważała siebie za osobę, która już dawno wyrosła z filmów animowanych, ale nigdy nie potrafiłaby wyrosnąć z kina. Zresztą, tę samą skłonność miała chyba cała polska młodzież.

Kino „Stolica” było tak potwornie eleganckie, że nogi aż same pchały się na wagary! Zwykłe krzesła były połączone deskami w kolejne rzędy, a na notorycznie rwącej się taśmie nagrywano produkcje niemożliwe do obejrzenia w telewizorze (choć wciąż mało kto mógł się nim pochwalić).

Piąty grudnia wypadał w tym roku w piątek, co oznaczało ni mniej, ni więcej to, że Leonia i Maryna miały zaraz po lekcjach udać się do kina, po drodze łapiąc młodszą siostrę tej drugiej. A może nawet, gdyby tylko się udało, mogłyby wejść niezauważone przez kawiarnię i oszczędzić na biletach!

Ten dzień już od momentu pierwszych zapowiedzi nadchodzącego filmu wydawał się Leonii idealny.

Jednak, jak to zwykle bywa z rzeczami z pozoru idealnymi, wszystko zaczęło się sypać.

Na początku młoda latorośl z rodziny Banaszczyk, czyli Rysia, przyniosła z przedszkola ospę. Jednak Leonia postanowiła, że czy z dzieckiem, czy też bez, muszą pójść na seans. A Maryna się z nią zgodziła.

Jednak potem okazało się, że niesamowitym trafem Maryna i chłopak, którego od sierpnia blondynka wyklinała niemal bez przerwy, mają więcej wspólnego, niż mogliby oczekiwać. I Romeo Gmaj, bo to o nim mowa, postanowił uczcić ten fakt zapraszając Marynę na imprezę z okazji Mikołajek organizowaną przez Maksyma Szewczuka.

Jak można się było spodziewać, impreza miała rozpocząć się właśnie w piątek. Owszem, Mikołajki według kalendarza nieodmiennie świętowało się szóstego grudnia, ale Maksym miał zamiar weekend spędzić ze swoją narzeczoną. Podobno miał całkiem spore plany na tamte dni, ale szczegóły znane były tylko jego najbliższym przyjaciołom i rodzinie.

Leonia również dostała zaproszenie, ale jej zraniona duma nie pozwalała jej na pojawienie się na miejscu. Nie mogła uwierzyć, że jej rozsądna, słowna i moralna przyjaciółka wybrała suto zakrapianą alkoholem imprezę zamiast miłego seansu z bratnią duszą!

Skrycie żałowała, że film nie był puszczany w godzinach porannych ze względu na próbę zapobiegania nagminnym wagarom. Z chęcią zrezygnowałaby z zajęć w zamian za ciepłą salę wypełnioną po brzegi rodzinami i znudzonymi, zaspanymi nastolatkami.

Jednak przede wszystkim Leonia była potwornie zawiedziona Maryną, która bez zastanowienia zostawiła przyjaciółkę. I tak, owszem, film ten był animowany i przeznaczony głównie dla przedszkolaków takich jak Rysia, ale przyjaciół po prostu się nie zostawia. Nigdy.

Z tą myślą dziewczyna niemal wybiegła ze szkoły, byleby tylko nie napotkać Maryny. Wczesny, grudniowy śnieg wesoło skrzypiał pod jej ciężkimi, niemal męskimi butami kupionymi już w pierwszej połowie listopada. Świat był taki piękny z zewnątrz, nawet gdy w środku krwawił.

Wielkie płatki wciąż spadały z jasnego, oślepiająco-białego nieba. Szare, ciężkie budynki wyglądały jak betonowe klocki pozostawione w przypadkowym miejscu. Pomiędzy nimi lśniły od szronu wysokie, rozłożyste dęby i klony. Chodniki, które póki co nie wymagały odśnieżania, już teraz pokryły się warstewką lodu utrudniając bezpieczne postawienie stopy. Wokół panowała niemal idealna cisza, przerywana tylko skrzypieniem śniegu i nerwowym chuchaniem na zmarznięte dłonie.

Goździk ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz