Johann od kilku dni podejrzanie się zachowywał. Nie chodził do szkoły, twierdząc, że źle się czuje, ale byłem pewien, że chodzi o coś innego. Od imprezy u Ingrid miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
W końcu musiał wrócić na lekcje i w dniu, w którym do tego doszło, zachowywał się bardzo dziwnie. Był chodzącym kłębkiem nerwów.
Nie zjadł śniadania, rozbił kubek i prawie przewrócił się na schodach. Nie mógł się na niczym skupić i gdyby nie moja opieka zrobiłby sobie krzywdę.
W szkole też był kompletnie nieobecny, próbowałem zwrócić jego uwagę przez całą lekcje, ale w ogóle nie reagował.
Zawsze kiedy tak mnie zbywał, miał jakiś problem. Musiałem tylko dowiedzieć się jaki.
Równo z dzwonkiem chciałem zatrzymać Johanna i po raz kolejny spróbować szczerze z nim porozmawiać, obiecałem sobie, że tym razem poznam prawdę i nie pozbędzie się mnie tak łatwo, ale chłopak niemal od razu wyszedł z klasy i zniknął mi z oczu.
Postanowiłem go poszukać, ale jak na złość zatrzymał mnie nauczyciel. Byłem zmuszony porozmawiać z nim o sprawdzianie, który musiałem zaliczyć. Kiedy wreszcie mnie puścił, a miałem wrażenie, że minęła wieczność, wybiegłem na korytarz z nadzieją, że odnajdę Johanna.
Przystanąłem, gdy zbliżając się do biblioteki, zobaczyłem go opartego o ścianę i Markusa, stojącego obok, zdecydowanie za blisko mojego chłopaka.
- Masz szczęście, że nikomu o tym nie powiedziałeś - usłyszałem głos Markusa, korzystając z tego, że pozostałem niezauważony i nasłuchując.
- Znowu masz zamiar mnie dręczyć? - zapytał Johann, spoglądając na bruneta z niepokojem.
- Nie, ale jeżeli ktokolwiek się dowie, to dopilnuje, żebyś nie miał tu życia - zbliżył się jeszcze bardziej do szatyna, a ja widząc strach w jego oczach, postanowiłem zareagować. Podbiegłem do Markusa i odciągnąłem go od Johanna, popychając na przeciwległą ścianę.
- Nie rozumiesz, że masz się do niego nie zbliżać? - wykrzyczałem, podchodząc do niego i łapiąc go za kołnierz koszuli.
Markus otrząsnął się z zaskoczenia i odpechnął mnie do tyłu. Zaczęliśmy przepychać się i pewnie skończyło, by się to poważną bójką, ale w momencie, gdy Markus zamachnął się, żeby mnie uderzyć, do akcji wkroczył nauczyciel, który pełnił dyżur na korytarzu.
Musieliśmy wysłuchać naprawdę długiego kazania odnośnie naszego strasznego zachowania. Profesor zapowiedział nam, że to ostatni raz, kiedy widzi nas bijacych się, bo następnym razem już tak tego nie zostawi. Dostaliśmy też karę w postaci dodatkowych zajęć do końca tygodnia. Kiedy wreszcie pozwolił nam odejść, złapałem rękę Johanna i pociągnąłem go na korytarz, prowadząc w ustronne miejsce.
- Powiesz mi, co to miało być? - wyjąkał roztrzęsiony, kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy - prawie się pobiliście -
- Miałem stać i nic nie robić, gdy cię zatraszał? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy z nadzieją, że wreszcie powie mi prawdę - co on w ogóle od ciebie chciał? -
- To co zwykle - spuścił wzrok, a ja czułem, że znowu kłamie.
- Johann, wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim - próbowałem do niego dotrzeć.
- Mówię prawdę Daniel. Chodźmy już na lekcje - zbył mnie i szybko uciekł do klasy.
Nie wiedziałem już co mam robić. Musiałem poznać prawdę i jakoś pomoc chłopakowi, ale nie umiałem sprawić, aby się przede mną otworzył.
Udałem się za nim do klasy i zająłem swoje miejsce. Pomyślałem, że może powinienem zaprowadzić go do psychologa. Nie radził sobie z problemami, a ja nie potrafiłem samodzielnie mu pomóc. Może przed fachowcem wreszcie by się otworzył.
Moje rozważania przerwał telefon, który zawibrował w kieszeni. Sięgnąłem po niego ukradkiem, żeby sprawdzić wiadomość. Zdziwiłem się, bo była ona wysłana z obcego numeru. Otworzyłem ją i przez chwilę wpatrywałem się w nadesłane zdjęcie z otwartymi ustami. Spojrzałem do tyłu na Johanna, który posłał mi pytające spojrzenie. Odwróciłem się, ignorując go i ponownie spojrzałem z niedowierzaniem na zdjęcie.
- Daniel schowaj natychmiast telefon - usłyszałem karcący głos pani Hansen.
Szybko wykonałem polecenie kobiety, ale do końca lekcji nie mogłem się już na niczym skupić. Myślałem jedynie o wiadomości i zdjęciu, na którym Johann całował się z Markusem. Nie miałem pojęcia, jak mogło do tego dojść. Byłem pewien, że chłopak nie zrobił tego z własnej woli, ale byłem rozczarowany tym, że o niczym mi nie powiedział. Spotykaliśmy się już dość długo, a on dalej nie ufał mi w stu procentach i czułem się z tym bardzo źle. Po dzwonku nie ruszyłem się ze swojego miejsca, czekając aż reszta klasy wyjdzie. Wiedziałem, że Johann zrobi to samo. Kiedy pomieszczenie opustoszało, poczułem jak kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Wszytsko dobrze? - zapytał zmartwiony.
- Nie - obróciłem się przodem do szatyna, wyciągnąłem telefon i pokazałem wiadomość chłopakowi - masz mi może coś do powiedzenia? -
- Daniel, to nie tak jak wygląda - zagryzł wargę i przykucnął, opierając ręce na moich nogach - Markus pocałował mnie z zaskoczenia, od razu go odepchnąłem, uwierz mi, proszę - spojrzał przestraszony w moje oczy.
- Wierzę ci, ale nie rozumiem dlaczego mi o tym nie powiedziałeś - było mi przykro, że chłopak ukrywał przede mną swoje problemy - to dlatego tak dziwnie się zachowywałeś po tej imprezie? -
- Tak, powiedział mi wtedy, że zakochał się we mnie, ale nie mógł się z tym pogodzić, więc mnie gnębił. Po imprezie zaczął mnie znowu zastraszać, bo bał się, że komuś powiem - Johann zaczął delikatnie gładzić moja dłoń - nie złość się na mnie, proszę -
- Nie jestem zły, ale zawiodłem się - powiedziałem - jesteśmy ze sobą już tyle czasu, a ty ciągle mi nie ufasz na tyle, by mówić mi o wszystkim - poczułem jak moje oczy robią się wilgotne.
- Daniel, nie płacz - poprosił Johann roztrzęsionym głosem - nie chciałem, żebyś się denerwował, dlatego ci nie powiedziałem. Ufam ci jak nikomu innemu. Zawaliłem, wiem, ale błagam cię, wybacz mi - widziałem w jego oczach, że naprawdę żałuje i chociaż było mi przykro, nie chciałem i nie potrafiłem się na niego złościć. Oparłem dłoń o jego policzek i przyciągnąłem go do siebie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Po prostu nie okłamuj mnie nigdy więcej, mów mi o wszystkim - powiedziałem i odsunąłem się od niego.
- Obiecuję, że już zawsze będę z tobą szczery - odpowiedział i wstał, wyciągając do mnie rękę. Pomógł mi spakować rzeczy, leżące na ławce i wspólnie udaliśmy się do wyjścia.
Właśnie zaczęła się najdłuższa w ciągu dnia przerwa między lekcjami i postanowiliśmy wykorzystać ją na spacer na świeżym powietrzu. Szliśmy przez dziedziniec szkolny, trzymając się za ręce i rozmawiając o zaistniałej sytuacji. Zastanawialiśmy się, kto mógł wykonać i wysłać mi zdjęcie Johanna i Markusa, ale na nic odkrywczego nie wpadliśmy, więc postanowiliśmy dać sobie z tym na razie spokój. Dotarliśmy do parku, znajdującego się nieopodal szkoły. Przechodząc przez wąską alejkę, natknęliśmy się na Markusa, który siedział zamyślony na jednej z ławek i palił papierosa. Nie zauważył nas, więc Johann nalegał, żebyśmy zignorowali go i poszli dalej, ale miałem z nim do wyjaśnienia jedną bardzo ważna kwestię.
- Zaczekaj tu na mnie - poprosiłem Johanna i podszedłem do Markusa. Chłopak słysząc kroki, podniósł wzrok i zmarszczył brwi. Wyrzucił niedopałek papierosa i wstał, podchodząc do mnie.
- Czego chcesz? - zapytał z pogardą w głosie - jeszcze jedna bójka i oboje możemy wylecieć - przypomniał słowa nauczyciela.
- Po pierwsze jesteśmy poza szkołą, więc żaden profesor nie ma nic do gadania - zauważyłem - po drugie nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bić, tylko po to, żeby ci coś powiedzieć -
- Umieram z ciekawości - zakpił.
- Jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu Johanna, a obiecuję ci, że cała szkoła dowie się o twojej orientacji - uśmiechnąłem się złośliwie, wiedząc, że to na niego zadziała.
- Nie masz żadnych dowodów, a nikt ci w to nie uwierzy - prychnął.
- Owszem, mam - wyciągnąłem telefon z kieszeni i pokazałem mu tajemnicze zdjęcie. Przynajmniej się na coś przydało.
- Skąd to masz? - zapytał zaskoczony, ale czułem w jego głosie, że stracił całą pewność siebie.
- To chyba nie jest najważniejsze. Od dziś udawaj, że Johann nie istnieje, nie zbliżaj się do niego, bo całe szkoła to zobaczy - schowałem telefon do kieszeni i odwróciłem się napięcie, nie czekając na reakcję bruneta. Podszedłem do Johanna i objąłem go, prowadząc w stronę szkoły.
- Musiałeś tak ostro? - zapytał.
- Gnębił cię tak długo, a tobie jest go szkoda? - byłem szczerze zaskoczony.
- Nie, ale nie podobasz mi się w takim groźnym wydaniu -
- To był pierwszy i ostatni raz, obiecuję. Musiałem do niego jakoś przemówić - zapewniłem, nie chciałem, żeby Johann źle o mnie myślał.
- Dobrze - zatrzymał się i spojrzał na mnie - zapomnijmy o tym i chodźmy na kawę - zmienił temat.
- Chcesz iść na wagary?- udałem oburzenie.
- Tak jakby - zagryzł wargę, ciągle na mnie spoglądając.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiałem się i pociągnąłem go w kierunku samochodu.
![](https://img.wattpad.com/cover/190178363-288-k638897.jpg)
CZYTASZ
No one said it would be easy | Tanfang
Fiksi PenggemarJohann jest cichym i skrytym chłopakiem, pochodzącym z ubogiej rodziny. W szkole spotyka się z brakiem akceptacji, przez co czuję się bardzo osamotniony. Jak zmieni się jego życie, kiedy do klasy dołączy towarzyski, pełen energii Daniel? Zapraszam d...