ZGINĘ MARNIE

741 9 5.8K
                                    

Doszły mnie ostatnio słuchy, że jeden z moich akademickich ulubieńców założył sobie konto na wattpadzie. Więc rozdziałek specjalnie z dedykacją dla Thaddeusa~
(ja czuję, że ten stół do rozciągania znajduje się coraz bliżej mnie) (xD igram z inkwizytorem dobrze wiedząc na co stać inkwizytora) (jak zniknę to szukajcie mnie w Hez-hezronie...) (ps. Całuski Thaddeus~ 😘)
Ps. Mika, czekam na te yaoi.

1. Ta kontynuacja tego fanfick'a ma tak cholernie dużo wspólnego z kanonem ile miała Godlewska szans na wygraną z Linkiewicz.
2. Także ten no... Coś tam się może przewijać, ale nie zdziwcie się jak nagle Ruti zmieni płeć, Thaddeus zajdzie w ciążę i urodzi w ciągu 1 minuty, a potem to dziecko... Okurfa spojlery. Heh. XD

RUTIDDEUS

pov. Thaddeus

Leżała na mnie przygniatając swoim ciężkim, satanistycznym ciałem. Wewnętrznie naprawdę zaczynałem się bać, symbole które już wcześniej dawały lekką poświatę jasności, teraz po prostu bardzo mocno waliły po oczach. Nie do końca byłem pewny co znaczy większość z nich. Rozpoznałem, niestety, tylko kilka, ale to i tak zawsze coś. I te znaki, naprawdę ale wolałbym, żeby symbolizowały już lepiej śmierć...

– Nie uciekniesz. – Usłyszałem jej głos... Wydawał się o wiele bardziej władczy, zdecydowany i... Męski?

Nie do końca byłem pewny co to miało oznaczać, ale nagle poczułem się słabo. Nie w tym sensie, że nagle rozbolała mnie głowa (chociaż bardzo chciałem by mnie rozbolała, bo to pozwoliło by mi może zachować przy zmysłach), nagle poczułem się jakoś samotnie, bez opieki, bez miłości. Zapragnąłem tego. Skuliłem się jak najbardziej na to mi pozwoliła przygniatająca mnie Ruti.

– No co tam nasienie boże? – zostałem uszczypnięty w pośladek i wydarłem się niekontrolowanie, następnie usłyszałem jej cichy śmiech oraz poczułem ciepły oddech na mojej szyji. Zbyt ciepły oddech. – Skoro ty rozgrzeszasz to ja cię kuszę, prawdaż? Chociaż czy to nie za mało? – Poczułem jej gorącego palca sunącego w dół po moim kręgosłupie, więc zacząłem się wiercić – Nie wstydź się, prochryście... I rób co ci Szatan każe. Każdy czasem dopuszcza się jakiegoś strasznego aktu... Ty też. Ruti też. Ja też. Dwa demony w jednym? Tego właśnie było potrzeba, by zagiąć dzielnego inkwizytora. – Palec dotarł do komnaty, a wtedy dostałem soczystego klapsa.

Nie do końca byłem pewny co się dzieje. Ale krzyknąłem gdy zostałem klepnięty w poślsdek, zacząłem się trząść i nawet... płakać.

– Jestem potęgą, jakiej nie doświadczyła jeszcze żadna siła nieczysta. Jestem antrychrystowskim Szatanem w połączeniu z córą boga śmierci... Czyż to duet nie idealny? – Już cholera wie kto, ale na pewno na mnie siedział i głaskał po głowie. – Mów mi Ruti, Thaddzik~

Czytała mi w myślach?

[↓Ta część jest... Specjalnie dla Thaddeusa~↓]

Poczułem nagle, jak moje nadgarstki zostają zabrane do tyłu i spętane bardzo gorącym węzłem. Piekły mnie, będę miał spore oparzenia. To samo stało się z kostkami. Bałem się. Poczułem jak ktoś nacina mi skórę na plecach. Wgryzłem się w prześcieradło, aby się nie drzeć. Mimo strachu, wyczułem, że Ruti wycięła mi na plecach pentagram. Bałem się.

Nagle ta demonica zaczęła całować mnie po szyi, schodząc w dół i w dół... Zamoczyła śliski oraz mokry język w wejściu do mojej odbytnicy. Pisnąłem jak małe dziewczę. Znów usłyszałem jej irytujący śmiech.

Nagle coś okropnie mnie zabolało. To coś znalazło się tam gdzie nic znaleźć absolutnie się nie powinno.

pov. Ruti

Akademia Młodych Bohaterów ¦|ZAPISY OTWARTE|¦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz