Szajn dyrektorem ponownie

1.3K 12 10.1K
                                    

W rozdziale udział wzięli:
Shine
Blackburn
Summer
Amadeusz
Dedal
Mniej znana dziewka

Shine, o dziwo ubrany zszedł do sadu i zerwał dla siebie jedno z najpiękniejszych jabłek.

Ugryzł je, a jego smak rozpłynął mu się delikatnie w ustach, następnie pieścił delikatnie gardło Shine'a, a w przełyku chłopak mógł poczuć jak przyjemnie ociera się w środku ugryziony przez niego kawałek.

- DOSYĆ TEGO! - zawołał chłopak, który w miarę jak jabłko trafiało do jego żołądka, odzyskiwał pamięć. - Zabiję tego małego szczyla...

Pognał w stronę akademii, a dokładniej biura teraźniejszego dyrektora - pana Blackburna. Shine kopniakiem, którego nie powstydziłby się Amadeusz by sprać dupsko Rejoke, wywarzył drzwi od biura Grimma i wszedł tam zdecydowanym krokiem.

Black siedział przy biurku pisząc coś w swoim zeszycie i nawet nie raczył podnieść wzroku na wchodzącego Szajna.

- Podejrzewam, że już sobie przypomniałeś - zaczął dyrektor nadal nie podnosząc wzroku - Niech zgadnę... Zjadłeś jabłko? Nienawidzę tych owoców. Potrafią zepsuć każdą baśń!

Szajn milczał i podszedł do biurka, przy którym siedział Black, wziął za kołnierz młodszego i uniósł go na wysokość swoich oczu.

- Patrz mi w oczy, jak coś do mnie mówisz, szczylu. - nie na żarty zderwowany Shine spojrzał na biurko szukając jakiejś monety, jednak żadnej nie znalazł.

- Dla ciebie per "pan" - chrząknął Blackburn uśmiechając się łobuzersko - I proszę postawić mnie na ziemi.

- Postawić to ja ci mogę gówno na czole. - obruszony Shine rzucił Grimmem o ścianę - Słuchaj no mnie, ty zwymiociniały kurduplu - podszedł do leżącego na ziemi Blacka i nadepnął mu na ramię - Nigdy więcej się mną nie baw. A żeby nie doszło do takiej sytuacji muszę ci chyba rączki poodcinać. Co ty na to?

- Wolałbym nie. - Blackburn próbował przeturlać się w bok, jednak stopa Szajna mocno przygniatała go do ziemi - I tak nic ci nie da to, że ze mną rozmawiasz. Jesteś ciotą, Shine, ciotą, która nigdy nie wie czego pragnie. - na usta Grimma wpełzł okropny uśmiech.

- Co się tak szczerzysz małe Blackbejbi? Zapisałeś takie zdanko w swoim zeszyciku, co? - Shine podszedł do biurka, na którym leżał otwarty czerwony zeszyt i przeczytał stronę, na której to znajdowała się całkiem ciekawa baśń o chłopcu, który na zawsze pozostał ciotą, bo nigdy nie mógł się zdecydować - To miało być o mnie tak? - powoli wydarł kartkę z zeszytu i podszedł do Blacka, którego jedną ręką chwycił za kołnierz, a drugą zmiął kartkę wyrwaną z zeszytu i brutalnie wepchnął ją do ust młodszego - Żryj.

Grimm opierał się, ale w końcu nie na marne Szajni pojechał do wojska i jego siła była o wiele potężniejsza. Młodszy został okrutnie zmuszony do zjedzenia kartki, co w końcu zrobił, a gdy już ją całą przełknął, starszy usiadł na nim okrakiem i zaczął rozpinać Grimmowi koszulę.

- Z-zo-zostaw m-mn-mnie! - zaczął krzyczeć spanikowany Blackburn.

- Ty się lepiej ciesz, że nie musisz żreć całego zeszytu. - odezwał się sucho Shine, ściągając mu koszulę i sięgając po coś do kieszeni - Warto mieć zapasową... Cóż Black, zagrajmy więc, orzeł - po prostu cię zakłuję w kajdanki, odizoluję od zeszytu, odbiorę tytuł dyrektora i przywiążę jak psa w ogrodzie. Reszka - białowłosy zaśmiał się - Najpierw zrobisz mi przyjemność, a następnie ja zrobię ci to, co opisałem jeśli wypadnie orzeł.

Blackburn przełknął ślinę, wiedział że nie uda mu się uciec, a nie miał dostępu do zeszytu, więc swojej mocy też jak użyć nie miał. Spojrzał z dołu na Szajna, który wydawał się być widokiem nawet godnym do opisania w jakimś romansie. Białowłosy rzucił monetą i pokazał wynik Blackburnowi.

Grimmowi poleciała łza.

- Hehe, reszka co? - Shine rozpiął swoje spodnie i nadal siedząc okrakiem na Blacku, smyrnął go delikatnie po twarzy swoim kroczem.

- Nie, nie, nie, nie! Nie chcę! - spanikowany młodszy próbował się daremnie wyrywać - Proszę, nie! Puść mnie!

- Zamknij się, chyba, że mam ci zapchać gębę papierem. - odezwał się sucho Shine schodząc z Blacka, ciągnąc go za włosy do pozycji klęczącej i ustawiając twarzą do jeszcze nie ściągniętych aksamitnych bokserek.

Blackburn milczał płacząc i pociągając nosem, próbował ręką sięgnąć po swoją koszulkę, jednak Shine był szybszy, gdyż zauważył to i zatrzymał rękę Blacka.

- Wiesz jak to się robi czy mam ci dać instrukcję? - młodszy milczał oraz spuścił głowę w dół - PYTAM!

- P-pro-proszę i-ins-instrukcję - załamanym głosem Black odpowiedział Dent'owi.

- A więc, na początku... - jednak nie dokończył, gdyż ktoś, a właściwiej Summer wszedł do biura.

- Jak miło pana widzieć panie Dent! - krzyknął wesoło w człowieczym ciele, mrużąc oczy i udając, że nie widzi co ma zamiar zrobic Grimmowi. - Muszę powiedzieć, że tęskniłem za panem - wziął czerwony zeszyt Blacka do ręki - Dam to w bezpieczne miejsce. A i myślę, że ten lizydupas boży ostatnio spuścił się na... Jakby to powiedzieć...

- Spuścił się na Ruti? - podpowiedział Shine oddalając się od Blackburna, który upadł na ręce ciężko oddychając z ulgi, iż nie musi robić loda Dentowi.

- Yyy, niekoniecznie to miałem na myśli, ale no... Prawie.

- Yhym, rozumiem. Zajmij się tym małym szczylem, a ja idę się zabawić tak jak lubi się zabawić Shine Dent. - mrugnął do Summer, po czym z założonymi spodniami wyszedł.

Summer podszedł do Blackburna ostrożnie i przytulił czule. Młody wtulił się w niego i zapłakał.

- Dlaczego moja baśń na niego nie podziałała? I dzięki Summer... Prawdopodobnie uratowałeś moje prawictwo...

- Uh, nie gadajmy o tym. Źle zrobiłeś młody usuwając mu pamięć... Naprawdę mogłeś powstrzymać tą ciekawość zobaczenia, kim stanie się Shine, gdy no... straci pamięć. Lepiej nie wtrącaj się już w sprawy innych.

- Uh... Dobra przepraszam. I co, teraz zakłujesz mnie w kajdanki i przywiążesz gdzieś w ogrodzie?

- Takie było życzenie pana Dent'a... Pan wybaczy, panie Grimm, ale jak dobrze pan wie muszę spełniać życzenia dyrektora, którym jest pan Dent.

Summer założył z tyłu kajdanki Blackburnowi, dopiero potem zakładając mu koszulkę. Następnie przerzucił go przez ramię niczym worek ziemniaków i zaniósł do ogrodu. Jak się spodziewał, obok sadzawki stał słupek z łańcuchem i obrożą. Posadził Grimma przy słupie i zapiął mu na szyji obrożę, którą przypiął do łańcucha.

- Jak będziesz chciał pić to masz sadzawkę. A jak będziesz chciał jeść to pożuj sobie trawkę. Pozostaje ci tu tylko czekać, aż ktoś cię uratuje. Ale nie licz, że szybko znajdziesz swój zeszycik, bo postaram się by był bardzo profesjonalnie schowany. Trzymaj się, Blackburn. - i odszedł.

~W tym czasie u Szajna~

- HAHAHAHAHAHHAA. JAK DOBRZE BYĆ DYREM. - Shine rozłożył się na łóżku, gdzie obok Dedal masował mu stopy, jakaś mniej znana dziewka podawała mu oliwki do ust, a Amadeusz leżał na Szajnie. - ANGELICA! - wydarł się nagle, zrywając i strącając z siebie Amadeusza.

- Szajni? - zamrugał oczami Amadeusz.

- Angelica... Niech ktoś powie Summer, że ma wyciągnąć Angelicę z wojska na polecenie Shine'a Dent'a.

Dedal zerwał się na równe nogi i wybiegł z biura Szajna, by powiadomić Summer. Amadeusz zaczął masować klatę Szajna, następnie trochę ssąc jego sutki, a Dent na nowo się rozluźnił.

- Muszę wypełnić parę papierków, żeby wiedzieć jak się znów do tego zabrać... - powiedział Shine.

- Ale nie myśl o tym teraz... - odezwał się Amadeusz i przewrócił Szajna na brzuch, po czym przejechał palcem po jego kręgosłupie - Teraz pomyśl o tej przyjemności jaką ci robię, rozszerzając twoją ciaśniutką dupcię. - Amadeusz zachichotał.

Akademia Młodych Bohaterów ¦|ZAPISY OTWARTE|¦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz