15. JOHANN

642 57 10
                                    

Po raz kolejny spojrzałem w boczne lusterko samochodu, żeby sprawdzić jak wyglądam. Kiedy tydzień temu Daniel przyszedł do mnie i powiedział mi o imprezie u Ingrid, byłem pewien, że na nią nie pójdę, ale zapomniałem jaki potrafi być uparty. Chodził za mną przez cały czas, próbując mnie przekonać. Widziałem jak bardzo mu zależy i chciałem go namówić, żeby poszedł sam, ale powiedział, że albo będziemy bawić się razem albo wcale. Ingrid także zaczęła nachodzić mnie w szkole, więc w końcu zgodziłem się dla świętego spokoju.
W ten sposób znalazłem się w aucie, w drodze do jej domu, z Danielem u boku przebranym za wampira. Trochę bawił mnie ten widok, ale z drugiej strony wyglądał nieziemsko we fraku, z długimi, sztucznymi kłami i mocno podkreślonymi oczami.
Sam nie miałem ochoty się przebierać, ale Daniel zarzucił mi, że nie potrafię się bawić. Postanowiłem udowodnić mu, że tak nie jest. Niestety pozwoliłem mu na wybór stroju dla mnie i to był duży błąd, skończyłem przebrany za Robin Hooda. Miałem nawet własny łuk i strzały. Daniel powtarzał, że wyglądam świetnie, ale czułem się w tym okropnie.
- Przestań się tak przeglądać w tym lusterku - głos blondyna wyrwał mnie z zamyślenia - wyglądasz rewelacyjnie -
- Wyglądam głupio - wymruczałem, czując że chyba jednak nie potrafię się bawić.
- To impreza halloweenowa, każdy będzie przebrany i większość będzie wyglądać głupio - położył rękę na moim kolanie i uśmiechnął się, zachęcając mnie do zrobienia tego samego. Wyszczerzyłem się teatralnie i spojrzałem w jego stronę. Chłopak pokręcił w odpowiedzi głową i skupił się na prowadzeniu auta.
Na miejsce dojechaliśmy po kilkunastu minutach. Dźwięki muzyki słychać było już z daleka i aż zdziwiło mnie, że nikt z sąsiadów nie zadzwonił jeszcze po policję.
Wysiadłem z samochodu i stanąłem przy nim, spoglądając na dom, w którym odbywała się zabawa.
- Będzie fajnie, zobaczysz - Daniel podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Oby - powiedziałem i pociągnąłem chłopaka w kierunku wejścia.
To była moja pierwsza impreza i byłem zdenerwowany. Zanim do naszej szkoły dołączył Daniel, byłem kompletnie niewidzialny i nikt nie zapraszał mnie na takie spotkania. Bałem się, że nie będę potrafił się wyluzować i jak zwykle wyjdę na nudziarza. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby dziś było inaczej.
Gdy weszliśmy do środka, od razu uderzył mnie zapach alkoholu. Pomimo tego, że impreza dopiero się zaczęła większość zdążyła już całkiem sporo wypić. Kilka osob tańczyło na stole, sporo siedziało przy barku, a reszta bawiła się rozrzucona po całym domu. Wszyscy byli przebrani w najróżniejsze stroje, ulżyło mi, bo niczym się tutaj nie wyróżnialiśmy.
Mój chłopak jak zwykle miał rację i nie musiałem tak bardzo przejmować się tym, jak wyglądam.
- Hej, już myślałam, że nie przyjdziecie - Ingrid wyskoczyła znikąd i uśmiechnięta od ucha do ucha. Uściskała najpierw Daniela, a potem mnie.
- Mieliśmy małe opóźnienie - wytłumaczył blondyn, a ja zarumieniłem się, bo to była moja wina. Zamknąłem się w łazience i nie chciałem wyjść w przebraniu. Daniel musiał rozwalić zamek w drzwiach, żeby się do mnie dostać. Teraz było mi głupio, ale wtedy za żadne skarby nie chciałem tu przychodzić.
Chłopak widząc moje zakłopotanie, podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie. Miałem wrażenie, że Ingrid trochę się skrzywiła, gdy to zobaczyła, ale uznałem, że mi się przewidziało.
- Muszę was zostawić, bo mam do załatwienia jeszcze kilka spraw, bawcie się dobrze - powiedziała - tak w ogóle świetne stroje - uśmiechnęła się i szybko zniknęła z pola widzenia.
- A nie mówiłem? - Daniel zadowolony poprawił swój frak - wyglądamy świetnie -
- Ty na pewno - zbliżyłem się do niego i zaśmiałem się, kiedy wyszczerzył swoje kły, udając, że chce mnie ugryźć - chodźmy do ludzi wampirze -
W ciągu następnych godzin impreza mocno się rozkręciła. Wszyscy pili, bawili się, nawet ja dałem namówić się na drinka.
Dom był naprawdę ogromny, więc wcale nie zdziwiłem się, gdy w pewnym momencie straciłem Daniela z oczu. Muzyka grała tak głośno, że nie było szansy, aby odebrał ode mnie telefon. Udałem się więc na jego poszukiwanie, ale kiedy nie przyniosło to skutku, postanowiłem wyjść na chwilę na dwór i się przewietrzyć.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do dużego ogrodu. Było naprawdę zimno, a nie miałem kurtki. Mimo to postanowiłem posiedzieć tutaj przez chwilę. Wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić godzinę, dochodziła druga. Schowałem go z powrotem do kieszeni i rozejrzałem się wokół. Wszystko pokryte było białym puchem. Skierowałem się do altany, stojącej w oddali posesji. Zajrzałem do środka i usiadłem na jednej z ławek, która przykryta była ciepłym kocem. Było to zdecydowanie najcichsze miejsce jakie mogłem w tym momencie znaleźć. Zamknąłem oczy i zacząłem myśleć o tym, jak zmieniło się moje życie, odkąd pojawił się w nim Daniel. Ludzie zaczęli mnie zauważać, ci, którzy do tej pory mi dokuczali, zrobili się dla mnie mili, a dziewczyny nagle się mną zainteresowały. Wiedziałem, że to wszystko ze względu na to, że zostałem chłopakiem bardzo bogatego i popularnego w szkole Daniela i trochę mnie denerwowało, że interesują się mną tylko z tego powodu, ale byłem z nim bardzo szczęśliwy, więc starałem się nie zwracać na to uwagi. Blondyn pomógł mi się otworzyć, uwierzyć w siebie i w swoje możliwości.
Nie mogłem nawet wyobrazić sobie tego, co by było, gdybym go nie poznał. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymałbym w samotności.
W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się zbliża, więc otworzyłem oczy i wzdrygnąłem się, widząc stojącego nade mną Markusa.
- Wygonili cię z imprezy? - brunet zapytał z przekąsem.
- Nie - odpowiedziałem krótko, licząc, że zaraz sobie pójdzie.
- Chyba zgubiłeś Daniela - usiadł na przeciwko jak gdyby nigdy nic - to on ci wybrał ten strój? - zaśmiał się, spoglądając na mnie z pogardą.
- Markus, daj mi spokój, jeszcze ci się nie znudziło naśmiewanie ze mnie? -
- Nigdy mi się to nie znudzi - uśmiechnął się szyderczo - dlaczego miałbym przestać, mówię tylko samą prawdę -
- Nie zamierzam tego słuchać - sprzeciwiłem się w przypływie odwagi i wstałem z zamiarem powrotu na imprezę. Nie chciałem, żeby Markus zepsół mi ten wieczór.
Wyszedłem pospiesznie z altany i już chciałem odejść, ale nagle zostałem popchnięty przez bruneta na jedną z jej ścian. Zaskoczony obserwowałem, jak chłopak przyciska mnie do budowli, nie pozwalając na żaden ruch.
Zbliżył się do mnie, a w jego oczach dostrzegłem zawahanie i strach, coś czego, jak mi się wydawało, nie był w stanie czuć. Bałem się tego, co zaraz może nastąpić, bo wiedziałem, że Markus jest nieobliczalny. Przewidziałem chyba każdą możliwość, oprócz jednej.
Brunet przysunął swoją twarz do mojej i pocałował mnie. W pierwszej chwili byłem w takim szoku, że nie mogłem się ruszyć, ale gdy tylko dotarło do mnie to, co właśnie się dzieje, odepchnąłem chłopaka i wykorzystałem jego nieuwagę, odsuwając się o kilka metrów.
- Co to miało być? - krzyknąłem zdezorientowany.
- To co widzisz - przygryzł wargę i zrobił krok do przodu. Jego policzki nabrały czerwonego odcieniu. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie.
- Nie rozumiem - wyjąkałem zdenerwowany - przecież ty mnie nienawidzisz -
- Nie nienawidzę cię Johann - powiedział brunet - odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem, spodobałeś mi się, ale nie mogłem zaakceptować tego, że podobają mi się faceci - podrapał się nerwowo po karku.
- I dlatego się na mnie wyżywałeś? - zapytałem z niedowierzaniem - nie mogłeś zaakceptować siebie, więc postanowiłeś zniszczyć mi życie? - wykrzyknąłem.
W moich oczach błysnęły łzy. Pierwsza klasa była dla mnie prawdziwym koszmarem. Jak się okazało zawiniłem tym, że spodobałem się Markusowi. Chłopak próbował jeszcze coś powiedzieć, ale odwróciłem się i nie zwracając na niego uwagi, szybko pobiegłem do domu, żeby znaleźć Daniela. Otworzyłem drzwi i dopiero wtedy poczułem, jak zimno było na dworze. Miałem całe czerwone ręce, nie czułem też nosa i uszu. Skierowałem się do kuchni. Podszedłem do zlewu i odkręciłem letnią wodę w celu ogrzania rąk. Trwałem tak przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad tym, co właśnie się wydarzyło. Prawie podskoczyłem, gdy poczułem jak czyjeś ręce układają się na moich biodrach. Odwróciłem się i z ulgą zobaczyłem, że był to Daniel.
- Co się stało? - uśmiech zszedł z jego twarzy, widząc to, w jakim byłem stanie.
- Możemy już wracać? - zapytałem.
Chciałem już być w domu, z dala od Markusa i od wszystkich.
- Dobrze - powiedział i wziął moje dłonie, próbując ogrzać je swoimi - chodźmy - objął mnie ramieniem i poprowadził do wyjścia.
Całe szczęście nie wpadliśmy na Ingrid, która na pewno próbowałaby nas jeszcze zatrzymać. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w kierunku mojego domu.
- Powiesz mi w końcu co się stało? - zapytał Daniel, przerywając ciszę. Widziałem, że się martwi, ale nie chciałem go denerwować. Postanowiłem nie mówić mu całej prawdy.
- Markus... - nie zdążyłem dokończyć, bo przerwał mi zdenerwowany Daniel.
- Co on znowu zrobił? - podniósł głos.
Złapałem jego rękę i pogłaskałem jej wierzch, chcąc go uspokoić.
- Dokuczał mi jak zwykle - skłamałem - powiedział parę przykrych rzeczy, nic nadzwyczajnego - spojrzałem na niego niepewnie.
- Ale płakałeś - zauważył - co on ci znowu nagadał? - spojrzał na mnie z troską.
- To po prostu chwila słabości, nie mówmy już o tym - powiedziałem, mając nadzieję, że chłopak wysłucha mojej prośby.
- Ale na pewno jest już okej? - zapytał.
W odpowiedzi pokiwałem głową.
Ucieszyłem się, że Daniel nie dociekał prawdy i nie zadawał żadnych pytań. Znałem go dobrze i wiedziałem, że chce mi dać wolną przestrzeń.
Ta sytuacja naprawdę mnie zdenerwowała i nie chciałem, żeby on też musiał się tym martwić. Nie wiedziałem, co zrobi teraz Markus, jak zachowa się w szkole, czy uda, że nic się nie wydarzyło, czy może znówu zacznie mnie dręczyć. Miałem cichą nadzieję, że oboje po prostu o tym zapomnimy, ale czułem, że to by było zbyt łatwe i że jeszcze będę miał przez to jakieś problemy.
Daniel odwiózł mnie do domu. Proponował, że zostanie ze mną na noc, ale zgodnie z prawdą powiedziałem mu, że chcę być sam.
Obawiałem się, że może sie czegoś domyśleć, ale musiałem przemyśleć to wszystko w samotności. Miałem nadzieję, że jakoś uda mi sie szybko wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.

No one said it would be easy | TanfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz