Masakra

151 17 186
                                    

„Doświadczenie nigdy nie myli. To jedynie twój osąd błądzi, spodziewając się rezultatów, które nie są bezpośrednim wynikiem twoich eksperymentów." - Leonardo da Vinci

Później nocy w Akademii, gdy wszyscy już położyli sie do łóżek, aby zasnąć lub odpocząć po dniu, na niebie wznosiła się delikatna mgła okalająca księżyc, co dawało naprawdę przepiękny efekt. Gwiazdy zebrane na niebie, ułożone w zaciekawiające gwiazdozbiory, pomrugiwały raz na jakiś czas dając tym sygnał o swoim istnieniu.

Noc była bezchmurna, spokojna i nawet malutki wiaterek nie śmiał się zerwać. W taką noc dobrze się spało, a nawet ciepła kołdra nie była potrzebna. Nikt jednak nie wiedział, że niedaleko Akademii szykuje się do powstania wielka moc, która nie powinna nigdy powstać. Nigdy.

Pomiędzy korytarzami przemieszczał się już Mroczny Żniwiaż, który upatrywał dusz. W tak piękną noc, w Akademii byli wszyscy, prócz Vincent'a oraz Mikaeli, którzy postanowili urządzić romantyczną noc pod gwiazdami.

Żniwiaż przechodząc obok nich tylko spojrzał, nie interesowały go te dusze... Dziś chciał dostać tylko jedną, tę konkretną...

Wielka moc, która go zesłała czekała już od dawna na tę duszę z upragnieniem i czekając w niedalekiej przyszłości, opierała się wygodnie w fotelu, myśląc o tym, że już za chwilę z pomocą właśnie tej duszy będzie mogła powstać.

Przemknął między schodami na drugim piętrze Żniwiaż Mroczny, już duszę zaczęły się od siebie niepokoić. On jest już tu trochę za długo... Wkroczył na trzecie piętro i sunął po korytarzu, zatrzymując się na bardzo krótki moment przy pokoju numer trzy, jednak trwało to dosłownie bardzo małą chwilkę. Wchodząc na czwarte piętro poczuł to czego szukał... Biedna duszyczka znajdowała się już bardzo niedaleko. Mroczny Żniwiaż przygotował kosę i zaczął iść do pokoju numer trzy. Wszedł na środka przenikając przez drzwi. Obrzucił Kasandrę swoim zwykłym spojrzeniem, lecz to nie jej szukał. Jego wzrok powędrował na drugie łóżko, w którym spała córka Jokera.

Uniósł kosę w górze, drugą ręką wyciągając spod swojej długiej, czarnej, przybranej w skóry i kości ludzkie peleryny, koszyk, który zwykle po brzegi wypełniony jest duszami śmiertelników, jednak dziś nic w nim nie było. Miejsce było już uszykowane dla tej jednej duszy.

Mroczny Żniwiaż przyłożył do szyi Rejoke swoją połyskującą światłem księżyca, a jednocześnie ociekającą mrokiem kosę, otworzył jej oczy i zapytał:

- Idziesz ze mną w spokoju czy chcesz walczyć i odejść w cierpieniu?

Odpowiedź była raczej oczywista, ale mając przed oczami białoskórną postać ubraną jedynie w przerażającą pelerynę, córka Jokera poczuła się niewyobrażalnie zdezorientowana i nie zdołała odpowiedzieć. Żniwiaż więc ponowił pytanie:

- Wolisz walczyć o życie i cierpieć, czy odejść w spokoju?

Tym razem już trochę bardziej ogarnięta Rejoke odpowiedziała, nadal nie wierząc, że stoi przed nią Żniwiaż:

- Spoko... Spokoju...

Mroczny Żniwiaż wziął delikatnie do ręki jej duszę i wsadził z wielką ostrożnością do koszyka. Ciało Rejoke spadło z łóżka pozostawiając tylko to co powinno niej zostało. Za to jej dusza, była naprawdę dziwna. Bardzo podobnie do niej samej. Wyglądała dosłownie tak jak biała, naga, zielonowłosa 14 - letnia Rejuś.

Mroczny Żniwiaż opuścił Akademię nie pozostawiając po sobie nic tylko jednej śmierci. Rano wszyscy znów się obudzili, jednak nikt nie odczuł kogoś braku. Tylko Kasandra dowiedziała się o śmierci córki Jokera, jedynie przez to, że schodząc do kuchni na śniadanie, w pokoju potknęła się o jej ciało.

Akademia Młodych Bohaterów ¦|ZAPISY OTWARTE|¦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz