– Możesz w to uwierzyć? – warknął Blaise, gniewnie rzucając teczką przez stół. Folder zsunął się na drugą stronę wypolerowanego stołu konferencyjnego, rozrzucając pergamin i kartki po podłodze.Draco wzruszył ramionami, leniwie przywołując różdżką rozrzucone akta. Dokumenty wciąż były w złej kolejności, ale to nie miało znaczenia. Atalierowie właśnie wyjaśnili, że Malfoy Industries już nie reprezentowało ich interesów, więc utrzymywanie ich akt w porządku nie było już konieczne.
Przywołał ich zawartość i przeszukał stertę papierów, aż znalazł wyciągi z konta w Gringottcie, które przed chwilą omawiali. Syn Atalierów, Cato, przywłaszczał sobie pieniądze odkąd kilka miesięcy temu objął rządy nad ich apteką. Zyski spadały, ale Atalierowie woleli obwiniać za straty Draco, który zarządzał ich nieruchomościami i inwestycjami, niż oczywistą dwulicowość własnego syna.
– Porozmawiaj z Jorgensonem – powiedział, wkładając wyciągi do innej teczki. Chciał mieć je przy sobie, na wypadek gdyby Atalierowie chcieli narobić Malfoy Industries kłopotów. – Niech kontynuuje monitorowanie ich kont.
– Mimo tego, że obwiniają nas za spartaczenie sprawy? – Nie zdziwił się rozkazem – Draco nie był typem mężczyzny, który pozwalał, by ktoś wykorzystywał jego klienta, nawet członek rodziny. Nawet, jeżeli ten klient nie był już formalnie jego klientem.
– Mimo tego – odpowiedział Draco sucho, bazgrząc notkę do Madge na wierzchu nowego foldera i wysyłając ją z czekającą sową.
* * *
– To spore ryzyko, stary – stwierdził Ron, spoglądając na paczkę, którą Harry ostrożnie opakowywał.
– To nie jest prezent jako taki – powiedziała Hermiona, marszcząc brwi z zamyśleniem i zaklęciem zawiązując sznurek, cały czas wyślizgiwał się z palców Harry'ego, na zwykłym, brązowym papierze. – Jesteś pewien, że się liczy?
Harry pokiwał głową, ostrożnie ustawiając opakowane pudełko na kominku. Poprosił Neville'a, by przyszedł i odebrał prezent, ponieważ nie chciał wysyłać go przez sowę.
Uśmiechnął się szeroko, zastanawiając się czy teraz, gdy w końcu jest z Draco, będzie miał szansę zobaczyć dom Neville'a. Cała okolica była pod jakimiś zaklęciami ochronnymi, więc Harry nigdy nie mógł odwiedzić jego i Daphne.
– Nie jest to może tradycyjny prezent, ale to jest prezent – zapewnił Hermionę, wzruszony, że tak bardzo martwiła się o konkury. Zazwyczaj było to denerwujące, ale robiła to, bo go kochała. No i dlatego, że desperacko chciała dowiedzieć się więcej o prawach i tradycjach, których nie rozumiała.
– Jeżeli mu się nie spodoba –
– Jeżeli mu się nie spodoba, poradzę sobie z zerwaniem – przerwał Harry stanowczo, nie godząc się, by ktoś wpłynął na jego wybór. Jeżeli Draco nie będzie w stanie zrozumieć, co zrobił, prawdopodobnie i tak nie mieliby razem przyszłości.
* * *
– Nie wiem, co to jest – powiedział szybko Neville, zanim Draco mógł zapytać, i podał mu wąskie pudełko. – Mówił tylko, że nie powinieneś być sam przy otwieraniu.
Mężczyzna zmarszczył brwi, obracając lekki prezent w dłoniach. Poczuł ukłucie podniecenia, gdy badał wymiary pudełka – bardzo znajomo wyglądającego pudełka. W swoim życiu posiadał dwa uderzająco podobne opakowania.
Przełknął, drżącymi dłońmi rozrywając brązowy papier. To nie mogło być to, prawda? Był pewien, że Ministerstwo zniszczyło ją lata temu. Nie była wymieniona wśród innych jego rzeczy, gdy został wypuszczony po krótkim pobycie w Azkabanie, prawie dziesięć lat temu. Oczywiście, nie miał jej w posiadaniu, gdy został zaaresztowany, oderwany od rodziców w Wielkiej Sali, tego poranka, gdy Harry zabił Voldemorta.
CZYTASZ
Musi Kochać Quidditch
RomanceOpowieść nie należy do mnie ja tylko rozpowszechniam Autorka:dracosoftie Tłumacz:Daiquiri Okłatka: _MZSH_