14. DANIEL

635 56 3
                                    

Gdybym miał określić dzisiejszy poranek jednym słowem, powiedziałbym, że był ciężki. Bezwątpienia powiniem otrzymać jakąś nagrodę za cierpliwość w stosunku do Johanna. Wiedziałem, że chłopak lubi sobie długo pospać, ale pierwszy raz musiałem wyciągnąć go o tak wczesnej godzinie z łóżka i jak się okazało nie było to łatwe zadanie.
Najpierw nie mogłem go obudzić, później nie byłem w stanie zmusić go do opuszczenia łóżka i ubrania się. Początkowo próbowałem przekonać go pocałunkami, później chciałem go przekupić, a gdy nic nie działało, rozważałem nawet szantaż, ale kompletnie nic na niego nie miałem. Byłem bezradny, już chciałem się poddać i położyć z powrotem spać, ale wtedy z pomocą przyszła mi mama Johanna.
Kobieta weszła do sypialni, otworzyła szeroko okno i zdarła z szatyna pościel. Nie sądziłem, że to zadziała, ale ten już po chwili podniósł się, marudząc, że jesteśmy okropni.
- Jest strasznym zmarzluchem, pamiętaj, bo to jedyna rzecz, która na niego działa, gdy musi wcześnie wstać - zaśmiała się i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Pomogłem chłopakowi się ubrać, bo przez złamaną rękę nie mógł sobie z tym poradzić, zjedliśmy szybkie śniadanie i wsiedliśmy do auta. Johann nie był w najlepszym nastroju, więc większą część drogi przemilczeliśmy.
Udało nam się dotrzeć do szkoły na ostatnią chwilę. Równo z dzwonkiem weszliśmy do budynku i od razu musieliśmy biec do klasy.
Teraz dobiegała końca ostania godzina, po której mogłem wrócić już do domu i bardzo się z tego powodu cieszyłem. Dzisiejszy dzień wyjątkowo mi się dłużył i nie miałem już ochoty tutaj siedzieć.
Na dźwięk dzwonka szybko zebrałem swoje rzeczy. Podbiegłem do Johanna, splatając nasze ręce i pociągnąłem go w kierunku wyjścia z klasy.
- Gdzie ci się tak spieszy? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.
- Do domu - odparłem uradowany.
- No kto wraca, ten wraca - zatrzymał się i pociągnął mnie na bok korytarza - mam jeszcze dodatkowe zajęcia z chemii - powiedział, a ja jęknąłem niezadowolony.
- Zapomniałem o nich - przeczesałem włosy ręką, myśląc co powinienem teraz zrobić - no trudno, poczekam jeszcze godzinę i wtedy wrócimy -
- No co ty, nie musisz na mnie czekać, jedź od razu do domu i odpocznij przed treningiem - uśmiechnął się.
- Cholera, o tym też zapomniałem - pokręciłem głową z niedowierzaniem - co ja bym bez ciebie zrobił - zbliżyłem się do chłopaka i przytuliłem go mocno.
- Było by ci ciężko - oboje się zaśmialiśmy, wiedząc, że to prawda. Byłem strasznie zapominalski i niezorganizowany. Bez Johanna moje życie byłoby jednym wielkim bałaganem.
- W takim razie będę się zbierał - odprowadziłem chłopaka pod klasę, pocałowałem go w policzek na pożegnanie i udałem się do szatni po kurtkę.
Umówiliśmy się, że Johann przyjdzie do mnie na trening, a po zajęciach pojedziemy do mnie. Wychodząc z budynku wpadłem na Ingrid, która akurat wchodziła do środka. Dziewczyna zachwiała się i o mały włos przewróciłaby się, ale szybko ją złapałem, więc wpadła prosto w moje ramiona.
- Nie wiedziałam, że na mnie lecisz - zażartowała, a ja trochę wystraszyłem się tego, że jest tak blisko. Dzieliły nas milimetry, brunetka oplotła mnie rękoma i trzymała się mnie mocno, a jedyną osobą, która mogła mnie w ten sposób obejmować był Johann, więc szybko pomogłem jej wstać i odsunąłem się lekko speszony.
- To raczej ty poleciałaś na mnie - zauważyłem i zaśmiałem się, żeby rozluźnić atmosferę.
- Mniejsza o to - poprawiła czapkę, która lekko zsunęła się z jej głowy - dobrze, że cię widzę, bo mam ważną sprawę - uśmiechnęła się, a ja trochę się zdziwiłem. Widywaliśmy się w szkole, czasem rozmawialiśmy, ale nie przyjaźniliśmy się, więc byłem ciekaw, co może chcieć mi powiedzieć.
- W piątek urządzam imprezę halloweenową u siebie w domu, będzie prawie cała szkoła - powiedziała dumnie - a właściwie same najlepsze osoby, szkolna śmietanka - dodała, wręczając mi ulotkę, na której były informacje dotyczące zabawy.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz - spojrzała na mnie z nadzieją - możesz też zabrać Johanna - dodała zadowolona.
- Słuchaj, to bardzo miłe, ale muszę to z nim jeszcze przedyskutować - wiedziałem, że chłopak nie przepada za imprezami, więc wolałem najpierw zapytać go o zdanie.
- Nawet nie żartuj - dziewczyna oburzyła się - musicie koniecznie przyjść i nie przyjmuję odmowy - zaprotestowała.
- No dobrze - przytaknąłem, chociaż nie wiedziałem, czy na pewno będziemy.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę na temat imprezy. W pewnym momencie brunetka wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić wiadomość, która do niej przyszła. Na jej twarzy pojawił się grymas, więc chyba nie było to nic miłego.
- Słuchaj, muszę już iść - powiedziała zdenerwowana - pamiętajcie o jakichś fajnych strojach na imprezę - dodała, po czym wbiegła do szkoły.
Widocznie bardzo jej sie spieszyło.
Sam udałem się powolnym krokiem do samochodu, na tylne siedzenie rzuciłem plecak, a następnie zająłem miejsce za kierownicą. Wyciągnąłem z kieszeni ulotkę, którą dostałem od Ingrid. Przyjrzałem jej się po raz kolejny. Wiedziałem, że ciężko będzie mi przekonać Johanna do pójścia na imprezę, ale obiecałem dziewczynie, że przyjdziemy, poza tym sam miałem ochotę gdzieś wyskoczyć i pobawić się w grupie. Miałem jednak swoje sposoby i czułem, że dam radę go tam wyciągnąć.
Odłożyłem ulotkę i skierowałem się do domu. Dojechałem na miejsce po kwadransie, zaparkowałem auto i wziąłem swoje rzeczy. Wszedłem do środka i od razu położyłem się na kanapie. Chciałem jedynie chwilę odsapnąć, ale nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
Ze snu wyrwała mnie dopiero melodyjka, rozlegająca się z telefonu. Zaspany sięgnąłem po urządzenie, leżące na stole.
- Hej kochanie - usłyszałem głos mamy - wiem, że jesteś w domu, bo widziałam twoje auto, więc podejdź łaskawie do drzwi i otwórz mi, bo zapomniałam klucza - powiedziała zniecierpliwiona.
- Dobrze, już idę - przytaknąłem i zaspanym krokiem ruszyłem do drzwi. Zauważyłem, że miałem sześć nieodebranych połączeń, to mogło tłumaczyć jej zirytowany głos.
Przywitałem się z mamą i pomogłem jej zanieść zakupy do kuchni. Gdy zaczęła je rozpakowywać, usiadłem przy stole, przyglądając się jej poczynaniom.
Chciałem jej pomóc, ale pomimo tego, że nie umiała gotować, czuła się jak królowa w kuchni i zawsze powtarzała, żeby jej nie przeszkadzać, gdy coś w niej robi.
- Planujemy z tatą wyjazd na narty - zagadnęła w końcu - nie chciałbyś zabrać Johanna? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem na myśl o wspólnym weekendzie w górach.
- Głupie pytanie, oczywiście, że tak - zaśmiałem się.
- Więc poinformuj go o wszystkim - zerknęła na mnie na chwilę, przerywając pracę - jeszcze sporo czasu, planujemy wyjazd dopiero w grudniu, ale możesz mu już powiedzieć - wróciła do poprzedniej czynności.
W mojej głowie pojawił się jednak lepszy pomysł. Zamiast mówić o wszystkim Johannowi, mógłbym zrobić mu niespodziankę.
Zadowolony poszedłem się przebrać przed treningiem.

No one said it would be easy | TanfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz