Zima nie pasowała do Flawii Miakisz. Śnieg w jej jasnych włosach wyglądał po prostu śmiesznie; tak abstrakcyjnie jak wyglądał na pustych plażach czy na balkonach zielonych mieszkań.
Flawia była latem, choć w sumie równie dobrze mogła być wiosną. Tak czy inaczej, miała w sobie słońce, które grzało i otulało.
Ludzie mówili, że Flawia była oschła i zimna. Czasami wspominali też, że była zupełnie inna od swojego wesołego brata (i zapominali, że Maksym nie był z nią spokrewniony). Momentami Flawia żałowała, że jej nie poznali i nie zauważyli, jak piękne słońce i ciepło w sobie nosiła.
Beatrycze Stasiak mogła być bratnią duszą, ale Flawia nie wiedziała, czy nią była. Na pewno była kimś w jej życiu; kimś ważniejszym, ale nie najważniejszym, kimś wyrozumiałym, ale nie rozumiejącym.
Beatrycze też miała w sobie słońce, choć słońce Beatrycze było jaśniejsze, gorętsze, czystsze. Pewnie to dlatego, że Stasiak po prostu wierzyła w ludzi, uśmiechała się do obcych w autobusach i zaczepiała ludzi na korytarzach.
Nie było więc nic dziwnego w tym, że Beatrycze postanowiła przyjść na imprezę do Maksyma Szewczuka. Była duszą towarzystwa; była lwem salonowym. A Miakisz wolała samotność.
Teoretycznie Flawia nie zamierzała się na niej pojawiać i chciała zniknąć z domu na tamten wieczór, ale skoro jej przyjaciółka miała zamiar przyjść, Flawia nie miała wyboru. A może miała, ale wybierała wygodniejsze opcje.
Maksym tamtego piątku zrezygnował ze szkoły. Zamiast tego sprzątał i dekorował ich mieszkanie przygotowanymi przez Nastię papierowymi ozdobami. Nastia poszła do szkoły, bo była Nastią, która chciała osiągać cele, a szkoła jej w tym pomagała. Była tak samo ambitna jak Maryna Banaszczyk, choć na innych płaszczyznach. Maryna chciała pójść do wymarzonej szkoły, Nastia po prostu chciała być dobra.
A Maksym był w pustym mieszkaniu i przygotowywał szklanki dla gości.
Flawia stała na szkolnym korytarzu, opierając się o żółtą ścianę pokrytą lepkimi plamami po wylanych napojach (i łzach). Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła nadchodzącą Beatrycze. Jej miodowe włosy były związane w luźnego koka nad karkiem. Miała na sobie dżinsy z wysokim stanem i zielony, gruby sweter przypominający jeden z tych „dziadkowych”, drapiących swetrów. Wyglądała ślicznie.
— Udało się! — wykrzyknęła Stasiak, gdy tylko zbliżyła się dostatecznie, by być słyszalną dla Flawii.
— Wiedziałam, że się uda. Nie wiem tylko, po co do niej szłaś.
— Żeby być kulturalna. W końcu jest współorganizatorką.
— Taka z niej współorganizatorka, jak i ze mnie — prychnęła Flawia, wgryzając się w kanapkę z serem. — Co ubierasz?
Beatrycze wyciągnęła z kieszeni dżinsów batonika i dołączyła do spożywania śniadania.
— Nie wiem. Na pewno sukienkę. Nastia z pewnością będzie miała sukienkę. I słyszałam, że ma być Ignacy. Lubię go, wydaje się taki tajemniczy. A chłopcy lubią sukienki — powiedziała głosem specjalistki Beatrycze.
Flawia niemal zakrztusiła się kanapką. Ignacy Bachiński był w jej myślach od tak dawna, że już nie potrafiła sobie przypomnieć czasów „przed Ignacym”. To było jak inna epoka. Ignacy był jej światłem, które nagle zgasło, zostawiając ją zmarzniętą i zagubioną. To przez niego nie widziała wyjść i błądziła w nieskończoność, udając, że jest w porządku. A było zupełnie inaczej. Flawia straciła niewinność, zostawiając ją w rękach chłopca o piaskowych włosach.
CZYTASZ
Goździk ✓
Novela JuvenilChcieli wtykać goździki w lufy karabinów. ❝ Żyjemy w świecie atomowych gigantów i moralnych dzieci. O wojnie wiemy więcej niż o pokoju, o zabijaniu więcej niż o życiu ❞ - Omar Bradley Praca bierze udział w konkursie literackim „Splątane Nici" organ...