19. JOHANN

531 49 3
                                    

Przyjechałem do Daniela kilka godzin przed rozpoczęciem imprezy.
Mój chłopak kończył dziś dziewiętnaście lat i z tej okazji organizował całkiem sporą domówkę, o której od kilku dni rozmawiała cała szkoła. Wszyscy byli nią bardzo podekscytowani. Zapowiadała się naprawdę świetna zabawa. Wszedłem do domu, zdjąłem buty i odwiesiłem kurtkę na wieszak. Daniel ciągle powtarzał mi, że mam wchodzić jak do siebie i choć trochę mnie to krępowało, starałem się tak robić. Słysząc jego głos, dochodzący z kuchni, skierowałem się do niej. Stanąłem w progu i uśmiechnąłem się, widząc Daniela z wielką koroną na głowie, który zajęty był liczeniem butelek z alkoholem, znajdujących się w kilku skrzynkach, leżących na podłodze.
- Nie przeszkadzam? - zaśmiałem się, kiedy chłopak wzdrygnął się na dźwięk mojego głosu - przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - zrobiłem smutną minę.
- Ale ci się to udało. Myślałem, że to złodzieje, którzy przyszli po mój alkohol - spojrzał na niego z troską, po czym parsknął śmiechem.
- Ładna korona - podszedłem do chłopaka - jeszcze raz wszystkiego najlepszego - pocałowałem go czule i objąłem w pasie.
Daniel odwzajemnił pocałunek i zaczął wędrować swoimi rękoma po moim ciele.
W pewnym momencie jedna z jego dłoni znalazła się pod moją koszulką.
- Fuj, nie chcę tego oglądać - odskoczyliśmy od siebie, słysząc głos Mariusa. Spojrzeliśmy na chłopaka, który udał, że ma odruch wymiotny - spokojnie, żartuje słodziaki, nie przeszkadzajcie sobie, a ja w tym czasie się napiję - spojrzał zadowolony na jedną ze skrzynek.
- Tobie tylko jedno w głowie - Daniel podszedł do chłopaka, żeby się z nim przywitać.
Marius dopiero niedawno dołączył do naszej szkoły, ale od razu złapał świetny kontakt z Danielem, poznali się na zajęciach z siatkówki i zaprzyjaźnili się ze sobą
- Cieszę się, że już jesteś, ale od alkoholu to ty się na razie trzymaj z daleka - blondyn odsunął nogą skrzynkę od Mariusa, który zmarszczył brwi.
- Żałujesz mi? Miałem przygotowaną piękną przemowę z okazji twoich urodzin, ale skoro tak okropnie mnie traktujesz, ograniczę się do zwykłego sto lat - powiedział z poważną miną.
- Dobre i to - Daniel zaśmiał się, a Marius nie wytrzymał i zawtórował mu.
Nie potrafił się na nikogo złościć.
- Wszystko już gotowe? - przerwałem chłopakom wymianę zdań.
- Właściwie to tak - Daniel odwrócił się do mnie - ale sprawdzę wszystko jeszcze raz dla pewności -
- Pomóc ci? - zapytałem.
- Nie musisz - podszedł do lodówki i wyciągnął z niej dwie butelki piwa - tylko nie upijcie się przed imprezą - wręczył je nam, a sam udał się na obchód.
W ciągu następnych kilku godzin dom zapełnił się gośćmi. Przyszła prawie cała szkoła.
Daniel miał wrodzony talent do zabawiania ludzi, więc impreza szybko się rozkręciła. Głośna muzyka wypełniła pomieszczenia, w powietrzu czuć było alkohol, wszyscy tańczyli i właściwie nikt się nie nudził. Pomimo mroźnej pogody i faktu, że jest środek zimy, kilka osób zdecydowało się nawet na kąpiel w basenie.
W pewnym momencie straciłem Daniela z oczu, ale uznałem, że nie będę go szukał. To była jego impreza i każdy chciał z nim spędzić trochę czasu. Wiedziałem, że jeszcze zdążymy uczcić jego urodziny w dwójkę, więc nie chciałem mu przeszkadzać w zabawie i postanowiłem sam, wbrew mojej introwertycznej naturze, odrobinę zaszaleć.
Udałem się do kuchni, w której na stole uratowały się jeszcze ostatnie, przygotowane wcześniej przez Daniela drinki. Wziąłem jednego i usiadłem na blacie kuchennym. Skrzywiłem się, biorąc pierwszy łyk.
Nie przepadałem za smakiem alkoholu, ale mimo tego szybko opróżniłem szklankę.
- Heeej - do kuchni wpadł Marius, który zdecydowanie zdążył już sporo wypić - tu jesteś - wybełkotał - napijesz się ze mną? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Czemu nie - zgodziłem się.
- Wow, kim jesteś i co zrobiłeś z Johannem - zbliżył się do mnie gwałtownie i mną potrząsnął - nie sądziłem, że się zgodzisz - dodał wdzięcznym głosem.
- No popatrz, udało mi się ciebie czymś zaskoczyć - odsunąłem go od siebie.
Chłopak podszedł do lodówki i wziął z niej butelkę wódki, która mi wręczył.
Nie wypiłem dużo, dosłownie kilka łyków, ale wystarczyło, by mój humor znacząco się poprawił. Nie lubiłem takich imprez i nie potrafiłem się na nich bawić, alkohol jednak pomógł mi się rozluźnić.
Marius zaciągnął mnie na parkiet, na którym po kilku tańcach wpadłem na Daniela.
- Nie wierzę w to co widzę - powiedział, próbując przekrzyczeć muzykę - Johann, ty tańczysz - uśmiechnął się szeroko.
- Jak widać - objąłem chłopaka, nie przerywając tańca.
- Dużo wypiłeś? - zmartwił się, prawdopodobnie dlatego, że wyczuł ode mnie alkohol.
- Bez przesady, a ty? - powiedziałem, przybliżając się do Daniela jeszcze bardziej tak, aby mógł mnie usłyszeć.
- Jestem odpowiedzialnym organizatorem. Wypiłem niewiele, ale w zupełności mi to wystarczy - odpowiedział dumnie - i tobie też. Nie pij już więcej, żebym nie musiał się o ciebie martwić, okej? - spojrzał mi w oczy, czekając na odpowiedź.
- Dobrze - i tak nie miałem zamiaru więcej pić. To nie było w moim stylu.
- Mówię serio - dodał.
- Ja też - uśmiechnąłem się i pocałowałem go.
- Danieel - do akcji znowu wkroczył Marius, który był już zwyczajnie upity - odbijamy - wepchnął się między nas i zawisł na jego szyji. Daniel zaśmiał się, a ja razem z nim. Stanąłem obok, przyglądając się zajściu.
- Ale się za tobą stęskniłem - przytulił się do blondyna.
- Tobie już chyba starczy na dzisiaj - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ale impreza się dopiero rozkręca - odsunął się od chłopaka - bawimy się - krzyknął tak głośno, że usłyszeli go chyba wszyscy, znajdujący się w domu.
- Tak, tak - Daniel złapał go pod ramię i skierował się do kuchni.
Machnął do mnie ręką, żebym za nimi poszedł i tak też zrobiłem.
- Siadaj - powiedział do Mariusa, wskazując na krzesło. Chłopak posłusznie wykonał polecenie - zaprowadzę go do domu i zaraz wrócę, okej? - zwrócił się do mnie.
- Okej - powiedziałem.
Uwielbiałem w Danielu to, że zawsze tak dbał o bliskie mu osoby. Mógł zostawić Mariusa i pozwolić zrobić mu coś głupiego, ale nie. Wolał dostarczyć go do domu i mieć pewność, że nic nie nabroi.
- Będę maksymalnie za pół godziny - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- Będę czekał - sugestywnie poruszyłem brwiami.
- Planujesz coś? - zapytał, uśmiechając się - jakaś niespodzianka dla mnie? -
- Może - wzruszyłem ramionami.
- W takim razie muszę szybko wrócić -
- Więc nie trać czasu i dzwoń po taksówkę -
- Okej, ale jak wrócę koniecznie musimy dokończyć tę rozmowę - podszedł do Mariusa i pomógł mu wstać.
Chwiejnym krokiem ruszyli do drzwi. Ja z kolei skierowałem się do salonu, w którym zabawa rozkręciła się na dobre. Wbrew moim wcześniejszym oczekiwaniom naprawdę świetnie się bawiłem. Prawdopodobnie była to zasługa alkoholu, znajdującego się w mojej krwi, ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie. Rozmawiałem z wieloma osobami, z którymi do tej pory jedynie mijałem się na korytarzu szkolnym, tańczyłem więcej niż zdarzyło mi się przez całe moje życie i wbrew obietnicy, która złożyłem Danielowi, dałem namówić się jeszcze na kilka drinków.
Cały zgrzany od tańca udałem się razem z kilkoma osobami na taras. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, czułem jakbyśmy znali się od lat, a nie od kilku godzin.
- To co powiecie na jeszcze jednego drinka? - zaproponował Halvor.
- To jest świetny pomysł - ucieszyła się Anne. Ledwo trzymała się na nogach, ale zdecydowanie nie miała jeszcze dość.
Za cel postawiła sobie, że usiądzie na parapecie, ale za nic w świecie nie mogła się na niego wdrapać. Zaśmiałem się, widząc jej poczynania.
- Johann.. przyniesiesz mi drinka? - Eva zrobiła słodka minę, próbując mnie przekonać.
- No dobra - nie mogłem jej odmówić, a przy okazji mogłem się chwilę ogrzać, bo na dworze było naprawdę zimno.
Szybkim krokiem udałem się do kuchni.
W wejściu wpadłam na Igrid, z którą się zderzyłem, przez co dziewczyna wylała na mnie zawartość szklanki, którą niosła.
- Jezu Johann, przepraszam cię - powiedziała spanikowana.
- Nie szkodzi - miałem świetny humor i nic nie mogło mi go dzisiaj zepsuć - widzę, że jesteś jedną bardziej trzeźwych osób na tej imprezie - zauważyłem.
- Nie piję - dziewczyna zaśmiała się, ukazując rząd idealnie białych zębów.
- Podziwiam cię, to musi być trudne, kiedy wszyscy na około myślą tylko o alkoholu -
- Nie jest tak źle - powiedziała, dziwnie mi się przyglądając - ja co prawda nie piję, ale za tą mokrą koszulkę mogę ci zrobić przeprosinowego drinka - wskazała na plamę na mojej koszuli - podobno robię bardzo dobre drinki -
- W takim razie zgoda - przytaknąłem na jej propozycje - pójdę tylko zmienić koszulkę -
- Masz ciuchy na przebranie? - zapytała zdziwiona.
- Wezmę coś od Daniela - uśmiechnąłem się i poszedłem na górne piętro, żeby się przebrać. Wziąłem ulubioną bluzę mojego chłopaka i wróciłem po kilku minutach. W kuchni czekała już na mnie Ingrid z gotowym drinkiem.
- Proszę i jeszcze raz przepraszam - podała mi go po czym wyszła.
Zdziwiłem się, że tak szybko uciekła, ale postanowiłem się nad tym nie głowić i wrócić do reszty towarzystwa. Szybko wypiłem zawartość szklanki i skrzywiłem się lekko. Dziewczyna chyba przeceniła swoje umiejętności, bo napój smakował co najmniej kiepsko.
Przez kolejnych kilkanaście minut siedziałam z grupą osób na zewnątrz, ale w pewnym momencie zacząłem się źle czuć.
Wróciłem do środka i postanowiłem udać się do pokoju Daniela, w którym chciałem zaczekać aż wróci. Ledwo jednak dotarłem na górę, bo moje samopoczucie w ciągu kilku minut znacznie się pogorszyło. Usiadłem na łóżku i zgiąłem się w pół, opierając głowę na kolanach.
Usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju, ale nie zdążyłem się nawet odwrócić i sprawdzić kto przyszedł, bo chwilę później urwał mi się film.

No one said it would be easy | TanfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz