Carly w niebezpiecznym dla ludzi tempie oddalała się od Charliego. Czując jak jej serce zalewa złość i nienawiść. Jednak co najdziwniejsze czuła coś czego nie potrafiła wyjaśnić. Dlaczego?
Radość, nienawiść złość, żal wszystko to znajdowało się w jej sercu mieszając się ze sobą i robiąc naprawdę niezły bałagan. Carly traciła już siły widząc w jej całym życiu bałagan.
Ha!Co najlepsze ona czuła go od samego początku wyjazdu z Irlandii, kiedy zostawiła wszystko co kochała. Sprawy wcale się wtedy nie wyprostowały, a raczej bardziej skomplikowały zachowując się w jej pamięci. I były przez nią odczuwane jako coś co było, ale już nie będzie.
Wyjazd z domu tutaj, do Nowego Yorku wyłonił część niewyjaśnionych spraw nieco mieszając życie Carly, która miała wszystko już ustalone i ułożone przez wpajanie przez jej matkę poszczególnych punktów jej życia.
- Jako pierwsze skończysz z najlepszymi wynikami na całym campusie. Po drugie otrzymasz wspaniałą pracę. Po trzecie kupisz sobie wspaniały dom i odnajdziesz miłość - słowa jej matki nadal gdzieś był w jej głowie. Od czasu do czasu przebłyskiwały przez natłok różnych myśli mówiąc dziewczynie o tym czego pragnie jaj matka.
Jej czterdziestoparoletnia matka chce dla niej życia takiego jakiego ona nigdy nie mogła mieć. Ona szybko zaszła w ciążę i zrezygnowała z paru rzeczy jakie chciała. Po narodzinach Carly jej matka zrezygnowała zupełnie ze swojego życia co powtarza jej odkąd brunetka zaczęła sprawiać problemy, a jej matka zaczęła chodzić z jakimś dobrze ustawionym facetem, który na boku ją zdradza.
Carly otarła swoje wargi i weszła do budynku gdzie mieściło się biuro dyrektora szkoły. Dziewczyna nadal była roztrzęsiona i wyprowadzona z równowagi, jednak ta sprawa z którą ona właśnie szła nie mogła czekać, ani dnia dłużej. Zwłaszcza po tym co się stało przed chwila. Carly podeszła do biurka sekretarki i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Kobieta o smukłej figurze oraz kremowej koszuli odwzajemniła uśmiech swoimi pełnymi ustami pomalowanymi na czerwono.
- Ty to pewnie Carly - powiedziała patrząc w kalendarz.
- Tak, to ja - odpowiedziała brunetka, łapiąc powietrze.
- Pani Wilson już czeka - powiedziała blondynka wskazując drzwi na końcu korytarza.
Carly poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła w stronę drzwi zrobionych z ciemnego drewna. Jej mama zawsze chciała by była dojrzała. I właśnie chce jej to pokazać. Chce pokazać dojrzałą sobą podejmująca własne decyzje. Każdy uczy się na swoich błędach, a Carly chce by porzucenie studiów było jej błędem.
Brunetka nabrała znów powietrza do płuc i złapała za chłodną klamkę. Jej serce waliło w jej klatce jak oszalałe,a nogi robiły się jak z waty. Carly czuła jak jej ciało oblewa mdłość, która nieco ją przestraszyła.
Znów nabrała powietrza i nacisnęła klamkę wiedząc, że teraz nie ma odwrotu. Drzwi powoli ukazywały szara wykładzinę, która znajdowała się nieco oddalona od drzwi. Jasne panele odbijały promienie słoneczne wpadające do pomieszczenia, przez całkiem spore okna. Czarne biurko stało na środku pomieszczenia, eleganckie krzesła z czarnym obicie. Chyba ze skóry, znajdowały się po przeciwnej stronie biurka za którym siedziała całkiem miło wyglądająca młoda kobieta.
Było to dziwne widzieć młode kobiety prowadzące tak poważne szkoły. Na usta pomalowanych jasną pomadką pojawił się ciepły uśmiech. Jej poplątane z brązem oraz blondem fale opadły na przód jej ramion podczas kiedy wstawała ze swojego biurowego krzesła na kółkach. Kobieta około jak się okazało pięćdziesiątki. Miała na sobie elegancką czarną sukienkę do kolan oraz szary sweterek, który miała narzucony na ramiona.
CZYTASZ
Zakochana Buntowniczka
Teen FictionCzęść II Kiedy Carly dostałą nie powtarzająca się okazję i pojechała na studia do Nowego Jorku. Zaczęła zupełnie nowy rozdział w swoim całym życiu. W końcu mogła robić to co kocha wraz ze swoimi przyjaciółmi, których poznała parę miesięcy wcześnie...