- Bakugou musisz uważać. Dzisiaj dzwonił do mnie Izuku i wypytywał o Mafię. - Osamu już o bardziej ludzkiej godzinie, jeszcze tego samego dnia zadzwonił do blondyna. Nie ukrywał swojej złości. Naprawdę się spodziewał, iż herosi zainteresują się tematem, ale to Katsuki miał ich od niego odciągnąć, jak widać, nie udało mu się albo nic nie robił w tym kierunku. - Jeśli ich nie odciągniesz, może być nieprzyjemnie. Niby się przyjaźnimy, lecz wiedz, że jeśli coś zagrozi moim interesom lub mojemu wieszakowi, to zabije każdego, kto mi się sprzeciwi. - Oznajmił zimnym tonem. Był sam w swoim biurze. Nakahara siedział w jednym z magazynów i dręczył nowicjuszy. Ciekawe zajęcie, w którym sam by chciał brać udział, oglądając tę komedię, jednak były sprawy ważne i ważniejsze.
- Robię co mogę! - Wrzasnął czerwonooki do telefonu. - Nawet nie wiedziałem, że do ciebie dzwonił! Przestali mnie informować. Kirishima, Denki, Mina... oni też nic nie wiedzą. Ten cholerny Deku, wie że by mi o wszystkim powiedzieli! - Wyjaśnił zdenerwowany. - Dowiedziałem się tylko, że mieli rano jakieś spotkanie, na którym byli nieliczni. Podobno brokuł jest zazdrosny o moją pozycje i doszukuje się moich błędów! Mam ochotę mu wysadzić łeb! - Wykrzyczał jeszcze bardziej rozjuszony.
- Nie dobrze... - Mruknął Dazai. - Jak tak dalej pójdzie, dojdzie do konfrontacji. Obawiam się, że jej nie unikniemy. - Dodał marszcząc brwi. Jeśli przypuszczenia były słuszne, najbardziej martwił się o rudzielca. Nie o Mafię. Nie o Miasto. O Chuuyę. Wiedział, iż jeśli dojdzie do starcia i rozwiązania ostatecznego, w grę wchodziło drugie źródło zdolności błękitnookiego. Mogło go ono wykończyć i zabić, a tego brunet by nie przeżył. Oczywiście, że mógł anulować jego dar, lecz zdawał sobie sprawę z tego, iż mógł nie zdążyć. Nie wybaczyłby sobie tego. - Mogą zginąć nam najbliżsi. Chuuya, Kirishima, Denki... Kto tam jeszcze? - Zapytał retorycznie. - Uraraka, Midoriya... - Chciał wymieniać dalej, lecz przerwał mu blondyn.
- Nie wymieniaj Deku. - Warknął. - On jest dla mnie nikim. Jeśli przez niego stracę wszystko, zabiję go. Już mnie nie będzie interesować, czy będę przez to przestępcą. Nie zawaham się! - Na jego słowa, Osamu uśmiechnął się pod nosem. Czekał na to.
- Więc, witam w szeregach Mafii Portowej. - Oznajmił pewnym tonem i zakończył połączenie.
Dazai zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Kompletnie bez powodu. Ucieszył się. Uśmiechał się jak Akutagawa, kiedy dostał pierwszą, poważną misje. Zabawny widok. Lustrował swoimi czekoladowymi ślepiami wszystko. Biurko, fotel, podłogę, ściany, aż jego wzrok trafił na powoli otwierające się drzwi. Do środka biura wszedł spokojnym, cichym krokiem znudzony Nakahara. Go również nie ominęło spojrzenie zaciekawionego ciemnowłosego. Miedzianowłosy kiedy zamknął za sobą drewniane wrota, poprawił swój czarny płaszcz, który delikatnie zsunął mu się z ramion i szybkim krokiem podszedł do siedzącego za biurkiem mężczyzny. Rzucił na ciemny blat niewielki plik kartek i usiadł na krześle, na przeciwko szefa.
- Nie cierpię nowicjuszy. Zawsze mam wrażenie, że zginą na pierwszej misji, a potem jakimś cudem połowa z nich daje radę. - Oznajmił przymykając oczy i odchylając głowę nieco do tyłu, uprzednio zdejmując swój ukochany kapelusz i kładąc obok pliku.
- Wiem, to trochę drażni... ale jakoś trzeba przez to przebrnąć. - Zaśmiał się niemrawo.
- Co się stało? - Zapytał podejrzliwie, zerkając spod przymrużonych powiek na mumię. Trochę się zaniepokoił. To nie było w stylu Osamu. Coś musiało go martwić, skoro miał taki nastrój.
- Znasz mnie zbyt dobrze. - Westchnął. Wstał z zajmowanego miejsca, podszedł do rudzielca i ukląkł przed nim, kładąc swoją głowę na jego kolanach. Ten odruchowo zaczął głaskać go po włosach.
- Co jest, gnido? - Pociągnął delikatnie za jeden z brązowych kosmyków.
- Ja po prostu... ech. Nie chcę stracić jedynej i ostatniej osoby, na której mi zależy. - Oznajmił zmieszany Dazai. Nie lubił mówić o swoich uczuciach. Lubił je odczytywać z innych, ale tych swoich nienawidził. - Kocham Cię. - Ujął dłoń starszego w swoją i wtulił w nią prawy policzek. - To uczucie jest darem i moim jedynym powodem do dalszego życia, ale jest też jednocześnie przekleństwem, z którym nie mogę i nie chcę nic zrobić.
- Zebrało ci się na filozofię, co? - Westchnął niższy i pogładził jego policzek kciukiem. - Też Cię Kocham i pamiętaj, że to nie jest tylko twoje przekleństwo. Siedzimy w tym bagnie razem. Wiedzieliśmy w co się pakujemy, kiedy byliśmy szczeniakami. Teraz nie ma odwrotu, nie odpuszczę ci. - Zaśmiał się. Osamu też się nieco poprawił humor. - A teraz gadaj. Co się dzieje? - Dopytał.
- Szykuje się coś niebezpiecznego. Bohaterowie węszą. Przewidzieliśmy to i wiem, że jesteśmy na to gotowi. Nie pozwolę na to, aby mieszali się w sprawy Mafii. Jeśli zajdzie taka potrzeba, wybiję ich, co do jednego. Tylko obawiam się, że to któryś z nas może tego nie przeżyć. - Streścił i podniósł głowę, aby móc spojrzeć na Chuuyę. Ten się w niego wpatrywał.
- Nie udawaj, że nagle zależy ci na swoim życiu. Dobrze wiemy, że jeśli któryś z nas zginie, drugi również. Znamy się zbyt dobrze. Jeśli coś nam się stanie, Mafią zajmą się Akutagawa i Nakajima. Nie widzę tego, ale tak jest ustalone. Dobrze wiem, że masz w dupie to co się stanie z tą organizacją i miastem, choć oba do ciebie należą. Najbardziej martwisz się Korupcją, że nie zdążysz. - Streścił wszystko i tylko dalej wpatrywał się w oczy bruneta. - Jeśli zginę, to spotkamy się w piekle. Chcę żyć, ale nie oddam tego co moje tak łatwo. Wolę zginąć przez swoją zdolność, niż przez jakiegoś bohatera. Nie chcę też umierać z nudów w więzieniu, bo pewnie jakby udowodnili mi moje wszystkie zbrodnie, dostałbym pierdylird dożywoci. - Zaśmiał się. Dazai parsknął śmiechem, wiedząc iż on pewnie miałby tak samo.
- W sumie, byłoby ciekawie. Wyobrażasz sobie nas razem w więzieniu? Połowa, jak nie wszyscy strażnicy, dostali by na głowę i błagali swoich przełożonych o przeniesienie! - Zaśmiał się głośno.
CZYTASZ
Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //Fanfiction
FanfictionDazai i Chuuya mają po szesnaście lat i obydwoje należą do Mafii Portowej. Mori-szef organizacji daje im zadanie, przez które muszą iść do liceum U.A.-Akademii szkolącej przyszłych bohaterów. Mają uzyskać informacje o bohaterach i przy okazji może s...