11.

6.6K 477 439
                                    

Harry uśmiechnął się, biorąc pergamin, który George wepchnął mu w ręce.

– Doceniam to, Harry – powiedział rudowłosy czarodziej, uśmiechając się nieśmiało.

– Masz wreszcie przestać testować te rzeczy na sobie – skarcił go przyjaciel, uśmiechając się szeroko, gdy George zarumienił się tak bardzo, że ledwo dało się odróżnić jego twarz od włosów. – Muszę zapytać – powiedział, śmiejąc się na widok grymasu George'a. – Kto miał drugi?

George westchnął, szczelniej owijając się szatami. Odchrząknął, usiłując zachować trochę godności.

– Ee, Angelina – odpowiedział ze spuszczonym wzrokiem.
Harry uniósł brew z uznaniem, niepewny, jak im się to udało. Jeżeli jednak komukolwiek mogło się to powieść, to tylko George'owi.

– A modyfikacje?
George przygryzł wargę, krzywiąc się.

– Poszło trochę na opak. Zaklęcie uwrażliwiające było... to zbyt dużo – George powiedział, przesuwając się ostrożnie w kierunku kominka.

Harry próbował zdusić śmiech, współczując swojemu wyraźnie cierpiącemu przyjacielowi.

– Nie martw się tym – powiedział, potrząsając małą stertą pergaminu. – Ja się to załatwię. Wyślę ci sowę po spotkaniu. Powinieneś teraz iść do domu i odpoczywać.

George pokiwał głową, wchodząc do kominka w gabinecie Harry'ego i znikając z hukiem zielonych płomieni. Będąc sam, Harry pozwolił sobie na chichot, śmiejąc się szaleńczo na myśl o zmodyfikowanym pierścieniu erekcyjnym George'a, który spowodował, że jego członek twardniał przy najlżejszym dotyku, nawet po zdjęciu pierścienia.

Wiedział, że biedny mężczyzna był w agonii, ale to wciąż było zabawne. No i George był w miarę pewien, że efekty zmaleją w ciągu kilku godzin.

Naprawdę musi znaleźć inny sposób na testowanie tych rzeczy, pomyślał Harry z roztargnieniem, usadawiając się w fotelu, by przejrzeć papierkową robotę Magicznych Dowcipów Weasleyów, którą przyniósł ze sobą.

                                 * * *

– Nie, ty zostajesz – powiedział Draco, pochylając się nad kominkiem, by odczytać wyraz twarzy Theo.

Uzdrowiciel był zaniepokojony czymś, co nazywał żółtaczką i Ginny szalała.

– Sam się zajmę spotkaniem. Powinniście zbadać Freddie.

– Doceniam to, Draco – powiedział Theo, przekręcając głowę, by wymamrotać coś do swojej żony.

Głowa Ginny dołączyła do Theo, jej twarz zmizerniała.

– Naprawdę, dziękuję – powiedziała, uśmiechając się lekko.

– Nie ma problemu – zapewnił ich Draco, siadając na piętach. Po prostu zróbcie, co musicie dla Freddie. Dacie mi znać, jeżeli będziecie czegoś potrzebować?

– Oczywiście – odpowiedział Theo, a Ginny zniknęła. Draco słyszał cienkie zawodzenie noworodka i domyślił się, że czas na karmienie. – To nic poważnego. Tylko ostrożność.

– Potem wyślę ci sowę i o wszystkim poinformuję – powiedział Draco, kiwając głową, zanim skończył rozmowę. Miał do przejrzenia trochę papierów, skoro sam miał je zaprezentować.

                               * * *

– Rozpoczynamy zebranie Komisji Podziału Stref Ulicy Pokątnej – monotonnie przemówiła czarownica o ściągniętej twarzy, waląc młotkiem w ciężkie, drewniane podwyższenie, za którym siedziała razem z czwórką innych.

Musi Kochać QuidditchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz