We środę około jedenastej dziewczyna była już spakowana i czekała na samochód przeprowadzkowy, który udało jej się w ostatniej chwili zamówić. Dziewczyna z pomocą kierowcy sporego vana wpakowywała swoje rzeczy z pokoju akademickiego do dużej przyczepy. Na jej twarzy nadal panował niepokój przeplatany szczęściem, które nie dokładnie tak miało wyglądać.
Carly złapała ostatnie pudełko z zdjęciami jakie przywiozła z Londynu i westchnęła ciężko kierując się do drzwi wyjściowych pomieszczenia. Teraz pokój wyglądał po jednej stronie uporządkowany, a po drugiej stronie był istny chaos. Jej brązowe oczy patrzyły chwilę po pokoju sprawdzając czy niczego nie zostawiła.
Złapała za klamkę i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Dziewczyny z innych pokoi powychodziły na korytarz chcąc sprawdzić co się dzieje. Pierwszy raz szkołą spotyka się, że ktoś rezygnuje z tak dobrego uniwersytetu.
Carly posłała dziewczyną smutny uśmiech i poprawiając karton na rękach ruszyła schodami w dół. Wyszła na zewnątrz po przez pchnięcie plecami szklanych drzwi i ruszyła do vana, gdzie lekko zaniepokojony kierowca pośpieszał ją.
Dziewczyna wsadziła szybko karton i usiadła na miejscu pasażera nie posiadając takiego urządzenia jak własny samochód. By gdyby go miała nie wydawała by 300 dolarów na samochód przeprowadzkowy!
Mężczyzna w średnim wieku ubrany w firmowy kombinezon przypominający ogrodniczki, odpalił silnik i ruszył w stronę jej mieszkania. Z pomocą jej babci i dziadka którzy to zapłacili za jej mieszkanie i powiedzieli, że będą jej przesyłać pieniądze na utrzymanie siebie i mieszkania, mogła sprzeciwić się swojej matce. Co popierali jej dziadkowie, którzy też robią to co chce ich córka.
****
Carly postawiła w holu budynku w którym zamiesza ostani karton i spojrzała na mężczyznę. Siwo brązowy facet otrzepał swoje ręce od kurzu i innych paprochów z dłoni i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Miłego dnia - powiedział poprawiając czapkę na głowie.
- Zaraz! - zawołała Carly do zbiegającego po schdoach mężczyzny - A wnieść je do mieszkania?! - dodała - palant! - wrzasnęła za nim ten wsiadł do pojazdu i odjechał.
Dwudziestolatka spojrzała na górę swoich rzeczy i westchnęła ciężko wiedząc, że musi je wnieść do mieszkania sama! Carly wzięła dwa kartony z książkami jako że były najcięższe i lepiej jej wziąć teraz kiedy ma jeszcze jakąś siłę. Dziewczyna ruszyła do swojego mieszkania. Weszła na pierwszy stopień schodów uważając by na kolejnych się nie potknąć. Kiedy miała do końca tylko cztery stopnie, jeden z kartonów pod ciężarem książek jakie w nim były popsuł się wysypując wszystkie książki na schody. Dziewczyna stała w miejscu czekając, aż książki wszystkie się zatrzymają i będzie mogła jej na spokojnie pozbierać. Postawiła jeden z całych kartonów na piętrze i spojrzała w dół na książki, które zajmowały całe schody.
- To są jakieś jaja - szepnęła do siebie idąc po pierwszą część książek.
Ukucnęła przy paru i zaczęła je kłaść na siebie tworząc nowojorskie hotele. Widząc dodatkową parę rąk która jej pomaga uniosła głowę i spojrzała na uśmiechniętą twarz dziewczyny.
- Pomogę ci - powiedziała dokładając do jej budowli książki.
Carly uniosła kąciki ust dziękując jej.
- Jestem Faiza - powiedziała dziewczyna łapiąc książki i idąc ze mną do mieszkania.
- Carly - odpowiedziała.
Carly otworzyła mieszkanie i weszła do niego. Promienie słoneczne wpadające do niego oświetlały i ocieplały każde pomieszczenie. Kuchnia była połączona z salonem, w którym jaka razie była tylko kanapa w kolorze szarym i szklany stolik. W kuchni było parę szafek wiszących i nie tylko, kuchenka i lodówka. W sypialni Carly która była tuż obok łazienki, był materac leżący przy ścianie na środku oraz metalowy pręt pod oknem sięgający od ściany do ściany, wiszący na ziemią z półtorej metra. I delikatnie nachodząc na okno.
CZYTASZ
Zakochana Buntowniczka
Novela JuvenilCzęść II Kiedy Carly dostałą nie powtarzająca się okazję i pojechała na studia do Nowego Jorku. Zaczęła zupełnie nowy rozdział w swoim całym życiu. W końcu mogła robić to co kocha wraz ze swoimi przyjaciółmi, których poznała parę miesięcy wcześnie...