Poprawiny XD

929 10 5.5K
                                    

Hihi, wiem że pewnie mielibyście z tym mały problem dlatego postanowiłem rozwiązać go za was ^^ Gdzie ostatnio zawęrdowało nasze stare małżeństwo? Jeśli się nie mylę, to chyba nawet nie wyszli z akademii, a jeśli coś jednak przeoczyłem to przepraszam dogłębnie.

– Vi-Vincent... Z-zapomniałeś?

– Kochanie – spojrzał na nią chytrym uśmieszkiem Richardo (dobrze napisałem?)– JA NIGDY NIE ZAPOMINAM!

*akademia jest taka piękna czerwona jak łóżko Miki po porodzie, wszędzie serduszka a na wejściu napis "VINCENT I MIKA - PARA CO SIĘ BZYKA" nie wiadomo kto umieścił ten napis, ale biorąc pod uwagę treści, mogę zasugerować Ivana*

– KOCHANIE MÓJ TY ANIOŁECZKU! – Vincent zdarł z siebie koszulę i w akademii rozbrzmiała ta oto uwielbiana przez nas wszystkich nuta:

*balanga lepsza niż na robak party*

*dzieci aż zaczęły tańczyć*

*pomnik zdechłej Never też*

*karambol się zrobił nagle bo Amadi zaczął tańczyć a Rejoke tuż obok niego*

*wszyscy tańczyli, bez wyjątku*

*nawet Thaddeus wykonywał taniec Severusa Snape'a (tupanie prawą nogą w rytm muzyki z poker face'em oraz skrzyżowanymi rękami)*

*autor też zaczął tańczyć nie będę się oszczędzał*

*Usinn zaczęła tańczyć*

*Zenon wyszedł z piwnicy na moment i nawet udało mu się wykonać taniec głowy, brawo Zeniaczku*

*Mikaela zaczęła tańczyć z mężem*

Jednak nagle Klarcia oraz Leonek łapiąc się za rączki, klękneli i zrobili kupki :3 trzeba było szybko przebrać i wtedy też wszyscy przestali tańczyć. Akademia nadal jest w tym miłosnym stanie, a Vajcęt stracił koszulkę, którą wcześniej z siebie zerwał.

– Ale kochanie, nie myśl sobie, że to wszystko! – Klęknął i zaczął śpiewać balladę o miłości do Miki. Gdy skończył, żona się popłakała ze wzruszenia i dalej poszli tam gdzie mieli iść

Dobra dobra Marcin... Ale co było z Shine'em gdy go nie było, co?
A no właśnie to:

– Panie Dent, jest pan pewien, że dobrym pomysłem jest bez żadnego powiadomienia uczniów opuścić akademię? – Summer spojrzał na Shine'a krzywym wzrokiem pijąc kawę z kociej miseczki.

– Summer! – Jęknął dyrektor zrozpaczony. – Czy i ty uważasz, że tak bardzo przemęczony dyrektor jak ja nie zasługuje na trochę odpoczynku i odetchnienia?! – Poddenerwowany dyrektor wziął kota na ręce i wyleciał helikopterem z akademii. – Za karę pójdziemy na wystawę kotów i masz wygrać.

– A-ale p-panie Dent... Ja ostatnio same kary od pana dostaję, ale jakoś nie rozumiem za co... – Kotek trochę posmutniał, a siedzący na miejscu pilota Piotr, rzucił w niego ziarnami kawy.

– Nie wiesz?! – Shine miał furię w oczach. – TO SIĘ DOMYŚL! – skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej udając Thaddeusa i fuknął niezadowolony.

Summer tylko wzdychnął i położył się spać, szepcząc wcześniej ciche "przepraszam". Pan Dent jednak tego nie usłyszał.

Następnego dnia wraz z pilotem Piotrem, dyrektor zaprowadził Summer na smyczy na wybieg dla kotów. Były też tam różne rywalizacje. Kiedy kot zobaczył, że za chwilę będzie musiał się błaźnić udając słodkiego kiciaka turlającego kłębek wełny, zaciągnął Shine'a za nogawkę do toalety, gdzie zmienił się w człowieka.

– Panie Dent... Ja przepraszam, ale ja chyba nie dam rady tego zrobić... Nie uważa pan, że jestem już wystarczająco upokorzony? – Wlepił wzrok w białe kafelki na podłodze.

– Summer. – Dyrektor złapał go za obydwa ramiona. – Jesteśmy już blisko zwycięstwa, naprawdę ci na tym nie zależy?

– Nie... Czuję się z tym źle...

– Ale jak na razie mamy największą ilość punktów!

– Ale Sh-shine... – Summer uronił łzę, którą dyrektor otarł kciukiem, kładąc dłoń na jego policzku.

– Tylko mi tu nie płacz, kochany... – Przytulił starego, a ten po chwili zamienił się w kota.

– P-przepraszam za to p-panie Dent – pociągnął kocim nosem – powinienem spełniać pańskie każde życzenie.

– Ah, Summer! Przed chwilą wydawałeś się taki uroczy, mimo wieku – Shine zachichotał i wziął kota na ręce. – Jeśli nie chcesz tu więcej być to w porządku, wychodzimy z tego miejsca. Dla mnie zawsze będziesz najlepszym kociakiem na świecie. – Pocałował go w kocią głowę i poszedł do Piotra, do helikoptera, który podsadzał ich wszędzie, gdzie tylko się dyrektorowi zachciało.

Ostatniego dnia ich wspaniałej oraz szczęśliwej podróży, niestety helikopter się rozbił. Przypłynęli więc do akademii motorówką. Jednak jeśli ktoś zauważył ich gdy wracali... Musiał widzieć: po pierwsze - nie dającego się z nikim innym pomylić dyrektora, po drugie - szofera Piotra i po trzecie - postać ubraną w zbyt dużą bluzę (czarną) z kapturem (założonym), tę właśnie postać strasznie łatwo byłoby pomylić z Blitzem.

Fleszbek z dzieciństwa Rejoki oraz Szajnisia: (Rejoka lat 9, Shine lat 10)

*imprezka urodzinkowa Szajnisia w wielkim domu, sporo gości, Shine dostaje prezenty, a Rejuś stoi obok niego*

Rejoke: Dlaczego oni dają ci tyle toreb i pudełek?

Shine: *uśmiechnął się do niej* Bo dziś mam urodzinki, a to są prezenety.

Rejoke: Też mam dać ci "prezent"?

Shine: Jeśli chcesz... To możesz ^^ Najbardziej lubię takie prezenty od serca ^^

Rejoke: *myślała chwilę i uciążliwie, aż złapała przypadkową dziewczynkę-gościa, rozpruła jej brzuch i klatkę piersiową nożem, którym ktoś miał zamiar kroić torta, a gdy już wygrzebała z niej serce oraz wystające z niego elementy, to te elementy wzięła w swoje dziecięce rączki i podała Szajnisiowi* Proszę Shy, to od serca ^^

Akademia Młodych Bohaterów ¦|ZAPISY OTWARTE|¦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz