34. Wahania

1.6K 138 39
                                    

Bohaterowie mieli dość i musieli wszystko dokładnie przemyśleć, oraz co najważniejsze - pożegnać przyjaciela i wytłumaczyć jego śmierć innym. Zostali odwiezieni do hotelu, a później na pociąg do Musutafu. Jednak nie wszyscy. Bakugou został i tylko czekał na telefon od Osamu. Blondyn wcześniej nie myślał o konsekwencjach nie dotrzymania umowy z Mafią. Te myśli wydawały mu się zbyt odległe i nieprawdziwe. Zakładał, iż uda mu się je ominąć, ale jednak nie. Psy Portówki nie pozwoliłyby mu nawet przekroczyć granicy Jokohamy. Teraz było można rzec, że czekał na wyrok, który mu się strasznie odwlekał. Minęły dwa dni, podczas których nie otrzymywał żadnych telefonów od Dazai, ani Nakahary. Wydzwaniali do niego tylko znajomi herosi, którzy się o niego martwili i Kirishima, który chciał kilkukrotnie do niego przyjechać, gdyż najzwyczajniej w świecie nie wiedział co się działo i dlaczego czerwonooki nie wracał. Jednak w końcu otrzymał jakże wyczekiwany telefon od głowy przestępczej organizacji.

- Masz szczęście. - Oznajmił Dazai na wstępie, kiedy tylko zirytowany czekaniem bohater odebrał połączenie. - Bo długich negocjacjach, groźbach i kłótniach... Chuuya mnie przekonał i będziesz żył normalnie. - Zakomunikował brunet.

- Co?! - Wrzasnął do urządzenia. Jeszcze nigdy tak się nie stresował, a ten mu oznajmia, że będzie maił odpuszczone niedotrzymanie umowy.

- Teraz będzie dobrze. Najprawdopodobniej już nigdy więcej się nie zobaczymy. Ciesz się. Będziesz mógł być bohaterem, jakim chciałeś być i mi za to nie dziękuj. Ja chciałem cię co najmniej nieco uszkodzić, lecz Chuu powiedział iż się nie zgadza i jakoś mu uległem. On też niech się cieszy. Byłem uległy pierwszy i ostatni raz! - Wykrzyczał ostatnie zdanie tak, by rudzielec je usłyszał.

- Nie drzyj ryja! Siedzę obok ciebie! - Dało się usłyszeć błękitnookiego.

- Obydwoje się przymknijcie! - Krzyknęła Ozaki w tle. - Jesteśmy na spotkaniu! - Dodała.

- Mniejsza z tym... Zgadzasz się na to, Ground Zero? - Dopytał pośpiesznie brunet.

- Tak! - Krzyknął zirytowany krzykami i się rozłączył. Czekał dwa dni na taką informacje! No po prostu świetnie! Równie dobrze mógł na nią czekać u siebie w domu! Spakował się i pół godziny później był już w pociągu. Chciał już być w domu. Miał dość wszystkich i wszystkiego, ale towarzystwem Eijiro by jednak nie pogardził. Nie powiedziałby tego głośno, lecz już zdążył się za nim stęsknić i Kirishima za nim.

Zmęczony heros dotarł do swojego mieszkania po kilku godzinach. Wszedł do środka, zostawił torbę na wieszaku w korytarzu i leniwym krokiem przeszedł do salonu. Napisał wiadomość do czerwonowłosego "rekina", że już wrócił . Cupnął na kanapie przed telewizorem i niecałe pięć minut później do mieszkania wpadł zdyszany Eijiro.

- Bakuś! Wróciłeś! - Krzyknął, ciężko było wywnioskować czy z radości czy złości. Niby miał szczęśliwy wyraz twarzy, ale w głosie było słychać nutkę zdenerwowania.

- Ta. Brawo Sherlock'u. Sam cię o tym powiadomiłem. - Warknął wpatrzony w ekran na którym leciał jakiś głupi serial. Nie interesował go ona, ale zawsze był lepszy, niż złość czerwonookiego herosa, który swoja drogą po jego słowach przeskoczył przez oparcie kanapy i usadowił się w rozkroku na kolanach blondyna.

- Jestem zły! - Oznajmił otwarcie. - Nic mi nie powiedziałeś, że wyjeżdżasz i nagle sobie wróciłeś, i myślisz, że przybiegnę na twoje zawołanie. - Mruknął.

- Ale właśnie to zrobiłeś i nie kazałem ci przychodzić! - Warknął zirytowany niezdecydowaniem chłopaka.

- Nie przybiegłem na twoje zawołanie! Odczekałem pół minuty! - Zakomunikował obrażony zaplatając ręce na swojej klatce piersiowej. Cały czas siedząc na blondynie.

- Zdecyduj się! - Mruknął i nie czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony, cmoknął go w pliczek. Ten jak za dotknięciem magicznej różdżki, przestał udawać obrażonego i prawie że rzucił się na Katsukiego. Zaczynając go mocno tulić i całować po całej twarzy, niczym stęskniona dziewczynka.

- Stęskniłem się, ty cholerny mistrzu eksplozji! - Wrzasnął nagle, przez co nawet Bakugou się wzdrygnął.

- Właśnie widzę! - Odkrzyknął mu i jeszcze raz do siebie przytulił.

- Po co byłeś w Jokohamie? - Spytał chowając twarz w zagłębieniu szyi herosa.

- Musiałem coś załatwić, ale to już nie ważne. - Zapewnił. Nie chciał martwić Red Riot'a. To było mu nie potrzebne.

- Ale się przez ciebie martwiłem! Głupi jesteś, jeśli myślałeś, że mnie to nie ruszy! Tak po prostu zniknąłeś, tak samo jak Deku, Uraraka, Fumikage oraz Todoroki! Iida wrócił martwy! Jak to się stało?! Nikt mi nic nie powiedział, w dodatku ty z nimi nie wróciłeś! Myślałem, że coś ci się stało, najeżony nerwusie! - Krzyknął rozjuszony, składając chaotycznie zdania, jeszcze bardziej się wtulając w blondyna. Uderzył go w tył głowy z otwartej dłoni, po czym go po niej pogłaskał.

- Iida miał wypadek i jego śmierć była niefortunna, bo zwyczajnie upadł. - Powiedział wstępnie ustaloną z herosami wersję. - I weź się zdecyduj czy na mnie krzyczysz i bijesz czy raczej tulisz i głaskasz, do kurwy nędzy. Jak tak dalej pójdzie, zabijesz mnie a później wskrzesisz bo uznasz, że jest mi za zimno leżąc na podłodze! - Warknął nieco rozbawiony coraz dziwniejszym zachowaniem czerwonowłosego.

- A żebyś wiedział, że tak zrobię! - Odkrzyknął chichocząc. Zabrzmiało to co najmniej psychopatycznie, ale kto by się tym przejął? - Kocham cię. - Wyprostował się i spojrzał w oczy Bakugou.

- Ta... ja też. - Heros uśmiechnął się zadziornie.

- Mnie czy siebie? - Dopytał zmieszany, analizując możliwości.

- Ciebie. - Mruknął ściszonym głosem. Nie powiedziałby, że "siebie", bo tak nie było. Jasne, uważał się za najwspanialszego z bohaterów, to się nie zmieniło nigdy, ale od niedawna zaczął spostrzegać inne wartości.

Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz