20. Kac morderca

2.1K 162 103
                                    

Zanim wszyscy zeszli do salonu, minęło trochę czasu. Kiedy się porozsiadali przy alkoholu było już coś po dwudziestej drugiej. Nie mogli upić się do nieprzytomności, gdyż w domu był pięciolatek pod ich opieką. Dziewczyny piły naprawdę małe ilości, właściwie tylko moczyły usta. Bakugou również nie pił dużo, tylko kilka kieliszków sake, ale myślał nadal trzeźwo. Trzeźwy też pozostał Dazai, któryś z gospodarzy musiał, a przy rudzielcy było jasne który. Za to Kirishima nieźle "tankował" i namawiał do tego Shoto i Izuku. Chuuyi nie trzeba było dwa razy powtarzać.

- Nie pij tyle karle, bo nie urośniesz. - Osamu zabrał do połowy opróżnioną butelkę wina od Nakahary.

- Nie nazywaj mnie tak, dupku! - Zawołał i nieudolnie próbował odebrać trunek partnerowi.

- Tobie też już wystarczy... - Uraraka odciągnęła Midoriyę na bok. Ten tylko coś wymamrotał i zasnął, uprzednio upadając na podłogę. Dosłownie centymetr od swojego futonu. - No pięknie. - Pomyślała dziewczyna i zaczęła go wpychać na miękki materiał. Na szczęście się udało.

- Nie chlej tyle, kretynie! Potem będziesz umierał na kaca! Ja się tobą nie będę jutro zajmował! - Bakugou nakrzyczał na swojego chłopaka. Czerwonowłosy jednak nic sobie z tego nie zrobił i chciał sięgnąć po kolejną butelkę sake. Blondyn mu na to nie pozwolił. Przerzucił, marudzącego pod nosem chłopaka, sobie przez ramie i zaczął nieś go do przeznaczonego im pokoju, gdzie spał już pięciolatek. - Liczcie się z tym, że rano będziecie mieli trupa, jeśli będzie próbował mnie dotknąć! - Zawołał jeszcze w stronę towarzystwa i zniknął na schodach na piętro.

- Już mamy tu zgon... albo dwa. - Momo szturchnęła nogą swojego chłopaka, po czym spojrzała na partnera Uraraki.

- Trzy. - Osamu wziął Nakahare na ręce i delikatnie go podrzucił. - Będzie jutro rano jęczał na ból głowy. - Zaśmiał się i zaniósł rudzielca do sypialni na parterze. - Jak ja mogłem się zakochać w tak małym alkoholiku? - Prychnął cicho i wrócił do salonu.

- Tak jakoś wyszło, hym? - Uśmiechnęła się Momo.

- Ta... to ja też już pójdę. Dobranoc. - Pożegnał się i wrócił do leżącego na łóżku błękitnookiego. W tym czasie ich przyjaciółki, również udały się spać. To był dla nich wyczerpujący dzień, przez który zasnęły od razu.

- Co tam pijaczyno? - Brunet położył się obok partnera.

- Nic. - Warknął starszy i zakrył twarz dłońmi. - Za dużo wypiłem... - Wymamrotał.

- Ale nie na tyle dużo, aby nie jarzyć. To postęp. - Czekoladowooki parsknął śmiechem. Oglądanie niższego w stanie połowicznego upicia, było zabawne. Niby był pijany, ale nie do końca.

- Kurwa. - Usłyszał po chwili brunet. - Mam dziwną ochotę na coś słodkiego. - Dodał rudy.

- Eh, zachcianki. - Osamu szybkim ruchem przekręcił się na bok, podniósł się i zawisł nad mężczyzną. Złączył ich ustał w delikatnym, przelotnym pocałunku. - Wystarczy ci tyle słodyczy, czy chcesz więcej? - Zaśmiał się na widoczne zmieszanie swojego "wieszaka na brzydkie kapelusze".

- Wystarczy. - Oznajmił niepewnie. - Chyba będę rzygał. - Dodał.

- Zanieść cię do łazienki czy sam dojdziesz? - Dazai uśmiechnął się zadziornie.

- Zanieś mnie. - Chuuya zachowywał się co najmniej jak dziecko. Odpowiadał miękkim głosem i do tego uroczo wyciągnął ręce w stronę swojego narzeczonego, który szybko wziął go w swoje objęcia i zaniósł w stronę toalety. - Wyjdź lepiej.

- Nie. - Zaprotestował stanowczo. - W zdrowiu i chorobie. - Posłał w stronę Nakahary delikatny uśmiech.

- Jeszcze nie składałeś tej przysięgi, więc nie szpanuj. - Warknął i zwymiotował. Nie jarzył do końca co się działo, ale czuł się źle. Brunet usiadł na podłodze obok niego i pilnował aby żaden włos nie wpadł do muszli klozetowej razem z resztkami kolacji i winem.

Para spędziła w łazience kilka godzin. Kiedy już ją opuścili była czwarta rano, a Chuuya się czuł jakby wyrzygał żołądek, jelita i cholera wie co jeszcze. Poszli do sypialni i zasnęli, a łazienka została okupowana przez Shoto. teraz on zaczynał walczyć z nadmiarem alkoholu, mdłościami i dodatkowo kacem. Kirishima i Midoriya zaczęli dopiero koło ósmej rano. Zapowiadał się dla wszystkich ciężki dzień.

- Łeb mi pęka... - Wydusił z siebie rudzielec po przebudzeniu. Niby nie powinien mieć zbyt mocnego kaca, gdyż większości alkoholu ze swojego organizmu się pozbył, jeszcze zanim przeniknął do krwi, ale jednak.

- A wiesz co jest najlepsze na ból głowy? - Zapytał leżący obok niego brunet z figlarnym uśmiechem.

- Nie... ale patrząc na twoją minę, chyba wolę nie wiedzieć. - Odparł i wytknął język na wyższego. Po chwili poczuł jego palce na swoim brzuch, które zmierzały coraz niżej. - Zabieraj łapy. Mamy gości w domu! - Warknął, ale Dazai nadal nie zabierał swoich dłoni. - Bo zarządzę celibat! Aż do ślubu! - Dodał. Nie miał siły krzyczeć, więc po prostu lekko podniósł głos.

- Dobrze, dobrze, już przestaję. - Osamu zabrał swoje dłonie. - Chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? - Dopytał.

- Nie. Samo mi przejdzie. - Przysunął się delikatnie i oparł głowę na klatce piersiowej młodszego.

- Na pewno? - Zapytał mężczyzna.

- Tak... - Chuuya się wtulił. Lubił tak robić, kiedy obok był Osamu. Mógł słuchać bicia jego serca i spokojnego oddechu. To było miłe. - Wynagrodzę ci później, to że musiałeś ze mną siedzieć przez pół nocy w łazience na podłodze. - Powiedział minimalnie ściszonym głosem.

- Nie musisz. - Odpowiedział. - A jak? - Zaciekawił się ciemnooki. Niby nie chciał nic od partnera, ale był ciekaw.

- No nie wiem. - Rudzielec cmoknął chłopaka w obojczyk, przez materiał jego koszulki, potem wolno podniósł głowę i pocałował go kilkukrotnie w pozbawioną bandaży szyję.

- A gdzie nasi gospodarze? - Zapytała Uraraka kiedy zeszła do salonu. Siedział już tam Bakugou i Shoto. Oglądali wiadomości w telewizji. Kirishima leżał na podłodze ze szklanką wody i jakimiś tabletkami, najwidoczniej przeciwbólowymi. Mały czarnowłosy tylko bawił się jakimś samochodzikiem obok czerwonowłosego.

- Nie słyszysz? Obstawiam, że któryś z nich właśnie... - Nie było dane dokończyć Eijiro, bo przeszedł po nim skacowany zielonowłosy. Był tak zamroczony, że nie zauważył przyjaciela. - Auł... - Wyjęczał "rekin".

- Chuu... - Dało się usłyszeć cichutki jęk Osamu.

- Teraz zrobiło się niezręcznie. - Odezwał się Todoroki.

- Tak. - Przyznał Katsuki. - Nawet bardzo! - Warknął.

Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz